„Want to want me”
Po dość
długich zmaganiach z wcale nie współpracującą walizką, udało mi się zejść na
dół. Zmachana odstawiłam bagaż i weszłam do kuchni. Rodzice siedzieli i
rozmawiali, jedząc śniadanie. Nie ociągając się, dołączyłam do nich. Nie minęło
dużo czasu, kiedy Lucas wszedł z Alex oraz Jakem i w trójkę zaczęli wkładać
nasze walizki do aut. Tak, niestety musieliśmy jechać dwoma pojazdami, ponieważ
inaczej nie pomieścilibyśmy się w jednym. Postanowiliśmy, że rodzice zabiorą
walizki, a my garnitury i sukienki. Kiedy w końcu wszystko wpakowali do aut,
zajęliśmy swoje miejsca. Rodzice jechali jako pierwsi. Usadowiłam się na tylnym
siedzeniu i grzecznie czekałam, aż reszta zgrai pójdzie w moje ślady. Po chwili
do tyłu przysiadła się do mnie Alex, za kółkiem usiadł Lucas, a obok niego
Jake.
Nakupowałyśmy sobie z Alex mnóstwo gazet, żeby zbytnio nie nudzić się podczas
podróży, natomiast chłopaki słuchali muzyki z radia i rozmawiali o samochodach.
W pewnym momencie rzuciłam gazetę, wychyliłam się przez siedzenie i dałam
głośniej. Leciała właśnie piosenka Starship – Nothing gonna
stops usnow. Spojrzałam znacząco na moją przyjaciółkę i nie musiałam zbyt
długo czekać na jej reakcję. Tak jak ja rzuciła magazyn i już po chwili
kołysałyśmy się w rytm melodii. Luke, wiedząc, co się święci, uśmiechnął się do
nas w lusterku. Kiedy tylko wokaliści zaczęli śpiewać, całą trójką się do nich
dołączyliśmy. Jake patrzał na nas z uśmiechem, ale i tak był całkiem nieźle
skołowany. Dopiero w połowie piosenki otrząsnął się i wyjął telefon po czym
zaczął nas nagrywać. Auto wypełniały nasze krzyki, bo śpiewem nie można było
tego nazwać. Po skończonej piosence, zaczęliśmy nucić kolejną i po niej
następną. I tak w sumie zleciała nam praktycznie cała podróż.
Kiedy tylko zajechaliśmy pod dom dziadków, wyskoczyłam z auta jak oparzona.
Rodzice przyjechali chwilę przed nami, dlatego już wszyscy stali na podwórku i
się witali. W ciągu sekundy dotarłam do rodziny i zaczęłam się przytulać i
całować, w końcu tyle czasu ich nie widziałam. Już z dobry rok.
- Katie, kochanie! Chodź no się przywitać z dziadkiem! – zawołał senior Carl
zza moich pleców, kiedy akurat przytulałam się z kuzynką. Odwróciłam się do
dziadka z promiennym uśmiechem i od razu wpadłam w jego ramiona. Nie ma to jak
uścisk od dziadzia Carla.
- No, zobacz jaka z ciebie piękna, młoda kobieta się zrobiła! A jeszcze niedawno
latałaś z Andym po grządkach babci – powiedział rozmarzony.
- A właśnie. Wspominając o nich… gdzie się oboje podziewają? – spytałam,
rozglądając się wśród witającej się rodziny.
- Zarówno babcia jak i Andy w swoim własnym raju. Ale ktoś już poszedł do
ogrodu, więc lada chwila babcia powinna być. Za to zapewne będziesz musiała iść
po Andrew, bo jak zniknie w garażu, tak czasami nie widać go przez cały dzień.
Jak na potwierdzenie słów dziadka, zza domu wyszła rozradowana babcia
rozkładając w naszą stronę ręce na powitanie. Jako pierwsza wpadłam w ramiona
tej kochanej kobiety. Potem kolejno Lucas, rodzice, Alex i na koniec dopiero
dziadkowie zwrócili uwagę na Jake’a.
- A co to za młodziak? Skąd ty się urwałeś, chłopcze? – spytał dziadek, uważnie
mu się przyglądając.
- Carl! Nie wiesz? No przecież ci mówiłam! To nowy chłopak naszej kochanej
Katie – odpowiedziała babcia.
- Babciu, przestań. On nie jest moim chłopakiem! – zaprzeczyłam.
- Och, no tak, Amy coś mówiła, że niechętnie się do tego przyznaje –
odpowiedziała babcia niby dziadkowi na ucho, ale tak, że wszyscy słyszeli.
Wywróciłam zrezygnowana oczami.
- Dobra, nieważne i tak wiecie swoje. Idę poszukać Andrew. On jedyny mi zawsze
wierzy – powiedziałam i ruszyłam na tyły domu, gdzie znajdował się stary garaż
dziadka. Po tym jak wybudowali nowy koło domu, Andy zrobił sobie z niego
osobistą oazę spokoju.
Uchyliłam powoli drzwi od garażu i po cichu, żeby nie robić za dużo hałasu,
weszłam do środka. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, ale nigdzie nie dostrzegłam
mojego kuzyna. Dopiero dźwięk dochodzący spod auta, uświadomił mi gdzie się
znajduje. Zapukałam lekko w drzwi od garażu i odchrząknęłam, żeby zwrócić na
siebie uwagę. Podziałało. Sekundę później spod samochodu wyłonił się Andy. Jak
zwykle był cały umazany, ale ciężko się dziwić, to hobby do najczystszych nie
należy. Kiedy tylko mnie dostrzegł, na jego ustach pojawił się gigantyczny
uśmiech. Ledwie podniósł się z ziemi, a już miażdżył mnie swoim uściskiem.
- Kate! Rany, ile ja cię nie widziałem! Świetnie kuzynka wyglądasz! –
powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Dzięki! Tylko czemu wszyscy mi to ciągle powtarzają? Praktycznie nic się nie
zmieniłam – zasugerowałam.
- Nie wiem, może dlatego wydajesz się inna, że tyle cię nie widziałem –
odpowiedział. Po chwili dodał: - Zresztą nieważne. Jak fajnie, że przyjechałaś.
Chodź muszę zobaczyć się z Lucasem i pokazać mu moją nową dziecinkę.
Ruszyliśmy z powrotem w stronę domu. Weszliśmy do środka i aż mnie zatkało.
Cały salon i inne pokoje były wypełnione ludźmi. Część z nich była dla mnie
totalnie nieznana. Zapewne rodzina od strony pana młodego, Phila. Wśród tłumu
wyszukałam moją kuzynkę. Stała z Lucasem i resztą. Podeszłam do nich i jak
tylko znalazłam się w polu widzenia Amy to obie pisnęłyśmy i rzuciłyśmy się w
sobie w ramiona.
- O rany, zmieniłaś kolor włosów! Jest niesamowity! Jak się czujesz przed
wielkim dniem? Zdenerwowana? Podekscytowana? Przerażona? – Słowa wypływały ze
mnie jak z karabinu. Tak bardzo się za nią stęskniłam.
- Kate, spokojnie, oddychaj. Tak, musiałam coś zmienić w wyglądzie i padło na
blond. W końcu szczerze będziecie mogli mówić, że jestem jak typowa blondynka.
Jak się czuję? Cóż, myślę, że wszystko to, co wymieniłaś, pasuje. Ale najbardziej
to po prostu czuję się szczęśliwa. Cieszę się, że tyle rodziny się zjechało.
I że poślubię mężczyznę, którego kocham.
Równocześnie z Alex westchnęłyśmy rozmarzone, a chłopaki przewrócili oczami.
Pf, zero romantyzmu. Amy spojrzała kątem oka na Jake’a i posłała mi długie
znaczące spojrzenie. Na jej nieszczęście je całkowicie zignorowałam.
- Kate, chodź może na przymiarkę sukienki, co? Chciałabym cię w niej zobaczyć –
zasugerowała. Westchnęłam cicho i ruszyłam za nią. Wiedziałam, że nie będzie
żadnej przymiarki, to był tylko pretekst. Jak tylko weszłyśmy do jej pokoju,
zamknęła drzwi i oparła się o nie. Wtedy na jej twarzy zagościł zadziorny
uśmieszek i zaczęła zabawnie poruszać brwiami.
- No więc? Jesteście już razem? – spytała.
- Nie i nie
przewiduję, żebyśmy mieli być, Amy. To mój przyjaciel jak Tayler czy Alex.
- Jeszcze
zobaczymy. Może za kilka lat to ja przyjadę na wasz ślub – zachichotała.
Naprawdę nie miałam siły się z nią spierać, więc nic już nie odpowiedziałam.
Siedziałyśmy chwilę w ciszy, dopóki Amy się nie odezwała.
- Chciałabym, żeby
Max tu dzisiaj był. Na pewno zgadałby się z Andym i oboje daliby popalić
Philowi.
- Tak,
pamiętam mojego pierwszego chłopaka, którego przyprowadziłam do domu.
Wiedziałam, że będzie piekło, ale myślałam, że to tata mi je urządzi. Nie było
go w domu, więc Max wziął sobie za punkt honoru, żeby sprawdzić czy wybrałam
właściwego kandydata. Ale go wtedy wystraszył! Biedny Sam już nigdy więcej się
do mnie nie odezwał – powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Tak,
pamiętam jak mi to opowiadałaś! Jakie on mu pytania zadawał! W życiu bym się
tego nie spodziewała! – śmiała się Amy.
Po tych
słowach chwilę jeszcze siedziałyśmy z uśmiechami, ale szybko zastąpił je
grymas.
- Dużo o nim
myślisz? – spytała bardzo cicho Amy. Jakby się bała, że ktoś jeszcze może nas
usłyszeć.
- Każdego
dnia. Zastanawiam się, w jakim zawodzie by pracował, czy miałby już stałą dziewczynę, a może byłby już zaręczony albo po ślubie. Jakby wyglądały jego
dzieci i czy zostałabym matką chrzestną. Czy żyłby w Ameryce czy
przeprowadziłby się, tak jak zawsze chciał, do Europy. Codziennie zadaję sobie
wciąż te same pytania i wiem, że nie mogę szczerze na nie odpowiedzieć. Jedyne, co mogę, to sobie to wyobrażać. Ale to za mało. Chciałabym wiedzieć – widziałam
kątem oka, że Amy wyciera łzy z policzków. Tym razem się nie popłakałam, a to
naprawdę zadziwiające. Za każdym razem, kiedy o nim opowiadałam, musiałam się
złamać. Czyżbym w końcu przechodziła w fazę akceptacji? Czyżbym już miała
wszystkie stadia żałoby za sobą? Miałam taką nadzieję.
Przytuliłam
ją, a ona rozszlochała się w moich ramionach już na dobre. Głaskałam ją po
głowie i lekko kołysałam, aby się uspokoiła, jednocześnie patrzyłam tępo przed
siebie, nie wydobywając żadnego dźwięku. Czułam się jak w jakimś transie. Żadne
dźwięki do mnie nie dochodziły. Cały czas patrzyłam pustym wzrokiem w jeden
punkt. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy Amy odsunęła się ode mnie i zaczęła
opuszkami palców zmywać sobie tusz spod oczu. Uśmiechnęłam się leciutko do
niej.
- Jak ty to
robisz? – spytała. W odpowiedzi podniosłam prawą brew do góry.
- Jak to
możliwe, że jesteś taka spokojna? Nie załamujesz się tak jak ja w tym momencie?
- Po prostu
ja już to mam za sobą. Jako tako pogodziłam się z jego śmiercią. Ale wierz mi,
nie było ze mną dobrze. Byłam naprawdę nieznośna, ale o tym kiedy indziej.
Teraz chcę zobaczyć twoją suknię, kochana.
***
Siedziałem u
obcych ludzi, a czułem się jakbym się tu wychowywał. Wszyscy byli niesamowicie
podekscytowani ślubem i mi zdecydowanie ten nastrój się udzielał. Żartowałem,
śmiałem się i opowiadałem historie o sobie. Wszystko było w porządku do czasu,
aż dorwała mnie babcia Katie i Lucasa.
-
Kochanieńki, chodź pomożesz mi w takiej jednej małej sprawie.
Jak na gentlemana i
lizusa przystało, poszedłem bez zbędnego marudzenia. Pani
babcia zaprowadziła mnie do kuchni i wręczyła talerz z ciastem. Skołowany, patrzyłem jak jeszcze dokłada na talerz jakieś ciasteczka.
- No, myślę,
że tyle im starczy. Dobrze, a teraz idź na górę i zanieś dziewczynkom. Trzecie
drzwi na lewo – powiedziała i udała się w stronę z której przyszliśmy. Zanim jeszcze
zniknęła za drzwiami, dodała: - Ale pamiętaj, żeby zapukać. Dziewczyny
przymierzają sukienki i jedna z nich na pewno nie byłaby zadowolona, gdybyś
zobaczył ją półnagą.
Puściła mi
oczko i wyszła. Jedna z nich? A druga to co, przepraszam bardzo? Byłaby
szczęśliwa? Potrząsnąłem głową i wyszedłem. Udałem się w stronę schodów i jak pani babcia mnie poinstruowała, tak zrobiłem. Podszedłem do trzecich drzwi
po lewej stronie i delikatnie dwa razy zapukałem. Zaczekałem, aż po drugiej
stronie ktoś się odezwał. Otworzyłem wolno drzwi i moim oczom ukazała się duża,
jasna sypialnia. Naprzeciwko drzwi znajdowało się dwuosobowe łóżko, a na nim
siedziała Amy. Spojrzała na mnie i od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Czyżby
babcia cię przysłała? – zagadnęła.
- A jak. Nie
mam pojęcia, czemu akurat mnie wysłała, ale wolę się z panią babcią nie kłócić i
już pierwszego dnia nie podpadać – zaśmiałem się.
- No tak,
racja. I jak ci się u nas podoba? – spytała, biorąc sobie z talerza kawałek
ciasta.
- Póki co
lepiej niż na własnych zgrupowaniach rodzinnych, więc jest całkiem dobrze –
podsumowałem. Chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk otwieranych
drzwi.
Odwróciłem
głowę w tamtą stronę i zamarłem. Wpatrywałem się w osobę przed sobą i nie
mogłem zebrać myśli. Ba! Nie wiem w którym momencie wstrzymałem oddech, ale
kiedy tylko zaczęło mi brakować powietrza, ze świstem je wypuściłem.
Powędrowałem wzrokiem od dołu, aż dotarłem do jej oczu. Przyglądała mi się z
zaciekawieniem, ale oprócz tego dostrzegałem w jej oczach iskierki radości. Nie
mogłem odwrócić od niej wzroku. Stała w tej pięknej sukni ślubnej, a ja nie
wiedziałem, co ze sobą zrobić. Słyszałem gdzieś w oddali odchrząkiwanie Amy, ale
byłem tak pochłonięty Katie, że nie przeszkadzała mi obecność jej kuzynki. W
końcu Katie złapała za sukienkę i przeniosła wzrok na blondynkę.
- I jak
wyglądam? – spytała.
- Myślę, że
reakcja Jake’a jest wystarczającą odpowiedzią – zasugerowała ze śmiechem. Po
tych słowach otrząsnąłem się i spojrzałem na nią zdziwiony.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Przyniosłem wam tylko ciasteczka. I ciasto. Wiecie, jaka wasza
babcia jest – powiedziałem, odstawiając talerz ze smakołykami i nie wiedząc, co
zrobić z rękami, zacząłem mierzwić sobie włosy.
- No także
ten ja zejdę lepiej na dół i pomogę z walizkami – zakończyłem i biegiem stamtąd
wyszedłem.
***
- Widziałaś, jak szybko się zmył? – śmiałam się z Amy.
- A
widziałaś, jak nie wiedział co zrobić z rękoma i zaczął bawić się swoimi włosami
z zażenowania? – dodała blondynka.
- Taak, naprawdę go zamurowało, a to nieczęsty widok w jego przypadku – podsumowałam.
-
Wiedziałam, że coś do ciebie czuje. Po prostu wiedziałam!
- To o
niczym nie świadczy. Przestań się tak szczerzyć! Wiesz, że mam rację –
powiedziałam zirytowana.
- Nie, wiem, że ja ją mam. Jeszcze zobaczysz – powiedziała pewnym głosem. I dodała: - A teraz ściągaj moją sukienkę!
***
Następnego
dnia po południu, dopiero zaczęła się zabawa. Wszyscy biegali i szukali swoich
ciuchów, kąpali się, szykowali, kobiety malowały, czesały. Prawdziwe
szaleństwo, dlatego nasza czwórka i Andy schowaliśmy się u niego w garażu, żeby
jako tako to przeczekać i szykować się jako ostatni. Wczoraj siedzieliśmy do
późna razem z przyszłymi nowożeńcami i rodziną pana młodego. W sumie cała
młodzież zebrała się w jednym pomieszczeniu i do późna w nocy rozmawialiśmy i
wygłupialiśmy się. Poszliśmy spać jakoś grubo po drugiej. Nie mam pojęcia, jak
dzisiaj damy radę wytrzymać całą noc się bawiąc, ale wiem, że do prostych zadań
to nie będzie należało.
Niestety, ja
musiałam szybciej wyjść z garażu, żeby się wyszykować. Byłam druhną Amy i
dlatego powinnam jej ze wszystkim pomóc. Wzięłam swoją sukienkę i poszłam do
łazienki. Zabrałam długi prysznic, potem zaczęłam się malować, a w między czasie
włączyłam lokówkę, żeby się już nagrzała. Potem poprosiłam Alex, żeby mi
nakręciła włosy. Po około godzinie byłam gotowa. Założyłam moją kreację
druhny. Była to prosta, bez ramiączek, koloru żółtego sukienka. Delikatna, nie
jakaś ekstrawagancka. Prosta i skromna. To panna młoda ma przykuwać
uwagę, a nie którakolwiek z druhen. Alex omiotła mnie wzrokiem i z uznaniem
kiwnęła głową.
Kiedy się
wyszykowałam, przyjechała po mnie najlepsza przyjaciółka Amy z liceum,
Caroline. Razem pojechałyśmy do mojej zestresowanej kuzynki. Kiedy dotarłyśmy,
dwie pozostałe dziewczyny już tam były i malowały panną młodą. Jak tylko mnie
zobaczyła, rozpromieniła się i od razu przytuliła.
- Ale
ślicznie wyglądasz! Jake nie będzie mógł odwrócić od ciebie wzroku, zupełnie
jak wczoraj, zobaczysz – powiedziała podekscytowana.
- Daj
spokój. Dzisiaj wszyscy będą patrzeli na ciebie. Zróbmy z ciebie bóstwo, kochana.
Przez
następne kilka godzin, dopinałyśmy wszystko na ostatni guzik. Ja z Car
chodziłyśmy po sali i dyrygowałyśmy. Kwiaty tu, ciasta tam. Miałyśmy przy tym
niezły ubaw. Ale stres był, a jaki dopiero musiała mieć Amy. Kiedy dochodziła
godzina ślubu, weszłyśmy z powrotem na górę i zobaczyłam wyszykowaną blondynkę.
Wyglądała zza zasłony na wejście i oglądała wchodzących gości. Widać było po
niej, że bardzo się denerwuje. Kiedy odwróciła się w moją stronę uśmiechnęłam
się do niej ciepło.
- Amy,
wyglądasz prześlicznie.
- Tak?
Myślisz, że Philowi się spodoba? – spytała, strzelając palcami z nerwów.
- Tak.
Przestań tak robić, wszystko będzie dobrze, nie martw się – próbowałam ją
uspokoić. Kiwnęła głową w odpowiedzi i zaczęła potrząsać rękami. Po kilku
minutach przyszedł jej tata.
- Amy,
kochanie już czas
__________________________________________________
Nie bijcie! Błagam :(
W końcu jest, kolejny będzie o wiele szybciej.
Wiem, że nie wnosi zbyt wiele do fabuły ale jakbym miała dodać cały to czytalibyście trzynaście stron, więc myślę, że tak będzie lepiej. Więc....? Jak wrażenia i odczucia po przeczytaniu nowego rozdziału?
Mi Dios, widzę nowy rozdział! Jeej ^____^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :)
Rezerwuję sobie miejsce, postaram się wpaść wieczorem. Bo zawalont dzień tak bardzo.
Ściskam! :*
Chcialam po calym dniu poza domem skomentowac na kompie, ale laptop stwierdzil, ze nie chce sie zadawac z internetem. Szok. Wiec komentuje z telefonu.
UsuńRozdzial przeczytalam chwile po napisaniu powyzszego komentarza. Przyznam, ze bardzo mi sie spodobal :)
Rodzinka Kate jest radosna i jak widac bardzo zzyta, choc jej czlonkowie nie spotykaja sie za czesto. Serdecznie polubilam Andy'ego, ktory jawi sie nie tylko jako kuzyn, ale i dobry kumpel.
Jake chlopakiem Katie? Buahaha, jeszcze nie ;)
Amy i jej konspiracyjne przymierzenie sukienki - dobrze wiedzialam, ze chodzilo o wypytanie o Jake'a. Jego reakcja na widok Kate w sukni slubnej byla przewidywalna, niemniej ta scena w mojej wyobrazni wyglada wspaniale :3
Ja chce w koncu Jatie! No i opis slubu i wesela. Pewnie beda tance, a nasza dwojka podbije parkiet.
Uwazam, ze po tylu tygodniach ciszy dalas nam odpowiedni rozdzial, by nas udobruchac i zaintrygowac na tyle, bysmy chcieli tu wrocic.
Jest bardzo dobrze! :3
Czekam na nn ^^
Sciskam mocno! :*
Zdecydowanie uwielbiam rodzinę Parkerów i kuzyna Andy'ego :3
UsuńMasz rację... jeszcze ^^
Wiem, że była przewidywalna no ale jak inaczej mógł zareagować zakochany facet? :3
Jeszcze trochę kochana, jeszcze trochę <3
Ah to zobaczycie za jakiś czas jak się weselicho skończy dla naszych słodziaków :)
Ciesze się, że tak myślisz. Naprawdę <3
Dziękuje za komentarz <3
P.S Jak tylko znajdę trochę czasu to nadrobie u ciebie rozdziały!
Miałam przeczucie że dziś się coś tu pojawi :)
OdpowiedzUsuńRozdział przyjemny do czytania, śmieszny. Starznie spodobał mi się moment kiedy Jake zobaczył Katie w sukni ślubnej Amy. Lub: " Jak na gentlemana i lizusa przystało"
Nie sposób się nie uśmiechnąć . Czekam na kolejny
Pozdrawiam
~Paris
Jest już napisany jakiś czas, ale czekałam na poprawienie. Niestety nie mogłam się już doczekać, żeby w końcu coś dodać, więc dodałam niepoprawiony :)
UsuńRównież mi się ten moment podobał :3
Może kiedyś zobaczy ją w swojej sukni, ale tym razem w kościele stojąc przy ołtarzu...? ^^
Dziękuje za komentarz <3
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTylko przerwałaś w złym momencie, poczytałabym dalej xD
Jestem ciekawa, czy wszystko dobrze pójdzie i jak Jake zareaguje na żółtą sukienkę Katie. Przecież to jest najważniejsze >.<
Czekam na kolejny, mam nadzieję, że będzie w miarę szybko :3
No potem to już byłoby mi totalnie ciężko przerwać także myślę, że i tak wybrałam niezły moment :)
UsuńOh Katie będzie taaakaaa wystrojona, więc pewnie podobnie zareaguje :>
Za mniej więcej dwa tygodnie powinien być :)
Dziękuje za komentarz <3
Nie no, ten rozdział był... Taką inspiracją mojej wyobraźni ☻.
OdpowiedzUsuńAle Kate ma fajną rodzinę, jednak najbardziej polubiłam Amy. Nie dlatego, że właśnie bierze ślub ( no morzę troszkę), ale dlatego że zna Katie bardzo dobrze. Taaa, jasne wiedziałam, że będzie chciała wypytać Kate o Jake'a, to przymierzanie sukienek to tak pretekścik, w stylu Amy.
Uuu, czuję, że miłość kwitnie...♥ Haha, reakcja Jake'a mnie powaliła. Wiadomo, była trochę oczywista, no ale to było takie urocze...
,,Carl! Nie wiesz? No przecież ci mówiłam! To nowy chłopak naszej kochanej Katie'' -Taak, to mnie powaliło! Jake chłopakiem naszej Katie? Nie tak szybko. Przecież nasza Firefly tak szybko ich nie połączy...
Zgadzam się z Cleo M. Cullen, to jest oczywiste że nasz duecik podbije parkiet na weselu. Co nie znaczy, że tego nie chcę, wręcz przeciwnie- czekam na to z niecierpliwością! I oby tańczyli tak samo jak w tym klubie... Albo i jeszcze bardziej ☺
W sumie ten rozdział ma tylko jedną wadę... Skończył się w takim momencie, że wyobraźnie płata mi figle, co będzie dalej ;)
No i czekam na ten kolejny rozdziałek, który ma być podobno za 2 tygodnie ☻
Viks
Dalej nic sie nie stalo miedzy Dzejkiem a Kejti. Mam żałobe ;-;
OdpowiedzUsuńMoje oczy krwawią, widząc spolszczenia czysto brytyjskich imion ;__;
UsuńA czekanie na Jatie w końcu się opłaci.
świetne !!
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny <3 i ta reakcja Jake'a hahahaha :D to było normalnie zabujcze XD z wielką ciekawością i wyczekiwaniem czekam nn rozdział i życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuń/A
Cudo *-*
OdpowiedzUsuń/A
Jestem! Ależ stęskniłam się za Kate!
OdpowiedzUsuńNie napiszę Ci nic sensowengo. Mam tyle rozdziałów do nadrobienia! Wiedziałam, że nie będzie mógł oderwać od niej wzroku! Pocałują się na weselu? ;)