„Enjoy the ride”
Od piętnastu minut jechaliśmy w
stronę Charleston w całkowitej ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Jake być
może nie czuł potrzeby rozmawiania ze mną, ale mnie rozsadzało od środka. To po
to przyjechał do NY, na pogrzeb? Kim był ten chłopak? Jego znajomym, przyjacielem?
Nie, na pewno przyjacielem. Nie przyjechałby takiej drogi dla zwykłego
znajomego, prawda? Ciekawe jak długo się znali. Jak umarł? Zabił się? A co z
Michaelem? Było mi go niesamowicie szkoda. Nie powinien przechodzić przez coś
takiego. Chciałam się wszystkiego dowiedzieć, ale Jacob nie miał pojęcia, że go
widziałam. Musiałam się jakoś dowiedzieć.
-Więc Jake, zrobiłeś wszystko, co miałeś do załatwienia? – spytałam niby od niechcenia, przyglądając się swoim paznokciom.
-Od kiedy się interesujesz tym, co
robię, hm? – spytał ze sztucznym śmiechem.
-Od kiedy mnie porywasz. Więc?-
ponowiłam próbę.
-To nie twoja sprawa, gdzie byłem i
co robiłem- odpowiedział opanowany.
Jak widać moja taktyka nie
podziałała, więc musiałam wszystko wyłożyć na jedną kartę.
-Czyj to był pogrzeb? – spytałam
dziwnie cicho, uważnie obserwując kątem oka jego reakcję. Ścisnął szczękę i
ręce na kierownicy, ale nic się nie odezwał.
Patrzyłam jeszcze chwilę na niego.
Kiedy dłuższą chwilę się nie odzywał, zrezygnowałam. No w sumie racja. Czemu
miałby mi się zwierzać, spowiadać. Nie jesteśmy przyjaciółmi, ba, nawet nie do
końca znajomymi. Odwróciłam głowę w stronę okna i przyglądałam się mijanemu
krajobrazowi.
-To był mój najlepszy przyjaciel,
Scott. - Ledwo co go słyszałam, tak cicho mówił. W jego głosie słyszałam wręcz
namacalny ból.
-Co się z nim stało?- spytałam
równie cicho.
-Wpadł w to gówno i przedawkował.
Próbowałem mu pomóc. Jak wyjeżdżałem, było już z nim lepiej. Widocznie był za
bardzo uzależniony. Za dużo rzeczy się działo w jego życiu i nie wytrzymał
presji.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć,
więc wyszeptałam coś w stylu „bardzo mi przykro”, na co Jake w odpowiedzi
kiwnął głową. Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć, więc jechaliśmy w
ciszy. Dopiero co wyjechaliśmy, a zostało jeszcze coś koło siedmiu godzin jazdy. Nie
chciałam jechać tyle czasu w całkowitej ciszy. Spojrzałam na Jacoba. Był
pogrążony w swoich myślach, przygnębiony i w miarę skupiony na drodze. Nie
wiedzieć czemu było mi go szkoda, nie chciałam żeby siedział taki przybity,
więc spróbowałam zagadać.
-Jacob, jak długo się znaliście ze
Scottem?- spytałam, delikatnie się uśmiechając.
-Poznaliśmy się jakieś dziesięć lat temu,
w pierwszej klasie podstawówki. Obaj byliśmy rozrabiakami, więc bardzo szybko
znaleźliśmy wspólny język, na nieszczęście dla nauczycieli. - Na to oboje się
zaśmialiśmy.
Jake zaczął opowiadać ich różne
wybryki, jak na przykład kiedy denerwowali swoją nauczycielkę od chemii, biorąc
z domu pilot do tego samego odtwarzacza. Kiedy chciała włączyć im jakiś film, oni podgłaśniali albo w ogóle całkowicie wyłączali. Była też historia, jak to
razem z kilkoma innymi kolegami rzucali się jabłkami, śliwkami i gruszkami.
Niesamowicie się śmiałam przy każdej jednej opowieści. Opowiedział mi też ich
pierwszą poważną kłótnię, o dziewczynę. Na szczęście wybrali przyjaźń. Potem ja
zaczęłam opowiadać nasze przygody i też nie obyło się bez śmiechu. Nie mam
pojęcia, jak udawało mu się normalnie prowadzić samochód. Ja prawie na nim
leżałam, zwijając się ze śmiechu. A zwłaszcza kiedy opowiadałam mu jak byliśmy
nad jeziorem na linach. Pewnego razu Lucas chciał się popisać i tak świrował, że się zaczepił i zawisł do góry nogami. I na takich różnych opowieściach minęły
nam ponad dwie godziny jazdy.
-Jacob, wiesz co? Jestem cholernie
głodna- powiedziałam, łapiąc się za burczący brzuch.
-W sumie też bym coś zjadł. Za
jakieś dziesięć kilometrów będzie miasto, więc możemy tam zajechać i poszukać jakiejś
knajpki.
Dojechaliśmy do jakiegoś miasteczka,
a że nie wiedzieliśmy, gdzie co tu się znajduje Jake spytał jakiegoś chłopaka o
knajpę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy do stolika i patrząc
na menu, próbowaliśmy coś wybrać. Oboje wybraliśmy po cztery naleśniki, ja
wzięłam z serem i czekoladą, a Jake z truskawkami.
-Zjadłbym w sumie pizzę - powiedział
rozmarzony Jacob.
-Będziesz miał naleśniki. Mało ci?- Po chwili zastanowienia dodałam : - Dlaczego właściwie pizza jest okrągła?
Jake spojrzał na mnie jak na
walniętą, po czym zaczął się panicznie śmiać. Słysząc jego śmiech, nie mogłam
się powstrzymać od uśmiechu, tak był zaraźliwy. Roześmiane miny ludzi w
pomieszczeniu mówiły same za siebie.
-Rany, już zapomniałem, jaka
potrafisz być dziwna i nieprzewidywalna- powiedział, dalej się śmiejąc.
-Nie jestem dziwna!- oburzyłam się.
-Nie? Kto normalny zadaje takie
pytania jak ty, hę? Nie mam pojęcia, jak wszyscy z tobą wytrzymują- powiedział
dalej się ze mnie śmiejąc.
-Nie znasz mnie, tak dobrze jak ci
się wydaje, Jake- powiedziałam, wystawiając mu język.
-Może nie tak dobrze, jak bym chciał-
powiedział, a do stolika podeszła kelnerka z naszym zamówieniem.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy, kiedy
Jake się odezwał.
-Zagrajmy w dziesięć pytań- powiedział ni
stąd ni zowąd.
-Serio? Chcesz w to grać? Czemu? –
spytałam, wkładając sobie do buzi kolejny kawałek naleśnika.
-Masz rację, nie znam cię, a
chciałbym poznać. Wiedzieć o tobie wszystko- powiedział, zniżając głos do szeptu
przy ostatnim zdaniu. Zaśmiałam się.
-Po co? Bez tej głupiej gry mogę ci o
sobie coś powiedzieć. Zresztą to co powinieneś wiedzieć, wiesz. Jak na przykład
moje ulubione kolory, książka, jakiej słucham muzyki i tak dalej. Więc po co ci
to?
-Oj, daj spokój. Przed nami jeszcze
prawie pięć godzin jazdy. Trzeba sobie jakoś umilić drogę, prawda?- spytał, puszczając mi oczko. No w sumie racja. Coś musimy robić.
-No dobra, ale ja zaczynam. Czego
najbardziej w życiu żałujesz?- spytałam. Przez chwilę przeżuwał jedzenie i
myślał, co odpowiedzieć.
-Żałuję, że moja mama musiała tyle
wycierpieć z powodu mojego ojca, a ja nic nie mogłem zrobić- powiedział, marszcząc brwi.
-Nigdy mi nie mówiłeś o swoim
biologicznym ojcu. Co z nim?- spytałam, uważnie mu się przyglądając.
-Jak to ojciec alkoholik. Bił,
wyzywał. Wiecznie kłótnie w domu, brak kasy. Byłem za młody żeby oddać siłą.
Jak się przeciwstawiałem, bił jeszcze mocniej. W końcu tak mnie pobił, że wylądowałem
w szpitalu z połamanymi żebrami i wstrząsem mózgu, więc matka postanowiła od
niego w końcu odejść. Rok później poznała Jacksona, ożenili się i urodził się
Sam.
-Twój młodszy brat, o którym tyle
słyszałam. Kiedy w końcu poznam tego przystojniaka?- spytałam z uśmiechem.
-Masz mnie, a dobierasz się do
mojego młodszego brata? Oj, nigdy bym nie pomyślał, że wolisz młodszych, Katie. - Oboje się zaśmialiśmy.
-Dobra, teraz moja kolej na pytanie.
Hm, pomyślmy, o co mógłbym cię spytać- mówiąc to, pocierał zabawnie swoją brodę z
miną myśliciela, a ja nie mogłam się powstrzymać od wywrócenia oczami.
-Wiem! Jaki był twój najdziwniejszy
sen?- spytał, patrząc na mnie ze zmrużonymi oczami.
-Wiesz większości albo nie pamiętam,
albo były po prostu nudne. Ale jeden mi się bardzo dobrze utrwalił w pamięci.
Miałam może wtedy z czternaście lat- przerwałam na chwilę, bo to co zaraz miałam powiedzieć było naprawdę dziwne i chciałam zrobić dramatyczną przerwę, po czym kontynuowałam:-
Śnił mi się seks z diabłem.
Jejku, świetny rozdział! Czekam z niecierpliwością na następny. :)
OdpowiedzUsuńWidzę literówki, ale nie chce mi się ich wypisywać ^^
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział :)
Rozmowa o pogrzebie smutna, acz potrzebna.
Naleśniki? Nie lubię ich.
Hahaha, poważnie? Seks z diabłem? Co Katie brała, mając 14 lat?
Bardzo dobry pomysł z grą :)
Czekam na nn ^^
Hahahahaha końcówka mnie rozwaliła xD
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały jak zawsze !
Szkoda, że Jake stracił przyjaciela :C
W ogóle ta cała rozmowa o pogrzebie była smutna :C
Dlaczego pizza jest okrągła ? xD Pytanie z serii "Genialne pytania Kate"
Jackob i jego pomysły...Chociaż przyznaję fajny pomysł żeby poznać Katie ;D
Czekam na ciąg dalszy i życzę duuużo weny !!!!
Asikeo^^
PS.Zapraszam do siebie na nowe rozdziały ;)
Super rozdzial. Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńHej! ;**
OdpowiedzUsuńSzkoda mi trochę Jacoba. Stracił przyjaciela, a to najgorsza z możliwych rzeczy. Jego dzieciństwo też nie było najlepsze, więc widać, że chłopak nie miał łatwego życia i się sporo nacierpiał :(
Rozdział bardzo fajny i śmieszny. Cieszę się, że się zaczęli coś tam dogadywać, a nie tylko kłócić. W końcu są w jednej paczce, więc muszą się jakoś ogarnąć :P
Katie, rzeczywiście jest trochę dziwna, nie mieliśmy okazji poznać jej z takiej strony, może dzięki tej grze dowiem się jeszcze czegoś ciekawego...
Pozdrawiam i całuję! ;**
Hej! Rozdział bardzo fajny i zabawny :D Fajnie, że w końcu zaczęła się jakoś dogadywać z Jacobem.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kolejnego rozdziału ;)
Pozdrawiam.!
PS. Zapraszam do siebie. :)
Świetne :D :D Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie czytalam i czytalam i nagle jeb, koniec. ;c Daj mi, prosze, wiecej. Ganialne opowiadanie ;3
OdpowiedzUsuńNie lubie Ethana ;c Ale Jake'a wresz kocham... Nie rozumiem niecheci Kate do niego xD
Pozdrawiam i weny zycze ;3
Bonia.
Jak znajdziesz troche czasu, to wpadnij do mnie: http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
Bardzo dziwny i bardzo niespotykany ten jej sen, wiesz? ; ) Tak się cieszę, że pojechała z nim, wiesz? W końcu może zaczną łączyć ich jakieś normalne relację i po prostu coś rozkwitnie i zostawi tego debila Etana! Tak, takiego scenariusza własnie sobie życzę.
OdpowiedzUsuńZostało mi jeszcze kilka odcinków, więc w drogę! ;)