„Moment like this ”
Kolejny, zwykły, nudny dzień w
tygodniu. Nudne lekcje i o wiele zabawniejsze przerwy. Odkąd pogodziłam się z
Jakem można by powiedzieć, że meliśmy coś na kształt przyjaźni. Potrafiliśmy razem
żartować, śmiać się. Oczywiście nie przestaliśmy się kłócić, inaczej nie
bylibyśmy sobą, ale było zdecydowanie lepiej. Wbrew wszystkiemu ufałam mu. Może
nie popierałam tego, co robił z dziewczynami, ale i tak tego nie zmienię.
Przynajmniej nie zależy mu tylko na seksie. Znaczy w sumie zależy, ale nie
traktuje dziewczyn przedmiotowo. Sypia tylko z tymi, którym pasuje taki układ,
dzięki temu żadna z nich nie cierpi.
W ciągu kilku tygodni spędzaliśmy całą paczką bardzo dużo czasu. Wychodziliśmy na spacery, imprezy. Cierpiał na tym mój
związek z Ethanem. Naprawdę rzadko kiedy się widzieliśmy, ale nie brakowało mi jego
towarzystwa. Byłam z nim, żeby zapełnić czas, pustkę. Teraz znowu miałam dobre
stosunki z przyjaciółmi, a Ethan poszedł w odstawkę. Wydawało mi się, że on też
nie bardzo narzekał na taki obrót spraw. Byłam dla niego tylko zabawką, kolejna
dziewczyną do seksu. Nie to żeby mu przeszkadzało mieć dziewczynę i sypiać z
innymi. Nie byliśmy w typowym związku, tylko w takim otwartym,
niezobowiązującym. Nie byłam związana z nim emocjonalnie, więc się nie
czepiałam. Jednak nie chciałam dalej tego ciągnąć. Musiałam to jak najszybciej
zakończyć.
Zmierzałam w stronę sali tanecznej,
żeby trochę potańczyć. Moja głowa była pełna pomysłów, zupełnie jak kiedyś.
Cieszyłam się z każdego zatańczonego układu, a tworzenie nowego sprawiało mi
niesamowitą przyjemność. Emma kilka razy próbowała mnie przekonać żebym wróciła
do niej na zajęcia, ale za każdym razem odmawiałam. Było mi dobrze samej.
Zaczynałam się rozgrzewać kiedy do mojej sali weszła właśnie ona.
-Cześć, mam do ciebie małą prośbę.
Mogłabyś na momencik iść do dzieciaków? Muszę odebrać bardzo ważny telefon.
Poszłam do najmłodszej grupy
tanecznej. Dzieci były w przedziale od bodajże czterech do dziesięciu lat. Nie
było ich dużo więc postanowiłam zrobić im leciutką rozgrzewkę, tak jak to
zawsze robiła Emma. Wszystkie były takie pocieszne, pełne energii, entuzjazmu.
Aż chciało się z nimi pracować. Najwięcej energii i zapału miał chyba brat Jake’a, Sammy. Ten słodki, prawie pięcioletni chłopak podbił moje serce od razu jak go
poznałam.
Rozgrzewałam
się na sali, kiedy ktoś wszedł. Odwróciłam się w stronę nieproszonego gościa
z zamiarem wydarcia się. Jednak jak tylko się odwróciłam, zabrało mi mowę. Stał
przede mną mały chłopiec. Brązowe włosy, równie brązowe, małe, wpatrujące się we
mnie oczka i ogromny uśmiech. Podbiegł do mnie i dopiero zobaczyłam, że ktoś za
nim wchodzi. Jacob. Spojrzałam z powrotem na młodszego brata loczka. Mogłam
zobaczyć go teraz z bliska. Jego oczy były takie niewinne, śmiejące się. Obok
noska mogłam dostrzec małego pieprzyka, który tylko dodawał mu jeszcze
większego uroku. Jak dorośnie na pewno, tak jak starszy brat, będzie łamaczem
kobiecych serc. Wiem, że moje zdobył. A kiedy się odezwał, aż otworzyłam buzię
ze zdziwienia.
-Cześć,
nazywam się Sammy Nathaniel
Evans. A ty jesteś tą ładną przyjaciółką Alex, o której podsłuchałem? Prawda, Speedy? To ona?- zapytał się, odwracając w jego stronę. Loczek podszedł lekko
zażenowany, drapiąc się po karku, na co cicho się zaśmiałam.
-Jestem
Kate. Miło mi cię w końcu poznać, Sam. - Podałam mu rękę, była taka malutka.
-Możesz
mi mówić Sammy, jak wszyscy- powiedział, po czym schylił się i wyszeptał dość głośno do
Jake’a. - Miałeś rację, jest bardzo ładna, myślisz, że pójdzie ze mną na lody?
Nie
mogłam się powstrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem.
Od tamtej pory był moim oczkiem w
głowie. Uwielbiam tego dzieciaka. Często jak coś powiedział, to nie wiedziałam, co mu
odpowiedzieć. Po bracie miał całkiem niezłą gadkę. Zawsze potrafił poprawić mi
humor. Jak będę miała dzieci, to mam nadzieję, że będą tak słodkie jak Sammy.
Czekając na Emmę zaczęłam świrować
razem z dziećmi. Puściłam głośno muzykę, stanęliśmy w kółku. Co chwilę ktoś wchodził do środka i pokazywał swój własny, wymyślony na poczekaniu, taniec. Jednym
wychodzi to lepiej, drugim gorzej. Sammy zaliczał się do tych lepszych. Widać,
że bardzo lubił to robić. Pewnie smykałkę do tańca ma dzięki Jake’owi. Ciekawe
czy moje dzieci też będą to lubiły.
-Już jestem. O proszę, widzę, że
świetnie sobie beze mnie radzicie- powiedziała ze śmiechem Emma, wyłączając
muzykę. Dzieci spojrzały na nią przelotnie, po czym dalej świrowały, już bez
muzyki. Podeszłam do niej.
-Rany, jak to możliwe, że mają w
sobie tyle energii?- zdziwiłam się.
-Nie mam zielonego pojęcia.
Spojrzałam na Emmę. Była cała
rozpromieniona. Czyżby jakieś dobre wieści? Postanowiłam nie pytać, bo w końcu
to nie moja sprawa. Zebrałam swoje rzeczy i udałam się do sali znajdującej się
zaraz obok. Głównie w niej tańczyłam, bo reszta była zajęta. W sumie nie było
ich też nie wiadomo ile, bo cztery. W każdej znajdowało się duże lustro i w
dwóch były także poręcze do baletu. Swoją drogą chciałabym kiedyś spróbować zatańczyć
cały układ z tego stylu, ale, cóż, to nie mój konik. Wolałam szybsze klimaty jak
dancehall, hip-hop. Chociaż nie pogardziłabym czymś wolnym jak jazz. Chciałam
być wszechstronna, nie skupiać się tylko na jednym stylu tańca. Właśnie dlatego
tu przychodziłam, mogłam się sama rozwijać. Nikt niczego mi nie narzucał.
Przychodziłam, kiedy chciałam i tańczyłam co chciałam. Ah ta wolność.
W mojej głowie miałam już mniej
więcej układ. Lubiłam, kiedy było dużo ruszania biodrami czy biustem, a w tym
układzie miało być ich całkiem sporo. Musiałam jeszcze tylko znaleźć odpowiednią nutę,
dopracować i dostosować układ do danej piosenki. Włączyłam moją playlistę
przygotowaną do tańczenia. Były tu kawałki zarówno te nowsze z muzyki pop, ale
i starsze do których mogłabym stworzyć układ. Puszczałam każdą po kolei i
próbowałam kilka kroków, ale żadna mi nie pasowała. Zeszło mi na to z
czterdzieści minut. W końcu zdecydowałam się na Nicki Minaj- Super Bass. Może
nie była to jedna z moich ulubionych piosenek, ale do tego układu nadawała się
idealnie i już po pół godzinie miałam połowę piosenki. Kiedy za którymś razem
tańczyłam, stwierdziłam, że drzwi są jakoś dziwnie otwarte, kiedy jestem pewna,
że zamykałam. Wyłączyłam muzykę i odwróciłam się z założonymi rękami w stronę wejścia.
-No już, Jake. Wiem, że to ty, możesz
wejść - powiedziałam spokojnie. Po chwili drzwi się znacznie otworzyły i wszedł
Jacob. Ubrany był w zwykłe jeansy i bluzkę z jakimś dziwnym obrazkiem.
-Cześć, Katie. Co tam słychać? –
spytał niewinnie.
-Znowu mnie podglądałeś? Co w tym
takiego fajnego?
-Lubię ci się przyglądać, kiedy
tworzysz nowy układ. To źle? – powiedział w końcu.
-Nie byłoby w tym nic złego, gdybyś
wszedł na tę cholerną salę jak człowiek, a nie oglądasz przez szparkę w
drzwiach jak jakiś prześladowca – powiedziałam rozbawiona.
-Więc chcesz powiedzieć, że mogę tu
na luzie przychodzić i patrzeć na ciebie, kiedy tańczysz? – spytał z
głupkowatym uśmiechem.
-Tego nie powiedziałam, ale jak już tak
bardzo chcesz mnie oglądać to wolałabym, żebyś robił to jak normalny człowiek, ok? – Poddałam się.
-Dobra. A czasami, jakby mi się
zapragnęło, to mógłbym się do ciebie przyłączyć?
-Co masz na myśli? – spytałam podejrzliwie.
-Noo czy mógłbym z tobą czasami
potańczyć? No wiesz, jak w NY? – powiedział nerwowo, unikając mojego wzroku i masując
się niezręcznie po karku.
A mnie po prostu zatkało. Co mu się stało?
Czyżby brakowało mu tańczenia? Przecież miał teraz koszykówkę, robił to co kochał.
Więc czemu zaproponował mi coś takiego? Chciał się do mnie zbliżyć? Czy
rzeczywiście chodziło mu tylko o taniec? Nasze stosunki były całkiem dobre, więc
czemu nie? Przez te kilka sekund Jake przyglądał mi się uważnie, szukając jakiś
wskazówek co do mojej odpowiedzi. Nie chciałam, żeby coś błędnie zinterpretował
przez moją ciszę, więc kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. W odpowiedzi
posłał mi szeroki uśmiech.
-Dobra, muszę teraz odebrać Sama z
zajęć, ale jutro bardzo chętnie stworzyłbym z tobą jakieś cudo. Co ty na to, Katie?
-Mi pasuje. – Delikatnie się uśmiechnęłam.
Kiedy Jake był już przy drzwiach,
dodał:
-To nowy układ? – Kiwnęłam głową.
-Dobra robota Katie. Do zobaczenia- Zarumieniłam się.