#14


„What’s Left of Me”

            Od konfrontacji mojej i Jake’a minęło kilka tygodni. Tak jak obiecał, zostawił mnie w spokoju, chociaż nie obeszłoby się od czasu do czasu bez docinków. Poza tym starał się ze mną nie rozmawiać, nawet nie patrzeć. Ale nie powiem żebym narzekała. Było cudownie. Nie wchodziliśmy sobie w drogę, ograniczamy rozmowy do minimum. Czego tu więcej od życia oczekiwać? Szłam właśnie na ostatnią lekcję, fizykę. Niestety na tej lekcji siedziałam z szanownym Panem Evansem. Usiadłam do naszej ławki, która znajdowała się na samym końcu pod oknem. Wyjęłam mój uniwersalny zeszyt, jak zawsze założyłam słuchawki i zaczęłam w nim szkicować. Po chwili przysiadł się Jacob. Nie zwracałam na niego uwagi, kiedy w pewnym momencie zaczął mnie szturchać.
            -Czego chcesz?- spytałam wściekle, zdejmując słuchawki.
            -Lekcja się zaczęła, jakbyś nie wiedziała, i nauczyciel już jest- odpowiedział.
            Zaczęłam zwijać słuchawki, a nauczyciel zaczął prowadzić lekcję,  kiedy znowu usłyszałam jego nieznośny głos.
            -Tak przy okazji, nie wiem, co jadłaś, ale przydałoby ci się zjeść miętówkę albo ze dwie - powiedział z zadziornym uśmiechem, a po chwili dodał: - A najlepiej z dziesięć.
           A mnie na sekundę wmurowało, żeby w następnej zrobić się cała czerwona ze złości.
            -Oh, wow, serio? Masz może jakąś?- spytałam, wkładając to jak najwięcej ironii potrafiłam.
            -A tak się składa, że mam- powiedział, wyciągając z plecaka całą paczkę jeszcze nie otworzonych miętówek.
            Wzięłam i wpakowałam sobie kilkanaście do ust. Całą buzię miałam nimi wypełnioną, aż dziwne że się nie udławiłam. Jak tylko zobaczył mnie z chomiczymi policzkami, buchnął śmiechem na całą klasę, co przykuło uwagę nauczyciela.
            -Evans, czy powiedziałem coś śmiesznego?- spytał poirytowany. Oho, czyżby kolejna pani z portalu randkowego go rzuciła? Zaśmiałam się w duchu.
            -Nie, nie, skądże. To bardzo ciekawe co pan mówi-powiedział, hamując kolejny napad śmiechu.
            -Panno Parker, ma pani coś do dodania?- spytał, na co szybko pokiwałam głową, żeby tylko odwrócić od siebie uwagę i żeby nie zauważył moich dużych policzków.
            -Panno Parker! Czy Pani je na mojej lekcji? – spytał, zbliżając się w naszą stronę. Z mojej lewej strony usłyszałam ciche parsknięcie. O nie! Tak się nie będziemy bawić!
            Wzięłam rękę Jake’a i wyplułam wszystkie miętówki na jego dłoń, a cała klasa buchnęła śmiechem, w tym, może nie tak jak reszta, ale jednak, i nauczyciel. Zadowolona z siebie spojrzałam na minę Jake’a. Miał ją niesamowicie zdziwioną, ale w kącikach ust dostrzegłam błąkający się uśmiech, więc uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
            -No dobrze, już dobrze. Proszę o spokój. Skupmy się na lekcji. A wy- wskazał na nas, nadal się uśmiechając- uspokójcie się już.
            Nie minęło dziesięć sekund, jak usłyszałam szept Jake’a.
            -Taką zadziorną i zabawną cię pamiętam.
            Spojrzałam na niego, delikatnie się uśmiechnęłam i odwróciłam w stronę okna, a Jake poszedł wyrzucić miętówki. Resztę lekcji przesiedzieliśmy w ciszy.
           Była środa, więc po lekcjach odbywał się trening cheerleaderek. Od czasu kiedy Jake pomagał mi przy inspiracji, miałam naprawdę mnóstwo pomysłów, ale jakoś brak mi motywacji. Kiedyś robiłam to, ponieważ zależało mi, żeby się dostać na studia taneczne na Julliard Dance, ale teraz? W sumie tańczyłam z przymusu, żeby dyrek mnie nie zawiesił albo co gorsze wydalił ze szkoły. Chodziłam na treningi, starałam się coś pomagać Alex w układach, ale to nie to samo co kiedyś. Nie miałam pojęcia, co musiałoby się stać, żebym znowu zapałała miłością do tańca.
            Szłam do szatni, kiedy przed drzwiami prowadzącymi do niej, spotkałam gruchającą parkę. Odkąd byli razem, nie widzieli świata poza sobą. Zachowywali się jak te wszystkie milusie pary, z tym, że oni nie byli tak przesadnie słodcy i nie mówili do siebie skarbeńku, króliczku. Cale szczęście, bo chyba bym ich zabiła z tej słodkości.
            -Co się tu wyprawia? Co to za ślimaczek?- spytałam rozbawiona. Słysząc mój głos, oderwali się od siebie wystraszeni.
            -Jezu, Kate! Nie strasz- powiedział Lucas.
            -Dobra, dobra. Dosyć już tych buziaków. Idziemy na trening, ale to już!- zarządziłam.
            Dali sobie buziaka na pożegnanie, a że trwał on dość długo i z każdą chwilą się pogłębiał, chwyciłam Alex za rękę, tym samy odrywając ją od mojego brata i wciągnęłam do damskiej szatni. No ile można się żegnać! Widać w ich przypadku bardzo długo. Alex pomruczała coś pod nosem, po czym zaczęłyśmy się przebierać wraz z innymi dziewczynami. Było jeszcze sporo czasu przed treningiem, więc te dziewczyny, co się przebrały, poszły już na salę. Po chwili razem z Alex również do nich dołączyłyśmy. Siedziałyśmy na trybunach i rozmawiałyśmy o głupotach. Na salę wbiegła wiecznie roztrzepana Lexi z płytą w ręce.  Włożyła ją do odtwarzacza i z głośników poleciała piosenka Spice Girls- Wannabe. Oczywiście dziewczyny od razu wstały i zaczęły do niej świrować, w tym Alex, której niestety udało się mnie wyciągnąć. Tańcowałyśmy niczym piosenkarki w teledysku, głośno się przy tym śmiejąc. Chłopacy słysząc jakiś hałas dochodzący z sali, wyszli z szatni, a że większość miała dystans do siebie, to podbiegli i zaczęli świrować z nami. Kiedy tak tańcowaliśmy, w pewnym momencie ktoś wyłączył muzykę. Wszyscy spojrzeli na intruza, który śmiał przeszkodzić nam w tak przyjemnym momencie. Był to trener Goldwyn, a obok niego stała rozbawiona Emma.
            -Widzę, że nie brakuje wam dzisiaj humoru, a tym bardziej siły. Musimy ją jakoś spożytkować, więc na początek może pięć kółeczek wokół sali- powiedział, krzyżując ręce, zadowolony z siebie.
            Wszyscy z pomrukiem niezadowolenia zaczęli biegać. Przy końcówce drugiego kółka w końcu zjawił się roztrzepany, z koszulką na lewej stronie, Jacob. Trener coś na niego wrzeszczał, po czym wskazał na nas ręką. Jake dołączył do nas. Dosłownie pięć sekund później weszła w nie lepszym stanie niż on Diana. Dziewczyna, widząc Jake’a, posłała mu seksowny uśmiech i pomachała do niego. Zmienił się, huh? Dobre sobie. Dalej był tym samym, wykorzystującym dziewczyny, dupkiem. Pokręciłam lekko głową. Kiedy skończyłyśmy biegać, Emma wzięła nas na bok.
            -Dobra dziewczyny, mamy dwa tygodnie na dopracowanie układów, później zaczynają się mecze i turnieje, więc trzeba się sprężyć.  Wszystkie układy od początku- zarządziła.
            Póki co układów było trzy. Większość ułożyła Emma, ale było też kilka moich fragmentów, które podpatrzyłam od dziewczynek ze skakanek. Tylko jeden był dokończony w całości, a pozostałe dwa tylko w połowie. Zawsze po treningu tańca zostawałyśmy dodatkową godzinę z Emmą i wymyślałyśmy nowe kroki. Dzisiaj miała zajęcia z najmłodszą grupą taneczną. Miałam przyjść i trochę poćwiczyć, więc zaraz po nic nie wnoszącym treningu, udałam się do domu. Zjedliśmy z Lucasem zupę, na szybko zrobioną przez mamę. Poszłam do pokoju przebrałam się i spakowałam strój wygodny do tańca. Miałam jeszcze ze dwie godziny wolnego czasu, które przeleżałam na moim niesamowicie wygodnym łóżku, myśląc.
            Co dalej? Co tak naprawdę chcę robić z moim życiem? Co będę robiła po szkole? Jednak pójdę do Julliard Dance czy skończę, pracując jako barmanka? A może będę kurą domową? Niee, nie chciałabym. Oczywiście chciałam mieć dzieci, najlepiej trójkę. Dwójkę chłopców i jedną dziewczynkę. Jakie one będą? Będą podobne do mnie czy bardziej do ojca? A kim w ogóle będzie ich ojciec? Czy już poznałam osobę, z którą spędzę resztę życia?  Będziemy się dogadywali czy wiecznie kłócili? A może po kilku latach małżeństwa nie będziemy się już kochać tylko ignorować albo dalej będziemy darzyć się ogromną miłością? Jaki on będzie? Miły, spokojny, kochany, opiekuńczy czy może impulsywny, agresywny, zimny, irytujący? Mogłabym kogoś takiego pokochać? A może będzie pomieszaniem tego wszystkiego? Jak będzie mnie traktował i nasze dzieci? Gdzie będziemy mieszkali? W willi, domku jednorodzinnym, bloku? A co z naszymi przyjaciółmi? Co z Lucasem, Alex? Czy będą razem do końca życia? A Tayler? Znajdzie w końcu tę jedyną? Czy nadal będziemy się przyjaźnić? Spełnią swoje marzenia? Będą robili to, co kochają? A może któreś z nas nie dożyje momentu założenia rodziny? Albo w ogóle nie dożyje końca szkoły? Jak Max? A co z Sarah? Kiedyś była mi równie bliska co Alex. We trójkę byłyśmy nierozłączne, kiedy jeszcze nie obchodzili nas faceci. Liczyłyśmy się tylko my, walka z Lucasem, Taylerem i Loganem. Jak to się stało, że jeden z naszej paczki nie żyje, drugi wyjechał, a Sarah zmieniła się w królową lodu? Życzyłam jej jak najlepiej. Kochałam jak siostrę. Była po uszy zakochana w moim starszym bracie. Co ją zmieniło? Czemu przestało jej na nim zależeć? Na nas wszystkich? Popularność? Miała nas dość? Co? Przywiązywanie się do ludzi jest głupie. I bolesne. No bo na jakiego czorta przywiązywać się do kogokolwiek, skoro i tak prędzej czy później odejdzie? W ten czy inny sposób. Mam dość ludzi, którzy odchodzą. Ten ból jest nie do zniesienia. Poczucie straty, bezsilność. Całe życie jest bólem. Niech się on już skończy.
            Poderwałam się szybko do pozycji siedzącej. Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczęłam płakać. Otarłam szybko łzy. Muszę się wyzbyć tego bólu. I jedyny skuteczny sposób jaki znałam od ostatnich kilku miesięcy, to alkohol. Poderwałam się z zamiarem pójścia do jakiegoś baru, ale coś mnie zatrzymało, a mianowicie pewne zdjęcie wiszące nad moim łóżkiem. Fototapeta, która ukazywała mnie podczas tańca.
            „(...) Taniec jest dla mnie lekarstwem. A po tym, w jaki sposób o nim mówisz wnioskuję, że również i dla ciebie. Czemu nie pozwolisz, żeby cię wyleczył?"- W swojej głowie usłyszałam głos Lisy. No właśnie, czemu nie?
            Wzięłam moją torbę i ruszyłam w kierunku sali tanecznej Emmy. Włączyłam pierwszą piosenkę, która była i postarałam się w nią dokładnie wsłuchać. Od razu ją poczułam i z niesamowitą energią zaczęłam tańczyć. Każdy ruch próbowałam pokazać z siłą, starając się wyrzucić ten cały ból i złość, które w sobie dusiłam. Nie miałam pojęcia, ile czasu, do ilu i jakich piosenek tańczyłam. Nie skupiałam się na tym. Nie myślałam, tylko tańczyłam. Kiedy w końcu zabrakło mi sił, położyłam się na zimnej podłodze, cała spocona.
            Patrząc w sufit, pomyślałam jak dobrze jest znowu żyć. 

#13


„Say something”

Do końca tygodnia starałam się unikać Jake’a jak ognia. Strasznie działał mi na nerwy. Ale może chodziło też o to, że nadal w kółko od nowa krążyły po mojej głowie słowa, które wypowiedział w NY? Starałam się udawać, że nic mnie to nie obchodziło, ale prawda była taka, że za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, przypominałam sobie, jak świetnie się przy nim czułam, a on okazał się być dupkiem jak każdy inny facet. Pokręciłam lekko głową, żeby uwolnić się od myśli o nim i postarać się znaleźć strój na dzisiejszy wieczór. Mieliśmy iść na karaoke, a tam mój braciak miał zaśpiewać miłosną piosenkę dla mojej przyjaciółki. Tak, to był mój genialny plan. Byłam pewna, że Alex będzie zachwycona. Postanowiłam, że założę bluzkę z napisem Jack Daniels i do tego rurki z dziurami i trampki. Poszłam z przygotowanymi rzeczami do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Wymalowałam mocno oczy, a włosy spięłam w luźną kitkę. Gotowa.
***
To już dzisiaj. Zrobię to. Zdobędę dziewczynę idealną. Przygotowywałem się na ten dzień od tygodnia. Szliśmy w piątkę na karaoke. Miałem zaśpiewać dla Alex. Zawsze lubiła, jak grałem na gitarze. Jak wyjeżdżaliśmy z rodzicami pod namioty i było ognisko, to ja grałem na gitarze różne znane piosenki i wszyscy je śpiewaliśmy. Miałem nadzieję, że ten pomysł wypali. A co jeżeli jej się nie spodoba? Jeżeli zapomnę słowa piosenki? Albo się zatnę? Cholera! Będzie dobrze! Nie możesz tego schrzanić!
-Luke, dobrze się czujesz?- spytała Alex, delikatnie dotykając mojego ramienia.
Jakie ona ma cudowne perfumy! A spodenki, które założyła idealnie opinają jej idealny tyłek, natomiast bluzka, trochę przykrótka, ukazywała jej idealnie płaski i opalony brzuch. Włosy miała oczywiście rozpuszczone i w tej chwili lekko powiewały.
-Tobie też jest tak gorąco? – spytałem zachrypniętym głosem, więc od razu odchrząknąłem. Usłyszałem tylko cichy śmiech Kate. Ta to jak zwykle się ze mnie nabija.
-Jest cieplutko, ale bez przesady- dotknęła ręką mojego czoła, a ja jak jakiś czternastolatek znieruchomiałem. - Jesteś rozpalony. Może wróć do domu, bo się jeszcze rozchorujesz.
-Nie, wszystko w porządku. Nic mi nie jest. O, już jesteśmy -zauważyłem.
Weszliśmy do zatłoczonej sali. Chwilę czasu szukaliśmy miejsca z Kate, żeby było idealnie widać scenę. Kiedy w końcu znaleźliśmy, razem z Taylerem poszedłem po coś do bicia. Przywitałem się z Jerem. Kiedy kupiliśmy napoje, poszliśmy na miejsca. Scena już była oblegana. Większość tych, którzy tam występowali, była już porządnie wstawiona. Przeprosiłem na chwilę i poszedłem na zaplecze po gitarę, którą wczoraj przyniosłem. Wziąłem głęboki oddech, a po nim kolejny i kolejny. Kiedy mocno piany facet koło trzydziestki zszedł ze sceny wkroczyłem. Wziąłem ze sobą krzesło i gitarę. Nakierowałem mikrofon na moje usta i lekko zmieszany powiedziałem.
-Yy nie bardzo wiem, co robię, ale mam nadzieję, że tego całkowicie nie spieprzę. Ta piosenka jest kierowana do pewnej uroczej blondynki o pięknych niebieskich oczach-mówiąc to, patrzyłem na nią.
Wziąłem gitarę i zacząłem grać. Patrzyła na mnie zaskoczona, ale poza tym nie mogłem wyczytać kompletnie nic z jej wyrazu twarzy. Już nie wiele myśląc, zacząłem grać.

We're the best of friends 

And we share our secrets 

She knows everything 

That is on my mind 

Lately, something's changed 

As I lie awake in my bed 

A voice here inside my head 
Softly says


Do tej pory patrzyłem na struny i starałem się unikać patrzenia na nią. Oczywiście, nie wychodziło mi to przez cały czas, bo wzrok uciekał w jej kierunku. Dopiero przy refrenie się poddałem i skupiłem całą uwagę na niej.

Why don't you kiss her? 

Why don't you tell her? 

Why don't you let her see 

The feelings that you hide 

Cause she'll never know 

If you never show 

The way you feel inside


Przez resztę piosenki nie mogłem oderwać od niej wzroku. Czułem, jak te durne motyle, baa, pterodaktyle, świrują mi w brzuchu. Kiedy skończyłem, ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Zamiast zrobić cokolwiek, dalej tam siedziałem i patrzyłem. Żadne z nas nie było w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu. Dopiero, gdy widownia zaczęła bić brawo, wyszedłem z transu". Wstałem, lekko się ukłoniłem i zszedłem ze sceny. Kiedy wróciłem, zastałem przyjaciół siedzących przy stoliku. Bez Alex.
-Gdzie… - W pół zdania przerwała mi Kate.
-Wyszła na dwór, żeby się przewietrzyć. Idź do niej, Luke - powiedziała, ściskając delikatnie moją rękę.
Pokiwałem głową i ruszyłem do wyjścia. Było już trochę chłodno. Klub znajdował się niedaleko plaży i stwierdziłem, że tam właśnie poszła. Nie myliłem się. Stała i spoglądała na fale. Zarzuciłem jej moją kurtkę na ramiona i stanąłem obok niej. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy. Czułem, jak z każdą minutą moje serce przyśpiesza. Alex odezwała się pierwsza.
- Przepraszam, że wyszłam - powiedziała, nie patrząc na mnie.
-Hej, spokojnie, nic się nie stało. Mam tylko nadzieję, że cię przez to nie stracę- powiedziałem, patrząc przed siebie.
-O czym ty mówisz?- spytała zdziwiona. Po raz pierwszy, odkąd tu staliśmy odwróciła się w moją stronę. Widziałem ślady łez na jej policzkach. Zabolało.
-No… Mam nadzieję, że będziemy się dalej przyjaźnić, mimo mojej wtopy- powiedziałem. Pod koniec głos mi się lekko złamał.
-Co ty wygadujesz?! – teraz była wkurzona. Kurde, o co jej chodzi?
-Słuchaj, rozumiem, że nie czujesz tego samego i naprawdę nic się nie stało. Jakoś przeżyję. Tylko proszę, nie odpychaj mnie od siebie. Nie chce cię całkowicie stracić.
-Nie czuję tego samego?! Tak właśnie myślisz?! – spytała z bólem na twarzy.
-No... tak – wydusiłem. To wszystko było naprawdę trudne. Odwróciłem wzrok. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
-Spójrz na mnie. Myślisz, że mi na tobie nie zależy?- Kiedy delikatnie kiwnąłem głową, wplotła swoje ręce w moje.
-Ty kochany idioto. Naprawdę jesteś taki ślepy? Czy ty nie widzisz, jak za każdym razem, kiedy jesteśmy na plaży, wpatruję się w ciebie, jak jakaś napalona fanka? Jak reaguję na każdy twój dotyk? Jesteś taki czuły i opiekuńczy. A ta piosenka? Przepiękna. Kocham ją i kocham ciebie.
Wpatrywałem się w nią i nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobię, serce wyskoczy mi z piersi. Złapałem jej twarz i pocałowałem. Chciałem, żeby nasz pierwszy pocałunek był delikatny, ale jak zawsze wyszło inaczej. Nasze języki od razu zaczęły toczyć zaciekłą walkę. Alex co chwilę gryzła moją wargę. Przysunąłem ją jeszcze bliżej. Chciałem, żeby między nami nie został ani skrawek przestrzeni. W tej chwili czułem się najszczęśliwszym facetem na ziemi.
***
-Jak myślicie? Dogadają się?- spytał ożywiony Tay.
-Żartujesz? Mogę się założyć, że właśnie w tej chwili siedzą i rozkoszują się swoją obecnością - powiedziałam pewnym głosem, pijąc drinka.
-Bardzo chętnie się założę- powiedział Jake.
-O co?- spytałam z kpiną w głosie.
-Twierdzisz, że po prostu siedzą i się sobą „rozkoszują”?- mówiąc to, zrobił cudzysłów w powietrzu. - Ja myślę, że poszli dalej i zapewne w tej chwili się pożerają, jak nie więcej. Jeśli wiesz, co mam na myśli- zakończył z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Ponosi cię trochę wyobraźnia, Jake- odpowiedziałam zniesmaczona. Jemu tylko jedno w głowie. Po chwili dodałam. - Dlatego z przyjemnością z Tobą wygram. A co się zakładamy?
-Jeżeli wygrasz, to dam ci jeździć moją furą przez tydzień, a jeżeli ja wygram to... pocałujesz, pierwszą osobę, która tutaj wejdzie- powiedział, szeroko się uśmiechając.
-Zapomnij! – powiedziałam wściekła.
-Co już nie jesteś taka pewna, że nic nie robią? – śmiał mi się w twarz.
Patrzyłam zła na niego. Jest mała szansa, że się mylę. Ale ten jeden procent zawsze istniał. Nie chciałam wyjść na tchórza.
-Dobra, ale jeżeli wygram, to dostaję twój samochód na tydzień i dajesz mi przez ten czas spokój. Jasne?
-Jak słońce. – Czy wspominałam już, że nie cierpię tego jego durnego uśmieszku? Złapaliśmy się za ręce, a Tayler patrząc na mnie z powątpieniem, przeciął. Wstaliśmy, żeby sprawdzić, które z nas miało rację. Proszę, nie całujcie się. Leżcie spokojnie na plaży. Błagam!
Wyszliśmy z klubu. Szybko omiotłam wzrokiem przestrzeń na zewnątrz w poszukiwaniu moich przyjaciół.
-Nie ma ich tu. Pewnie się już zmyli- powiedział Tay.
- Jeżeli gdzieś poszli to na pewno na plażę- powiedziałam pewna.
Już po chwili szliśmy w stronę wejścia. Stali przy belce. Ręce mojego brata były położone po obu stronach bioder mojej przyjaciółki. Ich usta były naprawdę bardzo blisko siebie. Od pocałunku dzieliło ich milimetry. Nie, nie, nie, nie, nie!
-Lucas! Alex! Tu jesteście. Wszystko w porządku?- krzyknęłam, przerywając im. Lucas spojrzał na mnie zły. Ale w jego oczach widziałam, jak bardzo był szczęśliwy. I nagle się uspokoiłam. Wiedziałam, że między nimi wszystko dobrze. Spojrzałam zadowolona na Jake i wyciągnęłam rękę po jego kluczyki do auta.
-O nie, nie, nie, nie, nie! Nie ma mowy! –powiedział wkurzony.
-Zakład to zakład! Dawaj kluczyki, Jake!- powiedziałam obszukując go. Kiedy miałam złapać ostatnią jego kieszeń, uprzedził mnie i szybko je wyjął. Podniósł rękę tak, żebym nie mogła złapać. Kurde, czemu on musi być taki wysoki?!
-Hej, hej, hej! O co tym razem się kłócicie? – spytała Alex, stając między nami.
-W skrócie? Założyli się. Kate twierdziła, że nie będziecie nic robić, prócz siedzenia i gadania, a Jacob, że będziecie się co najmniej pożerać- uświadomił ich Tayler.
Patrzyła na nas, co chwilę otwierając i zamykając usta, jakby chciała coś powiedzieć. W końcu machnęła ręką zrezygnowana i podeszła, żeby się przytulić do mojego brata.
-Nie mam do was siły. Zachowujecie się jak przedszkolaki. Nie potraficie ze sobą wytrzymać chociaż godzinę bez kłótni czy chamskiego docinku?- spytała zrezygnowana.
-Wybacz Alex, ale z nim to niemożliwe- powiedziałam, krzyżując ręce.
-Da się. Tay i Luke jakoś z nim wytrzymują, tylko ty masz z nim problem- powiedziała wkurzona.
-Wybacz, ale nie lubię aroganckich gnojków!- powiedziałam, stając naprzeciwko niej.
-Jezu! Czy ty nigdy nie odpuszczasz?! To było dwa miesiące temu! Zmienił się!- praktycznie wykrzyczała, odsuwając się od mojego brata.
-No nie wiem. Moim zdaniem wcale się nie zmienił przez te miesiące. To niemożliwe!
-A to niby czemu? Ty ze wszystkich znanych mi osób, powinnaś najbardziej rozumieć, że każdy może się zmienić!- Że co?!
-A co to niby ma znaczyć?! – Co ona do cholery sugeruje?!
-Ej, dziewczyny, dajcie spokój- powiedział cicho Lucas.
-Nie teraz, Luke- powiedziała Alex, by zaraz znowu rzucać piorunami w moją stronę. -Dobrze wiesz, co mam na myśli.
-Myślałam, że już mamy tę całą gadkę o ostatnich miesiącach za sobą! Ale jak widać nigdy mi tego nie zapomnicie, tylko przy każdej kłótni będziecie to wywlekać!
-Chcę o tym zapomnieć! Naprawdę! Ale nie mogę już znieść waszych kłótni dosłownie o nic! Ty najbardziej ze wszystkich powinnaś zrozumieć, że człowiek może się zmienić!
-Wybacz, ale jakoś ciężko mi uwierzyć, że ktoś taki jak on może się zmienić!
-No dobra, starczy już tego! Obie przestańcie! Mam dość!- Stanął między nami Jake- Słuchaj, Kate, naprawdę mi przykro jak cię potraktowałem, ale mam już naprawdę po dziurki w nosie twojej niechęci do mnie. I wiesz co? Koniec z tym. Jeżeli nie wierzysz, że się zmieniłem dobra. Chciałaś, żebym dał ci spokój, więc proszę bardzo. Dopięłaś swego- ostatnie zdanie dosłownie wysyczał mi do ucha. Dotąd tylko Sarah odzywała się do mnie z taką agresją. Świetnie. Właśnie zyskałam kolejnego wroga do kolekcji.

© grabarz from WS | XX.