„Everytime we touch”
Co w życiu sprawia, że ciągnie nas do
drugiej osoby? Nie mam na myśli miłości, tylko zwykłe przyciąganie, bo to
jeszcze dalekie od tego uczucia. Czy to przez wygląd, poczucie humoru czy
postrzeganie pewnych spraw w podobny sposób? Myślę, że wszystko ma znaczenie.
Sposób w jaki dana osoba mówi, jak radzi sobie z osobami słabszymi, bezbronnymi
czy ma do siebie dystans czy traktuje się z szacunkiem. Każdy element jest istotny.
Szczerze mówiąc nie wierzę w miłość
od pierwszego wejrzenia. Nie ma czegoś takiego. Istnieje za to „iskrzenie”.
Spotykasz osobę i nagle coś cię uderza. Nie, nie miłość. Na miłość potrzeba
dużo więcej. Trzeba dobrze znać tę osobę, znać jej zachowania, sekrety,
najskrytsze marzenia. Dopiero kiedy znasz wszystkie jej gesty, wspomnienia,
zachowania, można mówić o miłości. W innych przypadkach jest to po prostu
zauroczenie.
Więc co czułam do Jake’a? Bo
wczorajszej nocy coś poczułam. I za cholerę nie wiedziałam co. Bałam się.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żebym przekroczyła granicę przyjaźni, a
wydawało mi się, że z Jakem byłam coraz
bliżej jej zatarcia. Czy kiedyś się zakochałam? Taa, ale to zdarzyło się prawie dwa
lata temu. Byłam jeszcze dosyć młoda, więc co ja tam mogłam wiedzieć. Chociaż
mówi się, że nawet w tym wieku nie wiemy za bardzo, co to jest miłość, a co
dopiero kiedy miałam te szesnaście lat. Myślę, że to nieprawda. Jasne, że nie
wszyscy rozróżniają pojęcie miłość, zauroczenie czy pożądanie. Lecz część z nas
owszem i wie, czego oczekuje.
A ja? Wiem, czego chcę? Wiem, czym
się różnią te pojęcia? Chyba tak. Ale z Jakem było inaczej. Doprowadzał mnie do
szału swoim zachowaniem i sprośnymi żartami. Jednocześnie potrafił mnie
rozbawić i dzięki niemu znowu czerpałam radość z tańca. Coraz częściej
przyłapywałam się na tym, że jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Delikatne
muśnięcia czy uścisk na powitanie. To musiało coś znaczyć, prawda? Tylko że ja
niekoniecznie tego chciałam. Nie podobało mi się w jaki sposób moje ciało na
niego reagowało. Byliśmy przyjaciółmi i nic poza tym. Tak było dobrze. Tak,
tego właśnie chciałam. Przyjaźni. I niech tak zostanie.
***
Obudziłam się szybciej od budzika i
bezczynnie leżałam główkując. W końcu zdegustowana tokiem moich myśli, wstałam.
Postanowiłam ubrać się w bordowy sweter i do tego jasne jeansy z dziurami.
Wykonałam poranną toaletę, rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Rodzice już
siedzieli przy stole jedząc tosty. Przywitałam się z nimi i zaczęłam śniadanie. Kiedy już praktycznie je kończyłam, zszedł Lucas. Wziął jednego
tosta i poszliśmy do auta. Po drodze zgarnęliśmy naszych przyjaciół. Potem
weszliśmy do środka i usiedliśmy na parapecie. Niedaleko nas stała grupka szkolnych
dupków. Za każdym razem jak ich widziałam, miałam ochotę im strzelić w te
bezczelne buźki. Piłam sobie spokojnie sok pomarańczowy, kiedy usłyszałam ich
durnowate żarty o jednym ze szkolnych gejów.
- O, patrz! Idzie ten pedał. Ciekawe
ile już miał facetów? Hej, Mike! Jesteśmy bardzo ciekawi! Może podzielisz się
tym z nami? – zaśmiał się jeden z nich. Miał on długie do ramion blond włosy.
Oczywiście strasznie przetłuszczone, bo jakżeby inaczej.
- No, zaspokój naszą ciekawość! –
zawołał drugi. Chłopak szedł twardo dalej, próbując nie zwracać na nich uwagi.
- Hej, jełopie, do ciebie mówimy –
krzyknął blondyn i złapał chłopaka za ramię, odwracając go w ich stronę.
Zdenerwowana, ruszyłam w ich
kierunku.
- Hej! Co robisz? Zostaw go! –
zawołałam.
- O proszę, nasz koleżka ma
ochroniarkę. Tylko nie bij! –zaśmiali się, a mnie zalała krew.
- Co masz do niego, imbecylu? – spytałam
wściekła.
- Po prostu nie lubię nienormalnych
ludzi – odpowiedział ten z tłustymi włosami, podchodząc do mnie i stając bardzo
blisko mnie.
- No, oprócz lesbijek, one są
zajebiste! – wrzasnął jego kolega, na co blondyn z uśmiechem przytaknął głową.
Nie wytrzymałam. Wylałam cały mój sok
na jego twarz i go spoliczkowałam. Syknął z bólu i wkurzony zbliżył się do mnie, ale
Lucas i Jake szybko go powstrzymali, jednak mnie to nie wystarczyło. Podeszłam wściekła do niego i krzyknęłam:
- Ty pieprzony hipokryto! Albo
tolerujesz lesbijki i gejów, albo nie tolerujesz nikogo! Ty cholerna szujo, ty
skur… - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ czyjaś ręka mocno mnie odciągnęła.
- Kate, co tu się dzieje? – spytała wstrząśnięta
Emma, trenerka cheerleaderek.
Byłam wściekła, adrenalina aż we mnie
buzowała. Cała się trzęsłam ze złości. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy,
próbując się uspokoić. Po kilku sekundach było lepiej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
skonsternowaną twarz Emmy.
- Śmiali się z Mike’a, tylko dlatego,
że jest gejem – wydusiłam z siebie, prawie że szepcąc. Jej twarz zmieniła się
diametralnie. Patrzyła na mnie zaskoczona, żeby w następnej chwili odwrócić się z wściekłą miną w stronę chłopaków. Kiedy w końcu się odezwała, jej głos
ociekał jadem.
- Czy to prawda?
Nikt nie był na tyle śmiały i głupi,
żeby odpowiadać, więc wszyscy staliśmy w grobowej ciszy. Dopiero kiedy Emma
ponowiła pytanie, jeden z osiłków odpowiedział.
- Tak tylko się zgrywaliśmy… - Cicho
się tłumaczył.
- Zgrywaliście?! Czy wam już całkiem
padło na te łby?! Do dyrektora, ale to już! – wrzasnęła, ledwo co się hamując.
To teraz mieli pozamiatane. Wszyscy dobrze wiedzieli, że syn dyrektora jest
homoseksualistą i na pewno nie będzie popierał ich żartów.
Kiedy tych dwoje odeszło ze
spuszczoną głową za trenerką, dostrzegłam Sarah. Patrzyła na mnie z głupkowatym
uśmiechem, co doprowadzało do nawrotu mojej furii.
- To dla ciebie takie zabawne?! Już
zapomniałaś, że przyjaźniłaś się kiedyś z gejem? – wysyczałam.
- Słowo kluczowe to „przyjaźniłam”,
Kate. W czasie przeszłym – zaśmiała się. Miałam ochotę ją spoliczkować, ale
moją uwagę przyciągnęło coś innego. W jej lewej ręce spostrzegłam skręta.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
- Czy ty palisz zielsko? Do tego w
szkole? Czy ciebie już całkiem popierdoliło?! Co jest z tobą nie tak, do
cholery?! – wrzeszczałam.
- Najwidoczniej wszystko, skoro co
chwilę narzekasz – odpowiedziała w miarę spokojnie, chociaż w jej oczach
widziałam wściekłość.
A mnie zatkało. Wpatrywałam się w nią
z otwartą buzią, nie wiedząc co powiedzieć. Brunetka na moją reakcję prychnęła
i oddając skręta koleżance, odeszła.
- Katie? – usłyszałam cichy głos z tyłu
za mną. Jake. Dzień się nawet jeszcze dobrze nie zaczął, a ja już miałam dość. Pokręciłam głową i szybko się oddaliłam. Musziałampobyć teraz sama.
Udałam się pod najbliższą klasę.
Pierwsze lekcje minęły mi w zawrotnym tempie. Na długiej przerwie schowałam
się na jednym z oddalonych pięter. Przyjaciele co chwilę do mnie dzwonili, ale
nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Kilka ostatnich lekcji również minęło w
mgnieniu oka. Nie narzekałam z tego powodu. Kiedy tylko znalazłam się w domu,
poszłam do siebie i położyłam się do łóżka. Nie minęło sporo czasu jak
zasnęłam.
***
Jak tylko się obudziłam z
popołudniowej drzemki, udałam się na salę. Z głośników zaczęła lecieć muzyka. Jedna
z moich ulubionych piosenek wokalistki. Był to jeden ze spokojniejszych
kawałków, ale za to go uwielbiałam. Mogłam się wczuć w emocje piosenkarki. Wsłuchiwałam
się w nią i z wolna próbowałam dostosować kroki do melodii. Dać się całkowicie
ponieść mojemu ciału i ukrytych we mnie emocjach, które dusiłam w sobie, nie
pozwalając im ujrzeć światła dziennego. Powoli do muzyki tańczyłam podstawowy
krok walca, którego się nauczyłam na zajęciach z tańca towarzyskiego. Chodziłam
na nie jakieś dwa lata, kiedy byłam mniejsza. Tak, jestem bardzo
wszechstronną tancerką. Walc wiedeński
to taniec typowy do wykonania w parze. Ramiona oraz plecy wyprostowane, szyja
wyciągnięta. Nasze ramiona i ręce połączone. Niestety, nie dysponowałam w danej
chwili partnerem, więc musiałam poradzić sobie sama, lecz nie przeszkadzało mi
to zbytnio. Ręce swobodnie poruszały się
w rytm muzyki, zupełnie jak ciało. Bez pośpiechu stawiałam kroki, najpierw w jednej
linii, a następnie trochę je zmieniając i ruszając po kole. Chciałam się poddać
tej melodii, temu tańcu. Zamknęłam oczy, aby skupić się na muzyce i ruchach. Chciałam
zapomnieć o Sarze, Jake’u, Maxie. O otaczającym mnie świecie. Pragnęłam, żeby
teraz istniała tylko ja, ta piosenka i moja wyobraźnia względem tańca. Chciałam
dać się ponieść moim tanecznym instynktom. W miarę jak muzyka przyspieszała
moje kroki stawały się żwawsze. Ten taniec już nie przypominał tak do końca
walca, a miał też coś w sobie z jazzu. Szalałam po całej sali, pozwalając sobie
na wszystko. Wirowałam, skakałam niczym ptak. Czułam się tak samo wolna.
Oczywiście w pewnej chwili do sali
wszedł nie kto inny, jak Jake. Zastopowałam muzykę i spojrzałam na niego spode łba.
- Mogę się mylić, ale wydaje mi się,
że nie umawialiśmy się dzisiaj na tańczenie – zasugerowałam, krzyżując ręce na
piersiach.
- Szukałem cię – odpowiedział, jakby
oczekując, że tym stwierdzeniem wszystko wyjaśnił.
- Czemu? – spytałam, przeciągając
samogłoski.
- Martwiłem się. Od rana z nikim nie
rozmawiałaś. Nie było cię w domu, ani w domku na drzewie, więc pomyślałem, że
tutaj cię znajdę. I miałem rację – odpowiedział dumny z siebie.
- Wow, ale z ciebie Sherlock –
odparłam sarkastycznie, odwracając się do niego plecami. Sięgnęłam po wodę i wypiłam
łapczywie.
- Nie musisz być chamska, Katie. Co
tańczyłaś? Całkiem fajnie wyglądało – podsunął.
Przyjrzałam mu się uważniej. Czy on
nie wiedział, że to walc wiedeński? Jak to możliwe? Myślałam, że jest mniej
więcej obeznany w tańcach.
- Czy ty wiesz jak się tańczy walca?
– spytałam.
- Yyy, wiesz, kiedyś tam próbowałem,
ale no wiesz, jak to jest. Ja… - motał się w swojej wypowiedzi. Spuścił głowę i
drapał się po swojej lokowatej czuprynie. Zaśmiał się z jego nieudolnej próby
ukrycia, że nie potrafi tańczyć walca.
- To co tańczyłam to był walc. Chcesz
się nauczyć? – ponownie spytałam. Po chwili cichego spierania się z samym sobą,
kiwnął głową.
Włączyłam piosenkę jeszcze raz i
powoli pokazywałam mu podstawowe kroki. Nie były trudne, więc szybko załapał.
Spodobał mu się i postanowiliśmy, że ułożymy układ. Zaczynał się powoli, tak
jak piosenka. Później przyspieszał. Wiele razy mnie podnosił i okręcał. Ale to
było nic. Najcięższe było dla mnie, kiedy nasze ciała znajdowały się najbliżej siebie,
kiedy wpatrywaliśmy się w siebie, próbując odczytać wzajemnie własne myśli. Ale
najgorsza okazała się końcówka, kiedy odchylił mnie do tyłu i potem energicznie do
siebie przyciągnął. Jego prawa ręka znajdowała się na moim biodrze, a moja
prawa na jego włosach, delikatnie je mierzwiąc. Przez kilka sekund krążyliśmy
tak wokół siebie, głęboko się sobie przyglądając. Piosenka się skończyła, a my
teraz staliśmy do siebie przodem, głośno oddychając po niesamowitym wysiłku. W
tym momencie moje ręce znajdowały się na jego szyi, a jego ręce na moich
biodrach. Stykaliśmy się czołami.
Nagle usłyszeliśmy głośny aplauz ze
strony drzwi. Prędko się odwróciliśmy w tamtą stronę, sprawdzając, co się
dzieje. To była Emma i grupka od niej z zajęć. Poczułam się, jakbym została
przyłapana na gorący uczynku, przez co się zarumieniłam. Wiedziałam, że nie
robiliśmy nic złego, ale i tak dziwnie się czułam.
- To było wspaniałe! Jestem pod
ogromnym wrażeniem! – mówiła E. Tuż za nią polały się głosy aprobaty.
Zszokowani takim obrotem spraw, grzecznie podziękowaliśmy. Kiedy w końcu wyszli
na zajęcia, oboje odetchnęliśmy z ulgą i parsknęliśmy śmiechem.
- Idziemy na miasto? – zagadnął Jake.
Odparłam ciche „jasne” i poszliśmy. Krążyliśmy z nudów, nie mając co robić.
Poszliśmy w stronę plaży, na molo.
- Hm, a co powiesz na trochę
ponabijania się z ludzi? – spytałam.
- Co masz na myśli, Katie?
- Będziemy podchodzić do ludzi i
zakrywać im oczy. Potem będziemy pytali „Zgadnij kto to” i będziemy obserwować
ich reakcję – wyjaśniłam.
- Podoba mi się ten pomysł!
I tak zrobiliśmy. Reakcje ludzi były
przezabawne. Większość reagowała w sposób dość przewidywalny: kiedy
odkrywaliśmy oczy, mieli zbolałe miny i przepraszali, że nie pamiętają.
Niektórzy podłapywali grę i po odkryciu mówili coś w stylu: „O, cześć Lucy, jak
leci? Nie poznałem cię”. Mieliśmy niesamowity ubaw.
Potem chodziliśmy po mieście i kiedy
widzieliśmy, że ktoś robił zdjęcie, wpychaliśmy się w kadr gdzieś w tle. Potem
niczym dzieci uciekaliśmy, śmiejąc się. Kiedy zaczynało się już trochę
ściemniać, poszliśmy do mnie. Przywitaliśmy się z moimi rodzicami i poszliśmy
na górę. Sprawdziliśmy u Luka w pokoju, ale go oczywiście nie było. Zapewne był
jeszcze u Alex. Jak tylko weszliśmy do mojego królestwa Jake bez ceregieli
rzucił się na moje łóżko, rozkładając się. Zdegustowana prychnęłam niczym
kotka. Loczek zaskoczony nieoczekiwanym dźwiękiem podniósł głowę, żeby na mnie
spojrzeć. Kiedy zobaczył moją naburmuszoną minę i skrzyżowane ręce parsknął
śmiechem.
- No chodź, znajdzie się gdzieś tu
dla ciebie miejsce, złośnico – zasugerował, robiąc mi miejsce.
Przewróciłam oczami i położyłam się
obok tego głupka. Moje myśli zaczęły kręcić się wokół przyszłości. Po raz
kolejny. Coraz częściej o niej myślę. Nie wiem co z uczelnią. Czy się dostanę
do Juilliard College. Czy bym chciała? No jasne, tym bardziej, że wróciłam do
tańca i naprawdę chciałabym związać z nim przyszłość.
- Jake, do jakiego college się
wybierasz? – spytałam.
- Chciałbym się dostać na Duke. Mają
tam najlepszy program dla koszykarzy. Jeszcze kilka miesięcy temu nie myślałem,
że pójdę do jakiegokolwiek college. A teraz chcę iść do jednego z lepszych w
Stanach. Pytanie tylko czy się dostanę.
- Wiem, że tak. Byliby osłami, gdyby
cię nie przyjęli – zasugerowałam, odwracając się w jego stronę. Przez chwilę patrzyliśmy
sobie głęboko w oczy. Potem Jake odwrócił się na bok i oparł głowę o lewą rękę.
- A ty? Lucas coś mówił, że masz
jeden w planach – powiedział.
- Tak, Juilliard, ale zobaczymy, czy
się dostanę – odpowiedziałam.
- Byliby osłami gdyby cię nie
przyjęli – zacytował moje słowa Loczek. Parsknęłam śmiechem.
Nie wiem, ile jeszcze siedzieliśmy i
rozmawialiśmy. Ale jakoś nie zwracałam uwagi, która była godzina. W pewnym momencie
przeciągle ziewnęłam, a po mnie Jake. To był dla nas znaczący znak, że trzeba
już kończyć i zbierać się do spania. Pożegnałam się z brunetem i poszłam się
wykąpać. Czysta i pachnąca położyłam się do łóżka i włączyłam sobie bajkę
disneya „Tarzan”. Co ja poradzę, że mam do tych bajek słabość? Po chwili
usłyszałam pukanie do drzwi.
- Zapomniałem telefonu – wyszeptał Jake,
wychylając delikatnie głowę przez drzwi.
Zaczęłam gorączkowo szukać między
kołdrą jego telefonu. Po kilku sekundach go odnalazłam. Wstałam i z ulga
oddałam ją właścicielowi, ale Jake nie wychodził. Wpatrywał się we mnie jakby
zobaczył mnie pierwszy raz w życiu.
- Jacob? Wszystko w porządku? –
spytałam niepewnie.
- Czy ty śpisz bez stanika? –
odpowiedział tylko, całkowicie ignorując moje pytanie. Spojrzałam na siebie i
zamarłam. No tak, moja piżama.
- Tak Jake, bez stanika, bez majtek.
Tylko bluzka i spodenki – powiedziałam, krzyżując ręce na piersi, żeby choć
trochę zakryć przebijającą część.
- Ekhem, a mogę spytać czemu?
- Jake, chcę odpocząć, nie mam
zamiaru uciskać… części intymnych także w nocy. Jasne? – spytałam. Był tak
zaskoczony, że tylko kiwnął w odpowiedzi głową. Po chwili dodał:
- Czy ty oglądasz „Tarzana”?
- Daj mi już spokój i idź sobie! –
zaśmiałam się i w mgnieniu oka wypchałam go za drzwi. Co za upierdliwy
człowiek.
_____________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać. Niestety nie sprawdzony, więc śmiało wytykajcie błędy :)
Wiem, że jeszcze się nic między nimi nie wydarzyło, ale spokojnie już naprawdę prawie, prawie. Niewiele brakuje, aby nasze dwa gołąbeczki w końcu się spiknęły.
Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział, dlatego proszę o cierpliwość robaczki. Do następnego! <333
_____________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać. Niestety nie sprawdzony, więc śmiało wytykajcie błędy :)
Wiem, że jeszcze się nic między nimi nie wydarzyło, ale spokojnie już naprawdę prawie, prawie. Niewiele brakuje, aby nasze dwa gołąbeczki w końcu się spiknęły.
Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział, dlatego proszę o cierpliwość robaczki. Do następnego! <333