#23


„Beautiful disaster ”

Z tymi myślami dotarłam do domu już w nieco lepszym humorze. Weszłam spokojnie do przedpokoju i zdjęłam buty. Udałam się w stronę kuchni, z której dochodziła krzątanina. Zastałam w niej mamę. Przywitałam się i postanowiłam pomóc przy obiedzie, ale najpierw wzięłam szybki prysznic. Kiedy skończyłyśmy, poszłam do swojego pokoju. Ubrałam się w stare leginsy i bluzkę Luka. Usiadłam na moim łóżku i włączyłam laptopa. Dochodziła siedemnasta, za godzinę mieliśmy iść na imprezę. Już nawet nie wiedziałam do kogo. Po dzisiejszej rozmowie z Jakem nie bardzo mi się uśmiechało tam iść. Nie chciałam się natknąć na Sarę, tym bardziej widzieć jak zarywa do niej Jake. Robiło mi się niedobrze na samą myśl.
-Cześć, piękna! Ty jeszcze niewyszykowana? Przecież za niedługo wychodzimy, no co ty! Na co czekasz? – Alex wpadła do mojego pokoju i już od progu zalała mnie falą pytań.
-Ciebie też miło widzieć, narwańcu. Nie jestem wystrojona, bo nie mam ochoty iść gdziekolwiek dzisiaj. Posiedzę sobie w moim małym królestwie – mówiąc to, omiotłam wzrokiem mój pokój.
-Kate, daj spokój! Musisz iść! Z kim się będę bawiła? – spytała, patrząc na mnie błagalnie.
-Od czego masz Lucasa? – Kiedy zadałam to pytanie, moja przyjaciółka spojrzała tylko na mnie spod byka. No tak. Luke pewnie trochę popije, a po pijaku jest fatalnym tancerzem. Nie chciałam zostawiać Alex, ale z drugiej strony nie chciałam też oglądać Jake’a i Sarah miziających się. I tak źle i tak nie dobrze. Co ja mam robić? W tym momencie Tay wpadł do mojego pokoju.
-Co wy tak długo? Kate? Co to ma znaczyć? Czemu nie jesteś jeszcze gotowa? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie idziesz, prawda? Lepiej żebyś nie miała tego w planach, bo jeśli masz, to ja ci nie pozwolę. – Szybko wyrzucił z siebie masę słów i nim się obejrzałam, przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w stronę schodów.
-Tay, co ty robisz? Postaw mnie! Tayler! Nie chcę nigdzie iść! Słyszysz?! No dobra, pójdę, tylko mnie już postaw, błagam! – Pomogło. Zatrzymał się, ale jeszcze mnie nie postawił.
-Obiecujesz? – spytał podejrzliwie.
-Tak, Tay, obiecuję – wysapałam zrezygnowana.
Kiedy mnie postawił, posłałam mu moją groźną minę i poszłam się przebrać. Ubrałam poszarpane jeansy i sportowy biały stanik, a do tego czarną bluzkę z rozcięciem pod pachą. Myślałam, żeby się trochę podmalować, ale postanowiłam machnąć rzęsy tuszem. Rozpuściłam włosy z luźnego koka, przeczesałam szczotką i byłam gotowa. Zgarnęłam z łóżka mój telefon i zeszłam na dół. Cała trójka grała na xboxie.
-To co, idziemy, czy macie zamiar grać całą noc? – spytałam, krzyżując ręce.
-No w końcu! Idziemy, idziemy! Po drodze zajedziemy po Jake’a – powiedziała Alex. A mi się od razu odechciało jechać, ale już się nic nie odzywałam. Ruszyliśmy do samochodu. Lucas kierował, a obok niego usiadł Tayler, a ja z Alex z tyłu. Puściliśmy głośno muzykę. Trochę humor mi się poprawił, bo akurat leciały same moje ulubione piosenki. Kiedy dojechaliśmy pod jego dom, loczek już na nas czekał. Musiałam się przesunąć, żeby usiadł i wyszło tak, że siedziałam między Alex a Jakem. Starałam się zachowywać w miarę normalnie. Wszyscy byli w świetnych humorach.
-Hej, dalej jesteś na mnie zła? – wyszeptał Jake konspiracyjnie.
-Nie byłam o tyle zła, co zawiedziona – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Nie dane mu było dowiedzieć się czegoś więcej, ponieważ dojechaliśmy na miejsce. Luke zaparkował auto niedaleko i ruszyliśmy do środka. Znajdowało się już tam pełno ludzi, chociaż było kilka minut po osiemnastej, czyli jeszcze całkiem jasno. Na szczęście nikomu to nie przeszkadzało. Po domu kręciło się tylko kilka osób, większość była przy basenie, popijając piwo. Kiedy tylko weszliśmy, chłopaki nalali nam do kubków alkohol. Staliśmy w naszej grupce, śmiejąc się. Minęła może godzina od naszego przyjścia i ludzi było już naprawdę dużo. Staliśmy oczywiście już bez Taylera, który poszedł rozmawiać z każdym, kogo spotkał. Taki już był. Dusza towarzystwa. Chciałam się rozluźnić, naprawdę. Ale jak niby miałam to zrobić, skoro Jake przez cały czas się we mnie wpatrywał? Zaczynało mnie to nieźle irytować. Jeszcze chwila i coś mu powiem. Kiedy już całkowicie straciłam cierpliwość, ktoś złapał mnie od tyłu i do siebie przyciągnął. Zamierzałam spoliczkować tę osobę, ale okazało się, że to Tay. Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć, a po chwili nasi przyjaciele i reszta tłumu się przyłączyli. Nie mam pojęcia, ile czasu świrowaliśmy na parkiecie, ale po kilkunastu piosenkach nie miałam już siły, podobnie jak Lucas, więc zeszliśmy z parkietu. A te dwa narwańce dalej szalały na parkiecie. Oczywiście mam tu na myśli Taylera i Alex.
-A gdzie tak w ogóle podział się Jake? – spytałam, rozglądając się po tłumie.
-Powiem ci, że nie mam pojęcia. Pewnie poszedł wyrywać – odpowiedział.
I wtedy przypomniałam sobie. A co jeśli Sara już jest? Co jeśli jego też omota i zrobi to samo co z Maxem? Gorączkowo zaczęłam szukać któregoś z nich w tłumie. Luke, widząc moje zdenerwowanie, położył rękę na moim ramieniu.
-Wszystko w porządku, Kate?
-Widzisz gdzieś może Jake’a? – odpowiedziałam szybko. Pokiwał głową, ale po chwili poczułam jak cały się spiął. Spojrzałam w kierunku, gdzie się patrzył i poczułam, jakby ktoś mnie spoliczkował. Stali razem, blisko siebie. Flirtowali. Zagotowało się we mnie. Wybrał ją. Powiedziałam mu, co o tym myślałam, a on i tak wybrał ją. Zabolało. Trudno, widocznie był takim sam jak ona. Stworzą idealną parę.
-Kate, to nic nie znaczy. On nie ma pojęcia, jaka łączy nas przeszłość – powiedział Lucas.
I co z tego? Sam widział, jak na nią zareagowałam, a mimo to pchał się prosto w jej łapska. Cóż, jego sprawa. Po kilku minutach doszli do nas nasi przyjaciele. Wyczuwali, że coś jest nie w porządku, ale, dzięki Bogu, postanowili nie pytać. Tayler próbował poprawić mi humor, całkiem skutecznie. Do czasu aż podszedł do nas Jake. Od razu mój dobry nastrój ponownie wyparował. Jacob był już trochę podpity.
-Hej Katie, co cię dzisiaj ugryzło? Masz TE dni? – spytał, śmiejąc się.
-Nie, Jacob, nie mam. To ty tak na mnie działasz! – warknęłam.
-Co ja ci znowu zrobiłem? Chodzi o tą całą Sarah? – Kiedy nie odpowiedziałam, kontynuował. – O nią jesteś taka zła? Czemu się tak o nią wściekasz? Bo cię o nią wypytywałem? A może jesteś zazdrosna? – zaśmiał się.
O nie, tego było za wiele. Ja zazdrosna?! O nią?! Złapałam go za koszulkę i pchnęłam. Z tyłu za nim był basen, a ja bardzo dobrze o tym wiedziałam. Zachwiał się i wpadł do wody. Ludzie zachęceni zaczęli jedno po drugim wskakiwać. Kiedy się w końcu wynurzył, dostrzegłam tylko jego zszokowaną minę. Ruszyłam w głąb domu. Potrzebowałam się odprężyć. Stanęłam oparta o blat stołu i oglądałam, co się dzieje przy basenie.
-Cześć. Wszystko w porządku? – spytał nieznany blondyn. Bardzo przystojny blondyn.
-Już tak. Cześć przystojniaku. Mam na imię Kate, a ty? – Miałam ochotę trochę poflirtować. 
-Keith, miło mi poznać. Podoba ci się impreza? – spytał, popijając piwo.
-Bywałam na lepszych. Nie kojarzę cię ze szkoły. Do jakiej chodzisz? - zagadnęłam.
-Całkiem możliwe. Chodzę do szkoły prywatnej. Czemu nic nie pijesz? – spostrzegł, że nie mam kubka z alkoholem.
-Właśnie skończyłam, jeszcze nie zdążyłam ponownie go napełnić – odpowiedziałam.
-Doleję ci, a przy okazji i sobie. – Kiwnęłam głową. Zniknął na chwilę i zaraz wrócił z pełnymi kubkami. Podziękowałam. Trochę pogadaliśmy, a potem poszliśmy potańczyć. W pewnym momencie strasznie zachciało mi się spać. A było dopiero koło północy. Powiedziałam Keithowi, że muszę odpocząć, więc poszliśmy usiąść na schodach. Wydawało mi się, jakby moja głowa ważyła tonę. Nie miałam siły jej trzymać, więc oparłam się o blond przystojniaka. Była to ostatnia rzecz jaką zapamiętałam. Później zasnęłam.
***
-Jesteś totalnym dupkiem, Jacob! Nie mogę uwierzyć, że tak ją potraktowałeś! – wrzeszczała Alex, kiedy po kilku minutach do nich wróciłem. Musiałem znaleźć jakiś ręcznik, więc powrót trochę mi zajął. 
-Ale co ja takiego zrobiłem? Powiedziałem tylko prawdę. Nie moja wina, że jest o nią zazdrosna – powiedziałem.
-To nie chodzi o ciebie. Tylko o Sarah, Jake. Już nie pamiętasz, jak pierwszego dnia szkoły Kate się z nią biła? – warknęła nieźle poirytowana blondynka.
-Czekaj, to z nią się biła? Ale czemu? – spytałem zdezorientowany. Na co Alex westchnęła z bezsilnością.
-Kiedyś się z nami przyjaźniła, ale źle się to skończyło. Zwłaszcza dla Maxa.
-Jej brata? Ale czemu? O co ci chodzi, Alex? Mów! – zażądałem.
-Niech Kate ci powie. Jeśli będzie chciała. Idź ją lepiej poszukaj – zasugerowała.
Tak też zrobiłem. Wszedłem do domu. Rozejrzałem się po tłumie tańczących nastolatków, ale jej nie znalazłem. Potem obszedłem każdy pokój, ale tam też jej nie było. Postanowiłem, że sprawdzę na górze. Może chciała znaleźć się z dala od tego zgiełku. Sprawdzałem każdy pokój, który się tam znajdował. W każdym były jakieś pary. Otworzyłem kolejny i co zobaczyłem? Oczywiście miziającą się parę. Zamknąłem drzwi. Kiedy miałem już zamiar iść dalej, coś mnie tknęło. Ponownie otworzyłem te same drzwi. Był ciemno i mogłem zobaczyć tylko kontury pokoju i znajdującej się tam pary. Ale coś się nie zgadzało. Spojrzałem na twarz dziewczyny. Miała zamknięte oczy, ale nie pod wpływem rozkoszy. Leżała bezwładnie na łóżku. I wtedy dotarło do mnie. Ona jest nieprzytomna i nie wie, co ten chłopak jej robi.
-Hej! Zostaw ją! – krzyknąłem. Podszedłem szybko i ściągnąłem chłopaka z dziewczyny. I wtedy zobaczyłem kto to. Katie.
-Ty skurwysynie! Co jej zrobiłeś?! – wrzasnąłem, przypierając go do najbliższej ściany.
-Nic! Przysięgam! Jest całkowicie zalana! – tłumaczył się. Kłamał, to mogłem stwierdzić na pewno. Wściekły uderzyłem go w szczękę, na co zawył z bólu.
-Jeśli mi nie powiesz, zadzwonię na policję, a im z pewnością powiesz. Wybieraj! – potrząsnąłem nim.
-Dobra, dobra! Dałem jej tylko tabletki nasenne. To nic takiego! Wyluzuj koleś! – powiedział, rozkładając ręce w geście obronnym, lekko się przy tym uśmiechając.
Na korytarzu zaczęła się już zbierać niezła grupka osób. Ale mnie to nie obchodziło. Jak tylko pomyślałem sobie, w jakiej sytuacji ich zastałem, wezbrała we mnie wściekłość. Nie wytrzymałem. Zacząłem okładać go pięściami. Po twarzy, a potem też i po brzuchu. Kiedy upadł, zacząłem go kopać po żebrach. 
             -Hej, przestań! Koleś, wystarczy! – słyszałem, jak ktoś krzyczał, ale nie mogłem przestać. Musiał za to zapłacić. Po chwili ktoś mnie odciągnął. Wyrwałem się im i podszedłem do nadal nieprzytomnej Kate. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem.
____________________________________________
Dokładnie rok temu dodałam prolog. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i obserwację. Cieszę się, że podoba wam się historia Kate i jej przyjaciół. Mam nadzieję, że dalej będziecie czytali opowiadanie. Nie wiem co jeszcze napisać, więc jeszcze raz DZIĘKUJE <3
© grabarz from WS | XX.