„Party & Bullshit”
Dzień naszych urodzin jest najlepszym dniem w życiu dla naszych rodziców. Oto po dziewięciu miesiącach oczekiwania, dostają największy skarb, zrodzony z cząstki ich samych. Dopatrują podobieństw, kogo dziecko bardziej przypomina, matkę czy ojca? Z początku zazwyczaj widać bardziej podobieństwo do jednego z rodziców, ale z czasem i tak się niesamowicie zmienimy. Staniemy się uniwersalni, być może niepodobni do żadnego z rodziców.
Jedną z rzeczy najbardziej
ekscytujących przy porodzie dziecka jest wybór imienia. Zostanie ono z nami do
końca życia, więc dobrze żeby nie było jakieś śmieszne, ale oryginalne. Najlepiej długie które by ładnie brzmiało i
można było je skrócić w uroczy sposób. Ale nie jest to oczywiście reguła. Może
być również krótkie imię.
Rodzice mojego najlepszego
przyjaciela dali mu imię po kochanym Taylerze seniorze, ojcu matki Taylera,
Charlotte. Przyszły dziadek jak tylko się dowiedział o ciąży córki, nie mógł
się już doczekać narodzin, chyba nawet bardziej jak sami rodzice. Pomagał im, jak tylko mógł, sam zrobił Taylerowi pokój, nakupował pełno samochodzików. Kiedy
się urodził, spędzał z wnukiem jak najwięcej czasu. Zabierał go na spacery,
uczył malować. Po nim odziedziczył talent i tę pasję. Kiedy Tayler Junior miał
niecałe sześć lat, jego dziadek zmarł ze starości. Malutki chłopiec, chociaż był
bardzo młody, dużo rozumiał i niesamowicie tęsknił za swoim najlepszym
przyjacielem. Trzy lata później jego rodzice się rozwiedli i z ojcem przeprowadził
się do Charleston. Tam poznał swoich najlepszych przyjaciół, których miał do
dzisiaj. Cóż, przynajmniej kilku pozostałych.
Dzisiaj był dwunasty października. Dokładnie
osiemnaście lat temu Tayler przyszedł na świat.
***
-Postawcie stół w tamtym miejscu!
Trochę w lewo! Nie, nie! Powiedziałam lewo!- krzyczała Alex.
-No przecież przesunęliśmy w lewo-
powiedział zirytowany Jacob.
-Nie wasze lewo, tylko moje!-
krzyknęła równie poirytowana, na co się zaśmiałam. Alex uwielbia rządzić i
dyrygować.
Po chwili na salę wszedł Tayler,
niosąc kilka toreb różnych słodyczy, a za nim z piciem szedł Lucas.
-O kurde, Alex! Ale się postarałaś!
– powiedział zachwycony Tay.
-No oczywiście, że tak! Są twoje
urodziny, musiałam się postarać. Podoba ci się wystrój sali?
Sala miała kolory reggae, czyli
zielony, żółty i czerwony, ponieważ Tayler lubił je najbardziej. Na ziemi leżało pełno takich balonów. Impreza była robiona w klubie Jeremiego. Po
prawej stronie ustawiano stoły i krzesła, z dala od konsoli DJ’a, ale
na tyle blisko, żeby było widać parkiet.
W sumie miało być coś koło pięćdziesięciu osób. Prawie wszystko przygotowaliśmy, musieliśmy jeszcze nakryć stoły z przekąskami. A do rozpoczęcia zostało jakieś cztery godziny.
-Tak, podoba. Dziękuję, jesteś
najlepsza- powiedział Tay, całując Alex delikatnie w policzek. Na pochwałę
blondynka rozpromieniła się jeszcze bardziej, niż do tej pory była.
-No dobrze, kochani, trzeba się
sprężać, zostało jeszcze tylko kilka godzin do imprezy! Jake, co robisz?! Nie
obijaj się! Chodź mi z tym pomóż. Misiek!
I tak było jeszcze przez najbliższe
dwie godziny. Wszyscy zmęczyliśmy się przygotowaniami. Była godzina czwarta,
a impreza zaczynała się coś koło siódmej. Wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się szykować do wyjścia. Poszłam wziąć prysznic, po czym zaczęłam się przygotowywać.
Zrobiłam, jak na mnie, delikatny
makijaż, loki i wyszłam się ubrać. Kilka tygodni temu wybrałyśmy sukienki razem z Alex. Zdecydowałam się na czerwoną, rozkloszowaną, bez ramion, a blondynka
seledynową z dłuższym tyłem.
Wciągnęłam na sobie sukienkę,
założyłam czarne szpilki i zeszłam na dół. Lucas już był gotowy, zapewne od
pewnego czasu. Miał na sobie ciemne jeansy, koszulkę z jakimś dziwnym napisem i
czarną marynarkę, a na nogach trampki. Włosy lekko postawił, o dziwo wyglądał
całkiem dobrze. Kiedy go obczajałam, on robił to samo ze mną.
-Kurde, siostra, ale się udaliśmy
rodzicom- powiedział zadowolony.
-Ja na pewno. Co do ciebie bym się
kłóciła- stwierdziłam ze złośliwym uśmiechem.
-Zołza- rzucił, a po chwili dodał. - Jedziesz
ze mną czy z Ethanem? – spytał, siląc się na beztroski ton.
-Z Ethanem. Zaraz będzie- odpowiedziałam,
udając, że nie widzę jego miny.
-Dobra, to ja już jadę. Widzimy się
na miejscu- powiedział, całując mnie delikatnie w czoło.
Po jakiś dziesięciu minutach od
wyjścia Lucasa usłyszałam trąbienie. Obejrzałam się ostatni raz w lustrze,
wzięłam torebkę i wyszłam.
Siedział w wozie, z okularami na
nosie. Sporo czasu się nie widzieliśmy. Odkąd dyrektor przydzielił mnie do
pomocy Emmie, nie mam dla Ethana czasu.
-Cześć kochanie. - Dopiero wtedy
spojrzał na mnie. Jedyne co rzucało się w oczy to pożądanie. Przyciągnął mnie
do siebie i z niesamowitą siłą wpił się w moje usta. Nie powiem żebym narzekała,
więc oddałam pocałunek. Kiedy zaczęliśmy się zatracać, Ethan zaczął mówić w
przerwach między na oddech. Nie mogłam go zrozumieć, dopiero po chwili dotarło
do mnie co powiedział „Chodźmy do ciebie”. Słysząc to pewnie bym się zgodziła,
gdybym nie przypomniała sobie gdzie powinniśmy być.
-Ethan, starczy. Musimy się zbierać.
-Ostatnim
razem uprawialiśmy seks jakieś dwa tygodnie temu. Daj spokój, nic się nie
stanie, jak trochę się spóźnimy- mówiąc to, zaczął całować moją szczękę i
schodził coraz niżej-Albo w ogóle tam nie dotrzemy.
Ponownie zostałam zmiażdżona przez
jego usta i ponownie musiałam przerwać tą chwilę. Nie mogłam zawieść Taylera.
-Wystarczy. Kiedy indziej, Ethan. Nie
chcę się spóźnić- powiedziałam, poprawiając sukienkę.
-Ostatnio cały czas to słyszę-
powiedział naburmuszony, a po chwili dodał. - Jestem facetem, Kate, w takim
celibacie długo nie wytrzymam.
Ku mojej uldze ruszyliśmy. Nic już
nie odpowiedziałam, bo co miałam powiedzieć? Nasz seks był niesamowity,
brutalny, namiętny, ale nie było w tym żadnego uczucia oprócz pożądania, a dla
mnie to za mało.
Kiedy zajechaliśmy pod klub, nie
stało zbyt wiele aut, może dlatego że było dopiero piętnaście po szóstej.
-I po co się tak śpieszyliśmy?-
spytał nadal wkurzony Ethan.
Puściłam jego uwagę mimo uszu. Weszliśmy
na salę, muzyka już leciała z głośników. Podeszliśmy do Taylera rozmawiającego
z kelnerem.
-O, cześć. Ślicznie wyglądasz, Kate.
Cześć, Ethan. - Obaj podali sobie ręce. Widziałam, że żaden z nich nie jest
zadowolony ze spotkania.
-Jak tam? Jest jakiś stres?
Podekscytowany? – spytałam, szturchając go lekko w bok.
-Bardzo podekscytowany. Mam
nadzieję, że impreza się uda i nikt nie będzie leżał zarzygany pod stołem.
Dzięki tobie mam najlepszą muzykę, więc myślę, że z tańczeniem nie będzie źle-
powiedział, obejmując mnie ramieniem.
Ludzie schodzili się jeszcze przez
najbliższą godzinę. Jakoś w pół do ósmej usiedliśmy i zjedliśmy obiad. Potem
był pierwszy toast, drugi, trzeci. Nikt jeszcze nie wyszedł na parkiet i nie
rozpoczął tak naprawdę imprezy. Trzeba to koniecznie zmienić. Chętnie
potańczyłabym z Ethanem, ale znając życie zacząłby mnie obmacywać i się do
mnie dobierać na parkiecie, więc postanowiłam, że wezmę w obroty jubilata.
-Tayler, najprzystojniejszy
przyjacielu na świecie, zatańczysz ze mną?- powiedziałam, szczerząc się do niego
jak głupia.
-No jasne, mała. - Dałam mu lekkiego
buziaka w policzek i ruszyliśmy na parkiet.
Leciała piosenka Rity Ory, może nie
była idealna do tańczenia, ale w sam raz do rozruszania tłumu. Zaczęłam z
Tay’em świrować na parkiecie i głośno śpiewać razem z piosenkarką. Po chwili zachęceni ludzie już po kilku
drinkach zaczęli tańczyć.
I tak rozkręciła się impreza
urodzinowa Taylera. Wszyscy się świetnie
bawili. Około północy podaliśmy tort. Wszyscy już nieźle wstawieni,
zaśpiewaliśmy mu głośno „Sto lat”. Po kilku godzinach z powrotem
usiadłam na moje miejsce obok Ethana. Nie spędziłam z nim praktycznie wcale
czasu, więc nie zdziwiła mnie jego wściekła mina.
-Wiem i bardzo cię za to
przepraszam. Ale od teraz jestem cała twoja. - Widząc, że nic się nie zmienia,
wzięłam go za rękę. - Chodź potańczyć, marudo.
Po chwilowej namowie wreszcie
ruszyliśmy na parkiet. Często razem tańczyliśmy. W klubach, na domówkach, ale
pierwszy raz na takiej imprezie. Nie mogłam pozwolić, żeby brunet zaczął mnie
obmacywać. Nie chciałam, żeby moi przyjaciele i rodzice Taylera musieli na to
patrzeć. Nie musiałam długo czekać, żeby ręce mojego chłopaka zniżyły się na
tyłek, a usta zeszły na szyję. Od razu go lekko odepchnęłam.
-Ethan, daj spokój, ludzie patrzą-
powiedziałam, siląc się na uśmiech.
-A co mnie oni obchodzą? Idziemy
już? Mam na ciebie straszną ochotę- wyszeptał mi do ucha. Jeszcze jakiś czas
temu w tym właśnie momencie poddałabym mu się, ale zaczynałam wracać do siebie. I
coraz bardziej męczyło mnie zachowanie Ethana.
-Nie mogę. Jak chcesz, możesz
wyjść, ja zostaję- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
Przez chwilę mi się przyglądał, po
czym rzucił tylko jego znaczące „jak chcesz” i wyszedł, nawet się nie żegnając. Tak
naprawdę ucieszyłam się z takiego obrotu spraw. Nim się obejrzałam, dochodziła
godzina druga w nocy. Część ludzi leżała zalana gdzieś w kącie sali, niektórzy
się zwinęli, ale też spora część się nieźle bawiła i wywijała na parkiecie w
tym ja. Kiedy nie miałam już sił, poszłam się napić.
-A gdzie zgubiłaś swojego
bandziora?- usłyszałam za moimi plecami.
-Wyszedł.
-Już? A co, dzieciaczek nie miał
stałej uwagi i się wkurzył? Oh, takich facetów, Katie, to musisz cały czas
zabawiać. Jeśli wiesz, o czym mówię- powiedział, puszczając mi oczko. A we mnie
się zagotowało. Nie wiem czy to przez alkohol, czy przez złość, ale nie
wytrzymałam. Musiałam się jakoś wyżyć. Złapałam to co miałam pod ręką. Tak się
złożyło, że był to kawałek tortu. Zamachnęłam się i spoliczkowałam go ciastem. Uderzenie musiało być dość mocne, bo aż odwrócił głowę w drugą stronę.
Kiedy się odwrócił, patrzył na mnie zadziornym wzrokiem. On mnie podpuszczał!
Chciał, żebym jakoś zareagowała, był zaskoczony, ale po chwili, ku mojemu przerażeniu,
na jego ustach zawitał szeroki uśmiech. Nim się obejrzałam, wziął cały nałożony na talerz kawałek i wbił go w moją twarz.
-A więc tak się bawimy, co? –
powiedziałam, biorąc garścią kolejny kawałek. Jake, widząc co się święci, zaczął
ze śmiechem uciekać z tortem na twarzy.
-O tak! Uciekaj ty tchórzu!-
krzyknęłam, ruszając za nim w pogoń.
Ostatnie, co z tej imprezy pamiętałam to latające z każdej strony jedzenie.
Kocham, kocham, kocham! >3
OdpowiedzUsuńGENIALNY rozdział!
Bitwa na tort Katie i Jake'a świetna! Skąd wzięłaś ten pomysł :D
Sto lat, Tayler!
Rozmowa Lucasa i Katie wywołała u mnie uśmiech :)
Naprawdę świetny rozdział :)
Ethan wkurza, nie lubię gościa. Dobrze, że jest postać irytująca czytelników ;)
Czekam na nn ^^
una-infinidad.blogspot.com
świetny rozdział!! Najlepsza bitwa na jedzenie! ^-^
OdpowiedzUsuńJaki piękny początek! *_*
OdpowiedzUsuńAlex pod względem dyrygowania i terroryzowania ludzi trochę przypomina mnie, też czasami mnie ponosi :P
Ethan to napalony dupek. Rozumiem pożądanie, ale to nie jest najważniejsze na świcie, tym bardziej, że byli na imprezie urodzinowej najlepszego przyjaciela Katie! Wrrr :D
Ostatnia akcja z bitwą na jedzenie mnie rozbawiła. Tylko w sumie szkoda mi tego dobrego jedzenia :D
Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do mnie na nowy rozdział! :)
Całuję ;**
http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/
Gratuluję!
OdpowiedzUsuńFragment Twojego opka znalazł się w poradniku mojego autorstwa zatytułowanym "AŁtoreczkowy przepis na sukces, czyli jak RZyć?".
Poradnik znajdziesz tutaj:
http://forteca-red.blogspot.com/2014/04/atoreczkowy-przepis-na-sukces-czyli-jak.html
Pozdrawiam!
Czytam Twojego bloga od niedawna i właśnie zakończyłam ten rozdział. Już zniecierpliwiona czekam na kolejny ! Prosimy go jak najszybciej !
OdpowiedzUsuńInaczej, ale równie świetnie pisze: mintycollar.blogspot.com
genialnie piszesz, bardzo mi się spodobał ten rozdział i ogólnie całe opowiadanie :) Dodaję do obserwowanych i będę często zaglądać ^ ^
OdpowiedzUsuńPowodzenia i zapraszam też do mnie;
http://andcomewithme.blogspot.com/
Przyznam się, że z lekkim dystansem kliknęłam na link do Twojego bloga. Nie wiem czemu. Może taki dzień, że wkurza mnie spam?
OdpowiedzUsuńZłe odczucia jednak odeszły równie szybko jak się pojawiły. Z każdym słowem zachwycałam się coraz bardziej. Masz dobry styl pisania i nie zauważyłam chyba żadnej literówki za co kolejny plus. Po powyższym rozdziale jestem bardzo zadowolona i nie czuję niedosytu jak to czasami się zdarza. Sprawiasz, iż czytelnik ani się obejrzy i już zostaje wciągnięty w twój świat. Ja jestem wprost zachwycona!
PS. W wolnej chwili zapraszam do siebie na: Zgubne Odruchy
Trochę to trwało zanim przebrnęłam przez te wszystkie rozdziały. Łatwo nie było, bo cała rodzina siedzi w pracy, a ja biedna muszę cały dom na Święta ogarnąć. Jak dodać jeszcze do tego tarcie dziesięciu kilo buraków i dodanie rozdziału na moim blogu, to ja się naprawdę dziwie, kiedy znalazłam czas na Twoją opowieść. Ogólnie rzecz biorąc ... bardzo mi się spodobało. Piszesz lekko ... ehh! Nie oszukujmy się. Dla mnie każdy pisze lekko. W końcu przeczytałam 'Nad Niemnem' w dwie godziny. Chyba tylko mi spodobały się opisy zawarte w tej książce :P Wracając! Piszesz lekko, rozdziały czyta się z dużą przyjemnością. Widać, że masz pomysł na opowiadanie, co jest bardzo ważne mając na uwadze, że większość blogów opowiada o Biberze/1d/ Dramione. Nie wiem jak Ty, ale ja mam już tego powoli dość, więc cieszę się, że zostawiłaś u mnie spam. Ja sama nienawidzę spamować, ale blogspot to nie onet. Jakoś trzeba zaistnieć, a mam wrażenie, że spam z moim blogiem jest wszędzie. Matko jedyna, ale się rozpisałam. Najlepsze jest to, że zupełnie nie na temat. Kończąc. Daj znać o nowym rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńPS. w przerwach między jednym czekoladowym jajkiem a drugim, zapraszam na niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com
No i oczywiście Wesołych Świąt :*
Zacznę od tego że w ogóle nie chciałam wchodzić, nie żeby coś, ale nie lubię kiedy ludzie zalewają mnie spamem, a mojego bloga omijają -,-
OdpowiedzUsuńAle weszłam mimo to i mam nadzieję ze się odwdzięczysz tym samym.
Ku zdziwieniu blog mnie zachwycił, serio umiesz pisać i to prawdę duży dar który, serio powala. Piszesz tak że nie mogę się doczekać co będzie w następnym rozdziale i choć sama wymyślam sobie co będzie dalej wiem że pewnie mnie zaskoczysz, oby tak dalej.
Mam podobną sytuację, co koleżenka powyżej. Tak samo trafiłam na Twój blog przez przypadek, ale cóż, nie pożałowałam, dopiero zaczynam czytać i na pewno skończę :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 6 rozdział : http://trudny-wybor.blogspot.com/
Ja już teraz wiem, że oni są genetycznie zaprogramowani, aby ze soą być! GENETYCZNIE! W ogóle to co robi jest niesamowicie rozkoszne. Jednak mimo wszystko, znacznie wole Luka! Jest po prostu taki "dla mnie". ; )
OdpowiedzUsuńTak się rozczytałam w Twoim opowiadaniu, że sama jestem w szoku, że zakończyła już rodział 15! Czyż to nie dowód, że w pełni mnie wciągnęło? ;)