„I feel good”
No tak, to już połowa listopada. Nim
się obejrzymy, będą święta, sylwester, urodziny moje i Lucasa, walentynki-tak
bardzo znienawidzone przeze mnie święto, potem będzie trzeba wysyłać podania do
college’u i wszystko się zmieni. Nie będę już miała przy sobie najlepszych
przyjaciół, każde z nas pójdzie swoją drogą. Mam tylko nadzieję, że kiedy
skończymy szkoły i założymy własne rodziny, będziemy nadal się spotykali. Nasze
dzieci będą się przyjaźniły, będziemy wyjeżdżali razem na wakacje i ferie. Tak, to byłaby super sprawa. No ale cóż, trzeba wrócić do rzeczywistości. Jutro miał być pierwszy mecz koszykówki i pierwszy pokaz cheerleaderek. Denerwowałam się, nie wiedziałam czy układ, który ułożyłam, przypadnie widowni do gustu, czy
dziewczyna sobie z nim poradzą i czy z tych nerwów nie zwymiotuję. Do tego był
to pierwszy mecz Jake’a w życiu i denerwowałam się razem z nim. Trzymałam za
niego kciuki. Trener razem z Lukem ustawili go na pozycji rzucającego obrońcy.
Oczywiście mój brat był kapitanem drużyny i zajmował pozycję rozgrywającego.
Już miał całkiem sporo meczów za sobą, ale pierwszy raz kiedy został kapitanem.
Dotąd on grał na pozycji Jake’a. Ale wiadomo, nowy rok szkolny i skład się
zmienia, więc trener zdecydował, że będzie najlepszym kandydatem.
Cały tydzień, zarówno cheerleaderki
jaki i koszykarze, ostro ćwiczyli do piątkowego meczu. Byliśmy zarówno
podekscytowani i przerażeni. Nie mogłam się doczekać, a jednocześnie chciałam
mieć to już za sobą. My miałyśmy o tyle dobrze, że to nie były jakieś zawody,
o niee, jeszcze nie. To dopiero koło marca. Powinnyśmy tylko ładnie zatańczyć,
za to chłopacy musieli się postarać, żeby wygrać. No bo który nastolatek kochający grać w koszykówkę, nie chciałby zdobyć Krajowych Mistrzostw
Koszykówki w liceum? Oczywiście każdy z nich. Natomiast
cheerleaderki miały swój własny turniej i oczywiście chciałyśmy wygrać. Mecze
koszykówki to były takie jakby nasze zaawansowane próby. Więc nie tylko
koszykarze byli zestresowani, ale my także. A ja, chociaż nie tańczyłam przed
publiką, chyba najbardziej. Po raz pierwszy ktoś zatańczy mój układ! Mój!
Osobiście byłam z niego zadowolona, ale zobaczymy, jak to wyjdzie.
Wracałam autobusem razem z Taylerem.
Oczywiście pojazd był całkowicie zapchany i musieliśmy stać. Patrzyłam na tych
wszystkich ludzi i zastanawiałam się, czy są szczęśliwi? Czy osiągnęli wszystko, czego pragnęli? A czy ja osiągnę wszystko, czego zapragnę? Byłam na całkiem
dobrej drodze do spełniania marzeń. Robiłam to, co kochałam. Tworzyłam układy,
tańczyłam, dobrze się bawiłam. Czego więcej od życia wymagać? No ale dalej
stres był przed jutrzejszym meczem.
Autobus zatrzymał się na jednym z
najważniejszych przystanków i ludzie ślamazarnie zaczęli z niego wychodzić.
Zrobiło się na tyle luźno, że z Taylerem znaleźliśmy na przodzie miejsce obok siebie. Trzy siedzenia dalej po skosie siedział mały chłopiec.
Miał on około pięć lat. Po drugiej stronie jak można się było domyślić,
siedziała jego mama. Mały co rusz się odwracał i rozglądał po autobusie. Przez
dłuższą chwilę, z braku lepszych zajęć, przypatrywałam się mu. W końcu mały
spojrzał na mnie. Chwilę mi się przyglądał, po czym puścił do mnie oczko i
szybko się schował za siedzeniem. Oniemiała z głupkowatym uśmiechem odwróciłam
się w stronę mojego przyjaciela.
- Tay, widziałeś? – spytałam, śmiejąc
się.
- Co takiego, Katie? – odpowiedział
marszcząc brwi.
- Ten mały z przodu puścił do mnie
oczko! – powiedziałam oniemiała.
- Nieźle, Katie. Nie wiedziałem, że
lubisz młodziaków – zaśmiał się Tay.
- Ha ha, śmieszne! – Wystawiłam mu
język. I z powrotem spojrzałam w stronę chłopca. Młody znowu był odwrócony w
moją stronę. Cały czas się do mnie uśmiechał. Kiedy odpowiadałam mu uśmiechem, peszył się i chował za fotelem. I tak kilka razy. Na jednym z przystanków, bardzo się ucieszył, widząc kogoś. Z początku nie widziałam kogo, ale po chwili
zobaczyłam małego brązowowłosego chłopczyka, który się okazał być bratem
Jake’a, Sammym. Przysiadł się do chłopczyka z przodu, na co ten od razu zaczął mu coś
gorączkowo opowiadać i po chwili oboje na mnie spojrzeli. Sammy z wielkim
uśmiechem do mnie pomachał, co nieźle zdziwiło jego kolegę. Usłyszałam tylko
strzępy ich rozmowy: „znasz ją?”, „Katie” i tego typu wyjaśnienia. Nie minęło
dużo czasu, a ponownie się odwrócił, na co od razu się uśmiechnęłam.
- Czemu się tak do
mnie uśmiechasz? – spytał, śmiejąc się chłopczyk.
- Przecież to ty zacząłeś – odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nieee eee.
- Taaaa aak.
- Katie, co ty do licha wyprawiasz? – zaśmiał się Tayler.
- Kłócę się z kolegą Sama, kto zaczął ten dziwny flirt –
odpowiedziałam.
- Jak dobrze, że już wychodzimy – powiedział, kręcąc z
niedowierzeniem głową.
Pomachałam chłopakom na pożegnanie i wyszłam tylnym wyjściem
z autobusu. Pożegnałam się tulasem z Taylerem, po czym ruszyłam w kierunku
mojego domu. Lucas, Jake i Alex mieli dodatkowe treningi tuż przed nadchodzącym
meczem, a że ja nie byłam potrzebna, więc spokojnie mogłam wrócić do domu. Po
południu miałam się udać z Jakem na salę, żeby jak zawszę trochę potańczyć. Po
przekroczeniu progu domu doszły do mnie niesamowite zapachy jakiegoś sosu.
- O cześć tato. Co się stało, że gotujesz? – spytałam, całując
go lekko w policzek.
- Próbuje odpokutować. Stłukł moją ulubioną figurkę – odparła
mama. Dopiero teraz ją zauważyłam. Siedziała na hockerze i z uwagą przyglądała
się tacie. Usiadłam obok niej, nalałam sobie soku i obie z mamą krytykowałyśmy
poczynania taty. Dużo było przy tym śmiechu, bo tata dość bardzo się motał.
Po którejś kąśliwej uwadze mamy, kiedy to się trząsł ze śmiechu, dosypał za
dużo pieprzu, co wywołało jeszcze większą salwę śmiechu. Gdzieś w oddali można
było dosłyszeć trzaskanie drzwi, a po chwili do kuchni wparował cały czerwony
Lucas.
- Co wam tak do śmiechu? – spytał. Próbowaliśmy mu wytłumaczyć, naprawdę, ale
tak całą trójką się śmialiśmy, że nic z tego nie zrozumiał i odpuścił.
Przypatrywaliśmy się staraniom taty i co chwilę chichotaliśmy. W końcu się nad nim zlitowałam i mu pomogłam. Kiedy już
przygotowaliśmy jakiś obiad, całą czwórką zasiedliśmy do stołu, żeby zjeść. I wbrew oczekiwaniom nie był wcale taki zły. Przy
stole było dużo śmiechu i przez to łez. Wszyscy za pomocą jakiegoś dziwnego
czaru dostaliśmy niesamowitej głupawki. Po zjedzeniu jeszcze jakąś godzinę
siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Rodzice nam trochę poopowiadali historie z ich młodości, a my bez skrępowania zaczęliśmy opowiadać im nasze. Potem mama z
Lucasem posprzątali, a ja w tym czasie poszłam na górę. Próbowałam odrabiać lekcje,
ale byłam w tak dobrym humorze, że nie potrafiłam się na niczym skupić.
Włączyłam na fula piosenkę Whitney Houston – I wanna dance with somebody.
Skakałam i wirowałam po całym pokoju. Miałam pewność, że kilka domów dalej było
słychać muzykę.
- Katie, co ty wyprawiasz? – powiedział, a raczej spróbował
przekrzyczeć muzykę, Luke.
- Mam dobry humor! – odkrzyknęłam i porwałam go za rękę do
tańca. Mój pokój do gigantów nie należał, ale dla nas był akurat na wygłupy. Rodzice zaciekawieni naszym tupaniem, przyszli sprawdzić, co się dzieje i
podobnie jak Lucas zostali wciągnięci w wir tańca. W pewnym momencie, drzwi otworzyły
się po raz trzeci. Wystawała z nich głowa zaskoczonego Jake’a. Nim się
ktokolwiek spostrzegł, moja mama zaciągnęła go do pokoju i zaczęła z nim
tańczyć. Reszta tylko śmiała się, jak nim zarzucała, a on zażenowany nie
bardzo wiedział, co ma robić. Kiedy już się wystarczająco pośmialiśmy, wyłączyłam
muzykę, na co reszta mojej rodziny przyjęła to z oburzeniem.
- Dobra, dobra! Musimy lecieć na trening. Mamo, jeszcze
znajdziemy okazję, żebyś mogła potańczyć z Jakem. Chociażby na weselu Luka i
Alex – Na co mój brat posłał mi groźne spojrzenie, a rodzice przyjęli to ze
śmiechem. Spakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy i wyszliśmy z tego domu
wariatów.
- Widzę, że wszystkim ostatnio dopisuje humor. To bardzo
dobry obrót spraw – powiedział z uśmiechem.
- Taaak. Dawno tak się nie pośmiałam z rodzicami. Ogólnie mam
jakoś tak dzisiaj dobry dzień. I wiesz co?! Miałam dzisiaj branie! –
pochwaliłam się.
- Taa? Przez kogo? Starszego pana? – zażartował.
- To był słaby dowcip, nawet jak na ciebie, Jacob. I nie, nie
przez starszego pana tylko przez pięciolatka. – Po usłyszeniu ostatniego zdania
wybuchnął śmiechem.
- I co, zakochałaś się od pierwszego wejrzenia? – spytał z
kpiną.
- Nie, po prostu była to taka miła odmiana od was wszystkich
gburowatych nastolatków! – odparłam.
- Nastolatków! Pff! Mężczyzn, Katie, mężczyzn! – powiedział
oburzony.
- Ta, tacy z was mężczyźni jak z koziej dupy trąba! –
odpowiedziałam, pokazując język.
- Jaka ty dowciapna! Chodź no tu! – zawołał, kiedy zaczęłam
uciekać w stronę budynku. Wbiegliśmy na najwyższe piętro tam, gdzie znajdowała
się nasza sala. Wpadłam do niej z impetem, a na mnie wleciał Jake i doznaliśmy
szoku. Wpatrywało się w nas około dwadzieścia par oczu. Każda z dziewczynek była ubrana w rozkloszowaną spódniczkę i baletki. Zdziwieni kulturalnie
przeprosiliśmy i zamknęliśmy drzwi. Spojrzeliśmy na numer sali. Zgadzało się.
To była nasza sala do ćwiczeń. Już z nieco gorszymi humorami udaliśmy się w
stronę sali pani Fulton, aby dowiedzieć się, co jest grane. Weszliśmy do jej
sali. Nie było jeszcze zbyt wielu tancerzy, więc nie było problemu ze
znalezieniem Emmy.
- Um, cześć, Emma, słuchaj, wiesz może, czemu nasza sala jest zajęta?
– spytałam.
- Oh jeju, całkowicie zapomniałam wam powiedzieć! W tym
tygodniu było trochę zamieszania z rezerwacją i przenieśli dzisiaj balet.
Przepraszam, że cię nie poinformowałam wcześniej, zaoszczędziłoby wam to drogi –
powiedziała skruszona. Po kilku sekundach zastanowienia dodała: –Ale jeśli
chcecie, to możecie zostać na moich zajęciach. Myślę, że nie będziecie się
nudzić – dokończyła z uśmiechem.
Spojrzeliśmy na siebie, przez chwilę patrzeliśmy w milczeniu
i po kilku sekundach na naszych twarzach pojawił się szatański uśmiech i
kiwnęliśmy głową na znak zgody. Poszliśmy się przebrać, co zajęło nam dosłownie
minutę i weszliśmy jako jedni z pierwszych. Emma puściła muzykę, a że nas rozpierała energia, więc zaczęliśmy tańczyć do niej coś między
salsą a tango, w sumie nie mam pojęcia, co to było. I kiedy piosenka zmieniła
się na Jason Derulo – Wiggie wiggie, oszaleliśmy. Niedawno ułożyliśmy do tego
układ, więc oczywiście zaczęliśmy go tańczyć. Całkowicie się wczuliśmy, nie
zwracając na nic uwagi. Byliśmy niesamowicie zgrani i skoncentrowani. Nim się
obejrzeliśmy, utwór się skończył, a do nas doszły okrzyki i oklaski. Zdziwieni
rozejrzeliśmy się po sali. Była teraz całkowicie zapełniona tancerzami pani
Fulton.
- To profesjonalni tancerze, którzy mają poprowadzić dzisiaj
lekcję? – usłyszałam z mojej prawej strony pytanie.
- Niee, to nie są profesjonalni tancerze. Oni są w moim wieku
i chodzą ze mną do szkoły – odparła dość wysoka brunetka, którą jako tako kojarzyłam.
- Widzę, że wszyscy są zachwyceni waszym występem! Więc
jeszcze bardziej się ucieszycie, kiedy wam powiem, że ta oto para będzie dzisiaj
tworzyła dla was układ! – krzyknęła szczęśliwa Emma, po czym rozległa się fala
entuzjazmu.
-Co?! – krzyknęliśmy w tym samym momencie ja i Jake.
Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.
- A co, nie chcecie? Podzielilibyście się grupą i każde z was
coś by stworzyło – zasugerowała.
- A co pani by w tym czasie robiła? – spytałam.
- Chodziłabym po sali i wam pomagała. No, co wy na to? –
spojrzała na nas wyczekująco.
A my ponownie dzisiejszego dnia totalnie się ze sobą
zgadzaliśmy i w tym samym czasie kiwnęliśmy zgodnie głową. Co się z nami
dzieje?!
Wybraliśmy piosenkę Nicki Minaj „Anaconda”. Jake wziął
chłopaków, a ja dziewczyny. I tak o to narodziła się między nami niby taka
konkurencja. Co chwilę posyłaliśmy sobie zadziorne spojrzenia z wielkim bananem na
twarzy. Bo blisko dwóch godzinach w końcu przedstawiliśmy owoc naszej pracy.
Najpierw zatańczyłyśmy my, kobiety. Taaa jasne,
chcieli po prostu zobaczyć jak wypadniemy. Oczywiście wspaniale, ale chłopacy
też nie zaprezentowali się najgorzej, chociaż, moim skromnym zdaniem, my byłyśmy lepsze. Emma
była zachwycona oboma układami tak bardzo, że zarządziła złączenie go w jeden.
Po kolejnej godzinie w końcu nam się udało. Wszyscy spoceni z wielkimi
uśmiechami wychodziliśmy z sali.
- Dzisiaj był naprawdę udany dzień – stwierdziłam.
- Faktycznie. Jakoś tak wyjątkowo dobry. No i zgodny jeśli o
nas chodzi – zaśmiał się.
- Co nam się, do cholery, stało? Jeszcze nigdy się tak ze sobą
nie zgadzaliśmy.
- Może dorastamy? – spytał. Już nic nie odpowiedziałam, tylko
się zaśmiałam. Reszta drogi minęła nam w całkiem przyjemnej ciszy. Odprowadził
mnie pod sam dom.
- Dzięki za odprowadzenie – powiedziałam.
- Nie ma problemu – odpowiedział. I dodał: – To do jutra,
Katie.
Zanim zdążył się odwrócić i odejść, szybko go przytuliłam. Stał przez
chwilę zszokowany, ale po kilku sekundach mnie objął.
- Do zobaczenia, Speedy – powiedziałam i weszłam do domu.
______________________________________________________
Cześć! Wybaczcie za tak długą nieobecność! Jestem mi naprawdę przykro, że tak długo nic nie dodawałam. Od pięciu tygodni nie miałam wolnego weekendu. Zawsze było coś: a to trzeba się uczyć bo prawko, to z polaka trzeba przerobić trzy matury ustne, to pięć sprawdzianów, to jakaś impreza i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Naprawdę ciężki okres. Ale wydaje mi się, że na przerwę świąteczną napiszę zapas rozdziałów, więc będzie mi potem lżej. Kiedy pojawi się następny rozdział? Szczerze mówiąc nie wiem, ale mam nadzieję, że nie dłużej niż za 2-3 tygodnie.
To miłego dnia, robaczki! <3
______________________________________________________
Cześć! Wybaczcie za tak długą nieobecność! Jestem mi naprawdę przykro, że tak długo nic nie dodawałam. Od pięciu tygodni nie miałam wolnego weekendu. Zawsze było coś: a to trzeba się uczyć bo prawko, to z polaka trzeba przerobić trzy matury ustne, to pięć sprawdzianów, to jakaś impreza i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Naprawdę ciężki okres. Ale wydaje mi się, że na przerwę świąteczną napiszę zapas rozdziałów, więc będzie mi potem lżej. Kiedy pojawi się następny rozdział? Szczerze mówiąc nie wiem, ale mam nadzieję, że nie dłużej niż za 2-3 tygodnie.
To miłego dnia, robaczki! <3
Początkowe opisowe akapity są bardzo fajne :) Rozumiem Kate - to ona jest główną dowodzącą, w końcu wymyśliła układ, więc sukces lub klęska najbardziej uderzy w nią.
OdpowiedzUsuńHahaha, Kate ma wzięcie wśród kilkulatków :D Ja też lubię się uśmiechać do małych dzieci :) Ale mój uśmiech nie przypomina przy tym uśmiechu pedofila, jak u dwóch osób, które znam.
Sammy! Cześć!
Świetny rozdział, pełen pozytywnej energii :) Strasznie mi się podoba :) Kate i Jake zaczynają się rozumieć coraz lepiej, co mnie cieszy :) Niedługo może wydarzy się między nimi coś więcej, wrócą do relacji z NY.
Czekam na nn ^^
Taak właśnie scena z małym chłopczykiem przytrafiła się mi i mojej przyjaciółce. Naśmiałyśmy się z takiej drobnostki niesamowicie :)
UsuńTak też znam kilka takich osób co swoim uśmiechem straszą dzieci xd
Może może... :>
Tak sie ciesze ze w koncu jest !!! :* tez kocham sie usmiechac do dzieci ;p takze zycze weny ;* i oby nie trzeba bylo czekac na kolejny tak dlugo :v /K.
OdpowiedzUsuńNo cóż, też chcę mieć takie wzięcie u małych dzieci xD Czy to nie zabrzmiało trochę pedofilsko? :D Dobra....nie ważne xd W każdym razie - świetny rozdział. Podoba mi się Twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńPS. Wpadniesz? :)
http://zaprzysiezeni.blogspot.com/
Bardzo mi się podoba ten rozdział. :*
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać go setki razy, a i tak by mi się nie znudził. :D
Masz talent kobieto i to widać "na kilometr". ^^
Będę czekała na next i pozdrawiam. :*
Zapraszam do siebie na nowy rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
/Dree.
Bardzo dziękuje za tak miłe słowa. Wiele to dla mnie znaczy :)
UsuńCUDO!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania! Są przepiękne! Non stop czytam jakieś poprzednie.
Haha. Ten dzieciak z autobusu ;D
Nie no z każdym rozdziałem po prostu mnie rozwalasz XD
Mam nadzieję, że dalsze rozdziały będą z wielkim poczuciem humoru jak i tu. Niecierpliwie czekam na dalsze losy!
Życzę Ci duuuużo czasu, mega fajnych pomysłów, weny no i pozdrawiam!
http://historie-ktore-pisze-zycie.blogspot.com/
Ciesze się, że się podoba. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również przypadną ci do gustu :)
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńTy i ten Twój taneczny zmysł! Powiedz mi tak osobiście interesujesz się tańcem? Czy główny motyw bloga jest przypadkowy? Coś czuję, ze jednak masz z nim bardzo dużo wspólnego! ; )
Nadal jestem na Ciebie cholernie zła, że nie dopuszczasz tej dwójki do siebie znacznie bliżej! Ile mam jeszcze czekać na pierwszy pocałunek, no ile? Tyle rozdziałów, tyle akcji, tyle rzeczy się wydarzyło, a oni nadal są na etapie przyjaciół. Czuję, że z dnia na dzień Kate nie jest już tak obojętna. Czyżby powolutku się zaczynała zakochiwać? Ah, wydaje mi się, ze gdyby poczuła uczucie zazdrości o niego sprawa potoczyłaby się zdecydowanie inaczej! Czy nie mam racji? Rozumiem, że to co się wydarzyło między nimi nadal stanowi jaką przeszkodą, ale przecież no gołym okiem widać, że chłopak się zmienił!
Jeśli chodzi o układ taneczny! Ba! DZIEWCZYNY ZAWSZE GÓRĄ!
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcienk! Ja sama powracam po długiej przerwie, więc na bezcennej możesz już zobaczyć nowość, zapraszam! ;))
Taniec? Kocham. Chociaż od dłuższego czasu nie chodzę na jakiekolwiek zajęcia, ale czasami tańczę w domu. Ogólnie bohaterowie opowiadania mają coś z mojego charakteru i zainteresowań :)
UsuńNo jeszcze troszkę was pomęczę :.
No wiadome, że dziewczyny górą! Ja mam jakiś taki dziwny fetysz, że nie wiadomo jaki taniec zawsze patrzę na dziewczyny ;o
Kochana ja przeczytałam twój najnowszy rozdział jak tylko go dodałaś, ale nie mam nawet czasu żeby skomentować -,-
Dziękuję za komentarz! <3
Bardzo dobrze rozumiem Katie i jej stres związany z układem, w końcu to ona go wymyśliła więc boi się jak zostanie odebrany.
OdpowiedzUsuńSytuacja w autobusie bardzo mnie rozbawiła. Sama miałam kiedyś podobnie, też podrywał mnie mały chłopiec na oko sześcio - siedmioletni. Jak odpowiedziałam mu uśmiechem schował się za mamę :)
Relacje Katie i Jaka zaczynają być cieplejsze. Hmm ciekawe jaki to będzie miało ciąg dalszy?
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Taak ta sytuacja jest dosłownie z życia wzięta. Przytrafiła się mojej koleżance i mnie. Banan gwarantowany na cały dzień xd
UsuńCiekawe ciekawe :>
Bardzo dziękuję za komentarz! Jak tylko będę miała więcej czasu zapoznam się z twoim blogiem :)
O, też miałam historię z małym chłopczykiem. Pytał się wszystkich do jakiej klasy chodzę i czym mam chłopaka. Pewnego dnia wtargnął do mnie na "wolnej lekcji" z różyczką i spytał się czy nie pójdę z nim na randkę. Wszyscy z klasy się ryli. Wstyd. Sięgał mi do pasa. Boże, normalni chłopacy mają mnie gdzieś a dzieciaki wręcz przeciwnie. To boli.
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie i super zostawiłaś Reklamę ;)
http://hopeflyy.blogspot.com/
Cudo !!! Nie możemy doczekać się następnego <3 <3
OdpowiedzUsuńAww... To z chłopczykiem było takie słodziutkie <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za spam u mn i zapraszam:
http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/
Opis jest w zakładce "SPAM" :) Mam nadzieję, że zaglądniesz :)
Wybacz, ale nie czytam fan fiction. Dziękuje za komentarz, pozdrawiam :)
UsuńSuper opowiadanie :). Kiedy nastepny rozdział?
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDo końca roku na pewno będzie :>