„Live it up”
Jechałam z Taylerem na pierwszy mecz w tym sezonie. I
z niewiadomych do końca przyczyn, cholernie się denerwowałam. No bo przecież
nie grałam, nie tańczyłam. Za to mój brat, Jake i Alex dopiero mieli powody do
zmartwień. Zajechaliśmy na parking szkolny, ale tak jak można było się tego
spodziewać, nie było miejsca. Zaparkowaliśmy kawałek dalej i pośpiesznie
wyszliśmy z auta.
- Czekaj, musze zapalić – oznajmił Tay, kiedy
zamykaliśmy drzwi od auta. No tak, każdy ma jakiś zły nawyk. Tak się złożyło,
że mój przyjaciel od czasu do czasu popalał. Niestety mnie też się to zdarzało,
chociaż już naprawdę rzadko odkąd zerwałam z Ethanem. Ale byłam tak
zestresowana, że wzięłam jedną od blondyna i w ciszy paliliśmy. Potem udaliśmy
się na salę, która dopiero wypełniała się ludźmi. Usiedliśmy w czwartym
rzędzie. Wyczuwało się napięcie. Wszyscy nie mogli się doczekać gry.
Wypatrywałam w tłumie znajomych twarzy, ale nie mogłam się nikogo dopatrzeć.
Westchnęłam. Między tłumem wypatrzyłam rodziców Jake’a
wraz z Sammy'm. Pomachałam ręką, żeby się do nas przysiedli. Po chwili z
głośników można było usłyszeć donośny głos Brentona, który rozpoczął swoją mowę
powitalną. Był on komentatorem koszykówki w naszej szkole. Miał naprawdę dobre
gadane i do tego był zabawny, ale w sposób, który nie zawsze podobał się
dyrektorowi, dlatego zwykle siedział obok niego, żeby go pilnować.
Po krótkim wstępie zaczął opowiadać o grających
dzisiaj drużynach.
- Dzisiejszego wieczoru nasza drużyna Orłów zagra
przeciw drużynie Kobr z Savannah. Jest to pierwszy mecz obu drużyn w tym
sezonie. I w obu doszło do znaczących zmian. W naszej został wybrany nowy
kapitan – Lucas Parker. Oprócz tego zyskaliśmy nowy nabytek na pozycji
rzucającego obrońcy – Jacoba Evansa. Więc dla obu chłopaków będzie to pierwszy
mecz w nowej roli, miejmy nadzieję, że nas nie zawiodą – wyrecytował, jakby
wykuł się tego na pamięć. Po załapaniu oddechu kontynuował: - A oto kobry z Groves High School Savannah!
Po jego słowach wbiegli młodzi, przystojni uczniowie,
z którymi chętnie nawiązałabym bliższy kontakt, gdyby nie to, że nie pochodzili stąd i
teoretycznie byli wrogami.
- Mam nadzieję, że tej drużyny nie trzeba przedstawiać!
Powitajcie naszą drużynę Orłów! – Większość sali przyszla właśnie dla nich,
więc rozległy się gromkie brawa. Razem z Taylerem od razu się poderwaliśmy i
zaczęliśmy wiwatować, jakby już wygrali. Chłopaki weszli z ogromnymi uśmiechami.
Wyszukałam wzrokiem moich dwóch orłów i znalazłam ich dopiero na końcu tłumu.
Luke obejmował ramieniem Jake’a. Od razu zrobiło mi się cieplej. Miło, że się
wzajemnie wspierają.
Cheerleaderki już dawno stały pod koszami swoich
drużyn i na nich czekały. Alex była chyba najbardziej z nich podekscytowana.
Kiedy tylko Lucas wszedł na salę jeszcze bardziej się ożywiła. Sekundę później
poczułam wibracje telefonu w kieszeni spodni. Wyciągnęłam go i
spojrzałam na wyświetlacz.
- Co jest, tato? – spytałam, próbując przekrzyczeć
tłum.
-Córcia, gdzie siedzicie? Tyle tu ludzi, że nie możemy
was znaleźć!
Zdziwiona wizytą rodziców, w miarę możliwości ich
poinstruowałam i już po chwili siedzieli razem z nami i wszyscy razem
czekaliśmy na rozpoczęcie meczu. Po szybkiej naradzie z trenerami obie drużyny
zajęły swoje połowy boiska. Na linii połowy ustawił się Lucas i kapitan drużyny
przeciwnej. Podali sobie ręce i ustawili się do skoku. Gwizdek sędzi, rzut w
górę piłką i gra się rozpoczęła.
- Brawo! Piłka od razu wędruję na stronę Orłów! Dobrze
rozegrane, Luke! Teraz jest w rękach Dylana, który ponownie podaje Lucasowi,
bawi się chwilę z przeciwnikiem, oh, ten nasz niegrzeczny Luke! Podaje do
Mike’a, a ten z kolei do nowego rzucającego, Jacoba! Przygotowuje się do rzutu
za trzy i… tak! Zdobywa pierwsze punkty dla drużyny! Cóż za gra
zespołowa! Oby tak dalej, a wygraną mamy w kieszeni!
Niestety po zaledwie kilku sekundach, przeciwna drużyna
także zdobyła tyle samo punktów. I tak było przez cały mecz. Raz my
zdobywaliśmy punkty, raz oni. Ależ to było irytujące! Słyszałam jak tata z
ojczymem Jake’a co chwilę klęli. Siedzieli koło siebie i naprawdę bardzo to
przeżywali.
Pierwsza przerwa i wkroczyły nasze dziewczyny. Było po nich widać, że się
denerwują, ale wcale im się nie dziwiłam. Pomimo tego byłam pewna, że dadzą
sobie radę. I miałam rację! Wypadły znakomicie, a i ludziom się podobało. Tay
od razu pogratulował mi układu, natomiast rodzice Jake’a nie mieli pojęcia o
moich możliwościach i byli pod wrażeniem. Rozpierało mnie szczęście. Jeszcze
tylko brakowało, żeby nasza drużyna wygrała. Walka była naprawdę zacięta. Już
pod koniec meczu kiedy to wygrywaliśmy czteroma punktami, przeciwna drużyna
zaczynała grać nieczysto, m.in. faulowali naszych graczy, ale oni się nie
dawali i odwracali to na swoją korzyść. Do końca meczu została jakaś minuta, a
my prowadziliśmy jednym punktem, ale chłopakom to nie wystarczało. Bez przerwy
próbowali trafiać kosze za trzy, niestety przeciwna drużyna przechwytywała
piłkę. Czterdzieści sekund do końca i dalej bez zmian. Trzydzieści i trafiła
przeciwna drużyna za dwa punkty. Teraz to dopiero była nerwówka, ponieważ
przegrywaliśmy jednym punktem. Ostatnia akcja.
- No dobra Orły, musicie spiąć wasze pierzaste tyłki i wygrać ten mecz!
Przepraszam panie dyrektorze. Ale poważnie chłopaki, weźcie się w garść! Nie
dajcie tym gamoniom wygrać! No już dobrze, dobrze, spokojnie, panie dyrektorze!
Wykończcie ich! Dylan podaje do Jake’a, ten do Luka, z powrotem do Jake’a.
Szybko przemieszczają się w stronę kosza wroga. Jake podaje do Mike’a, a ten
do Lucasa. Szykuje się do rzutu za trzy i… TAK! Trafia! Orły wygrywają 66:64!
Poderwaliśmy się i zaczęliśmy nawzajem ściskać. Cheerleaderki podbiegły do
chłopaków i pierwsze, co dostrzegłam to to, jak moja najlepsza przyjaciółka
rzuciła się w ramiona mojego brata i go pocałowała. Ohyda! Moje słodkie gołąbeczki.
Pobiegłam z Sammym do Jake’a. Mały wskakoczył na niego, a Loczek go podniósł i zaczął z nim świrować. W między czasie gratulowałam chłopakom i dziewczynom. W końcu
dotarłam do Jake’a.
- Całkiem niezły mecz, Speedy – zaśmiałam, tuląc go do siebie.
- A to dopiero początek! – krzyknął.
- Ale się spociłeś – powiedziałam, marszcząc nos.
- Ja się nie pocę, ja błyszczę – odpowiedział pewnym siebie głosem z poważną
miną, na co nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
Podeszli do nas jego rodzice i uściskali go, na co się lekko zarumienił. Kto by
pomyślał? Ponownie się zaśmiałam. Po chwili podeszła do nas moja rodzina. Nasi
ojcowie podali sobie ręce i zaczęli ponownie omawiać ciekawe momenty meczu.
- To gdzie idziecie to uczcić? – spytała moja mama. Wszyscy popatrzyliśmy na
siebie z niemym pytaniem. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł.
- Chyba znam idealne miejsce – zasugerowałam z chytrym uśmieszkiem. Moi
przyjaciele spojrzeli na mnie pytająco, na co kiwnęłam głową, żeby szli za mną.
***
Zapakowaliśmy się do auta mojego brata, oczywiście osobą kierującą byłam ja.
Moi przyjaciele nie mieli pojęcia, gdzie jedziemy. Wyjechałam z nimi na sam
koniec miasta całkowicie na uboczu. W lusterku widziałam jak patrzą po sobie
zaciekawieni, ale postanowiłam, że nic im nie powiem. Dojechaliśmy pod kolejną
starą fabrykę, tylko że ta została przemieniona na klub taneczny. Niestety był
on dla wybranych ludzi, a mianowicie tancerzy. Nie sprzedawali tam alkoholu,
nie było żadnych stolików. Tylko podwyższenie dla DJa i bar dla spragnionych.
Ludzie przychodzili tutaj, aby tańczyć. To był główny cel tego miejsca.
Przychodzili, aby dzielić się pasją. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam tu stałą
bywalczynią.
Stanęliśmy przed ochroniarzem. Miał przy sobie listę, jeśli cię na niej nie
było, nie wchodziłeś, proste.
- Nazwisko? – spytał oschle, nawet na mnie nie patrząc.
- Parker – Kiedy tylko usłyszał moje nazwisko, podniósł szybko ku mnie wzrok.
Kiedy się upewnił, że to rzeczywiście ja, na jego twarzy zagościł ciepły
uśmiech.
- Jednak się nie przesłyszałem. Miło cię widzieć, Kate.
- Ciebie też, Harry. To jak mogę wejść? – spytałam.
- Pewnie! Ale Daniel się ucieszy, jak cię zobaczy. Nie masz pojęcia, ile czasu
marudził, że mu cię brakuje.
- Najwidoczniej jego modlitwy zostały wysłuchane – zaśmiałam się.
- Leć i pokaż wszystkim, jak to się robi! – Zrobiłam coś na wzór salutowania i
ruszyłam przed siebie. Nie przeszłam kilku kroków, kiedy usłyszałam wołanie na
plecami.
- Kate! Nie zapomniałaś o czymś? – zasugerował Luke. Harry zagrodził im drogę i
nie byli w stanie przejść. Zaśmiałam się.
- Spokojnie, Harry, oni są ze mną – Ochroniarz posłał mi długie spojrzenie, ale
po chwili pokiwał głową i delikatnie się uśmiechnął.
Ruszyliśmy korytarzem w kierunku dobiegającej muzyki. Nawet dobrze jeszcze nie weszłam do
głównej sali, a już zaczynałam ruszać się, jakbym nie tańczyła co najmniej kilka
lat.
- O Boże, uwielbiam tę piosenkę! – krzyknęłam i pociągnęłam Jake'a za rękę,
żeby ze mną zatańczył. Nie sprzeciwiał się. Resztę naszej paczki pozostawiliśmy
przy wejściu.
Od razu poddaliśmy się w rytm muzyki. Stałam odwrócona do niego tyłem, kręcąc
ciałem, a jego ręce znajdowały się na moich biodrach.
Ooh tonight!
Tonight we could be more than friends
W kilka sekund zrobiło mi się niesamowicie gorąco i
nie wiem czy to za sprawą ruchu czy dotyku Jake’a. Mój oddech z każdą chwilą
przyspieszał, a serce łomotało w piersi. Cicho podśpiewywałam refren utworu,
nie zdając sobie sprawy, jak bardzo pasuje.
We're in the corner of a crowded room
We're in the corner of a crowded room
I want your lips your body, boy, how soon?
and if you like what we're doing
why don't we give in for the night?
W połowie piosenki obróciłam się
przodem do niego. Nasze ciała stykały się ze sobą, nie pozostawiając ani
kawałka wolnej przestrzeni. Rękami objęłam go za szyję, a nasze twarze dzieliły
milimetry. Jedna z jego dłoni delikatnie podwinęła moją bluzkę, przez co czułam
jego palący dotyk na swojej skórze. Nim się obejrzałam, piosenka się skończyła,
ale nie zmienialiśmy pozycji. Nasze czoła się stykały, a my wpatrywaliśmy się w
siebie z przyśpieszonymi oddechami. Niestety ktoś wyłączył muzykę i z głośników
zamiast melodii, zaczął dochodzić czyjś donośny głos, przez co zostałam zmuszona
odsunąć się od Jake’a.
-Uwaga, uwaga! Wybaczcie, że przerywam wam zabawę, ale dotarły do mnie bardzo
ciekawe wiadomości! Nie uwierzycie, kto w końcu ponownie do nas zawitał!
O niee, tylko nie to. Błagam…
- Kate! Gdzie się podziałaś?! Wiem, że tu jesteś. No pokaż się, piękna.
Czułam na sobie zdziwione spojrzenie Loczka i wbrew sobie podniosłam delikatnie
rękę i pomachałam.
- Tu jest! Proszę, proszę, cieszę się, że znowu cię widzę. Już myślałem, że
całkowicie nas porzuciłaś. Oj, ty niegrzeczna. Dobra ludzie! Daniel, twoja
tancereczka wróciła! Wiesz, co robić! – zasugerował tajemniczo i ponownie
włączył muzykę, a mi puścił szybkie oczko.
Zaczęła się gorączkowo rozglądać w poszukiwaniu blondyna. Niestety Daniel był
szybszy i wyciągnął mnie w ustronniejsze miejsce. Po chwili byłam uwięziona w
jego uścisku.
- Wiedziałem, że do nas wrócisz! Wiedziałem! – krzyczał i skakał niczym
dziecko.
- Daniel, uspokój się, chłopie! – zaśmiałam się.
- No już dobrze, dobrze. Ale się cieszę. Niech no tylko Jess się dowie! Ona to
dopiero cię wyściska! O, a to kto? – spytał, kiwając w stronę Jake’a.
- To mój przyjaciel, Jacob – odpowiedziałam.
- Nie wyglądał na przyjaciela, kiedy tańczyliście – powiedział, cicho się
śmiejąc.
- Co masz na myśli? – spytałam wyzywająco, krzyżując ręce na piersiach.
- Nic, nic. Spokojnie kociaku, schowaj pazurki. Chodź, trzeba cię trochę
oprowadzić, bo co nie co się zmieniło.
Zaczął prowadzić mnie jakimiś bocznymi pomieszczeniami, aż dotarliśmy do dość
dużego pokoju.
- Dziewczyny, ta pani występuje dzisiaj z nami – powiedział, wskazując na mnie.
***
Gdzie ona się podziała? Od kiedy ten chłopak ją zabrał, całkowicie straciłem ją
z oczu. A co gorsze, nie mogłem znaleźć reszty. W końcu zrezygnowany oparłem
się o ścianę. Przeczesałem ręką włosy, próbując dojść do siebie. Co to
właściwie miało być? Co mną, nami kierowało? Nasze stosunki było czysto
koleżeńskie, więc co to do cholery miało być?! Nadal czułem pod palcami ciepło
jej skóry, jej szybki oddech, zamglony wzrok. Jedyne, o czym mogłem myśleć, to o
jej ciele blisko mojego. I o jej pełnych, kuszących ustach. Zacisnąłem pięści i
potrząsnąłem głową. Ogarnij się, do cholery!
- Coś nie tak, kuzynku? Wydajesz się być jakiś spięty – zasugerowała Alex. Nawet
nie wiem, w którym momencie mnie znalazła i oparła się o ścianę obok mnie.
- Nic mi nie jest – odpowiedziałem, mocno zaciskając zęby.
- Powiesz mi, co się dzieje? – spytała, unosząc brew, przy czym szeroko się do
mnie uśmiechała.
- A co by się miało dziać? – wysyczałem.
- No nie wiem. Jest coś między tobą a Kate? – Uważnie mi się przyglądała,
jakby chciała wyczytać odpowiedzieć z mojej twarzy. Niedoczekanie.
- Nic. Jesteśmy przyjaciółmi. Skąd ci się wzięło, że coś się dzieje?
- Wasze dzisiejsze ruchy w tańcu nie były jakoś szczególnie niewinne, wiesz? –
spytała, marszcząc brwi.
- To tylko taniec, Alex. Nie wymyślaj jakiś niestworzonych historii –
powiedziałem, spoglądając na nią wściekły.
- Nie wymyślam! I nie tylko ja tak uważam! – Tupnęła nogą niczym kilkuletnia
dziewczynka, w celu potwierdzenia, że ma rację.
- Ale nic się nie dzieje, zrozum! – krzyknąłem. Po chwili dodałem: - Jeśli coś
się zmieni, powiem ci, dobrze? Nie mam tego w planach, ponieważ za cholerę nie
czuję nic do Kate, ale skoro tak się upierasz, to obiecuję, że będziesz
pierwszą osobą, którą poinformuję. Zgoda? – spytałem. Nadal nieco naburmuszona kiwnęła głową. Po chwili poszliśmy poszukać Luka i Taylera. Kiedy w końcu ich
dojrzeliśmy, Alex trochę zajęło ściągnięcie ich z parkietu. Ale nie na długo, bo
zaraz Lucas z powrotem wziął blondynkę do tańca. Nie wiedząc, co z Taylerem ze
sobą zrobić, wzięliśmy jakieś dziewczyny i poszliśmy w ich ślady. Musiałem się oderwać od
niebezpiecznych myśli o mojej przyjaciółce. Pobawiliśmy się przez kilkanaście
minut, kiedy DJ przerwał w połowie piosenkę i włączył inną. Zdezorientowani
rozglądaliśmy się na wszystkie strony.
Wtedy wleciał jakiś chłopak i zaczął się
przepychać, a tuż za nim pewnym krokiem weszła gromadka dziewczyn. Ustawiły się
w szachownicę i zaczęły tańczyć. Każda poruszała się w wyzywający sposób, ale
jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Od razu zorientowałem się, że to Katie.
Wszędzie bym rozpoznał jej zniewalające ruchy. Nie mogłem odwrócić od niej
wzroku, więc wpatrywałem się w nią jak zaczarowany. Po swojej lewej stronie, usłyszałem ciche prychnięcie Alex, ale zignorowałem to. Brunetka całkowicie się
zatraciła. Miałem wrażenie jakby straciła poczucie rzeczywistości, a ja razem z
nią. Coś się zmieniło, ale nie byłem jeszcze pewny czy na lepsze czy
gorsze.
___________________________________________________________
No i jest! Jak wam się podoba? Co sądzicie o relacjach Kate i Jake'a? Dajcie znać co o tym myślicie :>
Z okazji kończącego się roku, chciałabym życzyć wam nowych wrażeń, nowych znajomości i nowych ciekawych pomysłów! I oczywiście wytrwałości w waszych postanowieniach noworocznych! Powodzenia! <3
___________________________________________________________
No i jest! Jak wam się podoba? Co sądzicie o relacjach Kate i Jake'a? Dajcie znać co o tym myślicie :>
Z okazji kończącego się roku, chciałabym życzyć wam nowych wrażeń, nowych znajomości i nowych ciekawych pomysłów! I oczywiście wytrwałości w waszych postanowieniach noworocznych! Powodzenia! <3
O. Mój. Boże.
OdpowiedzUsuńŁOT.DE.FAK.
Co to ma być? Jake, chyba Katie zaczęła Ci się podobać! Znowu! Jej! Cieszę się :3
Ciekawy opis meczu, choć paląca Parker trochę mi nie pasuje. Ale właściwie spotykała się z takim Ethanem, to fajki mogę jwj wybaczyć.
Sammy! Pisałam już, że kocham tego malca? :3
Perspektywa Jake'a jest świetna ;) W ogóle cały rozdział jest genialny.
Tobie również, Świetliku, życzę szampańskiej zabawy sylwestrowej (tylko wstrzymaj się z piciem do północy, byś w miarę trzeźwo oglądała fajerweki, moja osiemnastoletnia koleżanko;)) i szczęśliwego nowego roku!!! :*
Czekam na nn ^^
No cóż, już jakiś czas jest między nimi dobrze, więc musiałam podgrzać atmosferę :>
UsuńNo tak paląca Katie to nie najprzyjemniejszy widok, ale każdy ma jakieś swoje złe nawyki prawda?
Też kocham Sama ;3
Bardzo dziękuje za miłe słowa *.*
Oj w tym roku niestety nie będzie żadnej imprezy, bo totalnie mnie choróbsko poskładało, że nawet nie mam siły się z łóżka podnosić. Normalnie aż zemdlałam (pierwszy raz w życiu!), nabiłam sobie guza, mam potworny kaszel i zatkany nos, więc nie bardzo uśmiecha mi się balować w tym roku ;c
Ale mam nadzieję, że twój sylwester będzie udany :*
Biedactwo :c
UsuńTeż kiedyś zemdlałam i to w kościele, aż mnie musieli wynosić.
Mam nadzieję, że szybko się wykurujesz. Dużo zdrowia życzę! :*
A po południu humor może poprawi Ci Rogan ;)
Ja niestety nie miałam tyle szczęścia, ponieważ nikt mnie nie złapał ;c
UsuńTo zależy w jakim kierunku poprowadzisz rozdział... Równie dobrze możesz złamać mi i Rose serce :<
Napisałam taki bardzooo długi komentarz, ale się usunął :( chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam to opowiadanie i kocham Jake'a i Kate. Cieszę się, że wraca do żywych. Ahh szkoda mi tego komentarza, ale poprawię się :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i życzę Ci udanej imprezy sylwestrowej :)
To jest najgorsze! Namęczysz się, napiszesz długaśny i wylewny komentarz, a potem się usuwa ;<
UsuńCiesze się, że podoba ci się opowiadanie *.*
Mój sylwester pewnie zakończy się zaraz po fajerwerkach, ale mam nadzieję, że twój będzie o wiele lepszy niż mój :)
Dziękuję za komentarz <3
Jestem w trakcie sprzątania i zrobiłam sobie małą przerwę na twojego bloga :D Tak więc komentarz krótki, ale z serca pisany:
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, świetna akcja :)
Wtrącenia komentatora "przepraszam panie dyrektorze"... bezcenne <3<3<3
No i klub taneczny :) Cuuudo *-*
Ja wiem, ja wiem, ja wiem co się zmieniło <3<3<3
Czekam na nn :)
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Zawsze mi się japa cieszy jak czytam komentarze i wiele to dla mnie znaczy :)
UsuńCiesze się, że znalazłaś czas w swoim napiętym jak widać grafiku na przeczytanie nowego rozdziału :>
Ciesze się, że się podoba :)
Kate i Jake zaczynają coś do siebie czuć. Tak coś myślałam.
OdpowiedzUsuńPo doba mi się ich relacja.
Ale wracając do rozdziału.
Świetny. Najlepszy fragment to ten w klubie. Jednak opis meczu też mi się bardzo podobał. Fajnie że wprowadziłaś taką scenkę.
Życzę weny i spełnienia marzeń w nowym roku.
Pozdrawiam
~Paris
Mnie też najbardziej podoba się fragment w klubie. Normalnie aż chciałabym nakręcić scenę, żeby to urzeczywistnić *.*
UsuńCiesze się, że opis meczu się podoba. Nie byłam pewna czy dobrze, że to opisuje.
Dziękuję i wzajemnie! <3
Boże ale super! A fragment co są w klubie to poprostu bomba! Naprawdę podoba mi się też opis meczu. Luknij na mojego bloga www.rysunkiisny.bloog.pl
OdpowiedzUsuńO mój Boże! :3
OdpowiedzUsuńTo jest genialne!
Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa dni i powiem... że zostanę tu na dłużej! Ten blog jest niesamowity! Zawsze się interesowałam tańcem, ale powiem szczerze, że chyba się do tego nie nadaję xD
Takie małe uwagi :)
Ashley jakoś mi nie pasuje do Kate. Bardziej przypomina mi Chachi Gonzales, ale to nic xD
+obserwuję!
~Hayden
Ojeej, bardzo się cieszę, że spodobało ci się moje opowiadanie ;3
UsuńMyślałam o niej, ale w głowie moja bohaterka miała być brunetką i tak jakoś wypadło na Ashley xd
Dziękuję za komentarz :))
Piszesz fenomenalnie ! Bardzo miło się czyta :) Czekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
good-day-every-day.blogspot.com
Jeju. Kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTo jest jedyne opowiadanie, przy ktorym jak tylko widze nowy rozdzial to musze przeczytac teraz w tej chwili.
No, moze z malym opoznieniem, ale z twoim nie mam tak, jak z innymi, w ktorych przeczytanie rozdzialu odkladam przez tydzien.
A teraz wracajac do rozdzialu.......
Omojbozewiecejdajmiwiecej.
Szczerzylam sie przez caly czas, jak to czytalam.
Nareszcie costam sie dzieje.
Ale mialam skryta nadzieje ze sie pocaluja... I gdy tego nie zrobili mialam ochote cie udusic <3
Ale to nic takiego, i tak jestem zachwycona *-*
Zastanawia mnie tylko pan Daniel (?)... ciekawe ciekawe.
Z niecierpliwoscia czekam na nastepny <3
Jest mi niezmiernie milo ze tak ci sie podoba moje opowiadanie *.*
UsuńPostanowilam ze juz wystarczajaco was trzymalam i to ten moment. Poki co sie jeszcze niestety nie pocaluja ale beda mieli kilka slodkich momentow ;3
Dziekuje za komentarz <333
P.s przepraszam za brak polskich znakow ale pisalam na tel :c
Jejku!!! Cudnie! Ten moment w klubie... <333
OdpowiedzUsuńSzybko, pisz dalej!!! ;)
Kiedy next????
Pozdrawiam i życzę weny z czasem wolnym!!! :*
Mysle ze tak za mniej wiecej tydzien powinien pojawic sie nowy ;*
UsuńDziekuje za komentarz <3
Już się nie mogę doczekać! ;*
UsuńPozdrawiam! Weny!
Powracam, powracam, powracam! Koniecznie muszę nadrobić milion zaległości, które się nagromadziły przez ten czas. klub na końcu miasta, mecz? To jest po prostu idealny senariusz do jednego z amerykańskich filmów. I dotego taniec. Ja uwielbiam tego typu styl... Kate i zatracający się w niej "niby kompletnie do niej nic nie czujący" chłopak. Ciekawa jestem co przyniesie następny rozdział. Ah! ;)
OdpowiedzUsuńCiesze się ;3
UsuńJaa wieeem, to opowiadanie wgl jest takie typowo amerykańskie, ponieważ, podobnie jak ty, uwielbiam tego typu styl.