#5


„Feeling guilty”

Siedzieliśmy w domy Alex. Widziałem, że moja kuzynka próbowała poprawić humor Lucasowi, niestety z marnym skutkiem. Chłopak siedział podenerwowany. Naprawdę martwił się o Katie. Domyślałem się, że oboje bardzo przeżyli śmierć brata, ale to co ona wyprawiała, to było już przegięcie. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu Luka.
-Tak?(…) Że gdzie jesteś?!(…)W co ty się znowu wpakowałaś?! (...) Zaraz będę.
Na jego twarzy wymalowana była furia.
-Hej Luke, co jest?- spytał Tayler.
-Kate jest w areszcie. Mam po nią przyjechać- powiedział, zbierając się.
-Nie wypuszczą jej. Musi ją odebrać rodzic -powiedziałem. Wiele razy policja mnie łapała i wypuszczała tylko, jeżeli przyjechała po mnie mama. Spojrzał na mnie.
-Muszę zadzwonić do rodziców- powiedział po chwili zastanowienia.
***
Siedziałam w więzieniu z jakąś bandą przestępców! Cholera, jak do tego doszło?! Czekałam, kiedy przyjedzie po mnie Lucas. Byłam przygotowana na to, że będzie się wydzierał, ale chciałam się jak najszybciej stąd wydostać.
-Katherine Parker!- zawołał strażnik, na co od razu wstałam i się zgłosiłam.
-To ja.
-Wychodzisz. – Ucieszona, szybko wybiegłam i ruszyłam ku wyjściu.
Spodziewałam się zobaczyć Lucasa, a zamiast niego stała przede mną mama. Cholera. Bez słowa ruszyłyśmy do auta. Całą drogę przemilczałyśmy. Jak wrócimy,  pewnie będzie rzeźnia. Weszłyśmy do domu, mama od razu skierowała się do salonu. Nie zamierzałam tam wchodzić, bojąc się, co tam może się dziać. Nie dane mi było dojść nawet do schodów, bo usłyszałam stanowczy głos taty.
-Katherine, pozwól do nas. - Oho, tata wymówił moje pełne imię, a to nie wróży nic dobrego. Weszłam do salonu, w którym był Lucas i rodzice.
-Co to ma być?- spytałam podejrzliwie.
-Musimy poważnie porozmawiać na temat twojego zachowania, młoda damo. - Spojrzałam od razu na Lucasa, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, patrzył gdzieś w dal, jakby go tu nie było. Byłam na niego wściekła, że mnie wydał, ale nic się nie odezwałam.
-Córciu, co się ostatnio z tobą dzieje? Nie poznaję cię. Bójki, imprezy, nielegalne wyścigi-powiedziała zmartwiona mama, na co ja tylko prychnęłam.
-Katherine, zachowuj się. Staramy się  zrozumieć, co ostatnio się z tobą dzieje. W ogóle z nami nie rozmawiasz i martwimy się o ciebie, tak jak i twoi przyjaciele. Nie chcemy, żebyś nas unikała. Chcemy wiedzieć, co czujesz i żebyś wiedziała, że zawsze możesz na nas liczyć- powiedział łagodnie tata.
-Mogę na was liczyć?! Ty chyba sobie żartujesz! Gdzie byliście, kiedy po śmierci Maxa nie mogłam się pozbierać?! Gdzie byliście, kiedy co noc płakałam i potrzebowałam waszego wsparcia? Powiem ci. Byliście w pracy, unikając siebie nawzajem i własnych dzieci, więc oszczędź mi tej pieprzonej gadki, na temat jak to wam bardzo zależy i daj mi święty spokój. - Wstałam z zamiarem wyjścia z pokoju, ale czyjś uścisk na moim ramieniu mi nie pozwolił.
-Puść mnie Lucas, bo nie ręczę za siebie-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Uspokój się Kate. Musimy w końcu porozmawiać jak normalna rodzina. - Wyrwałam rękę z jego uścisku i zaczęłam mówić, co o tym wszystkim myślę.
-Normalna rodzina? Przecież my nie jesteśmy normalną rodziną. Od śmierci Maxa unikamy się i nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać!
-Przecież to nie prawda-zaprzeczył oburzony ojciec.
-Ha ha, jasne. Kiedy ostatnio spałeś w domu, tato? Kiedy ostatnio szczerze rozmawiałeś z mamą? Dokładnie dwa miesiące temu. W ogóle was nie obchodzi, co się z nami dzieje! Macie nas głęboko w dupie. Dopóki nie sprawiamy kłopotów, jest wszystko dobrze. Chrzanić taką rodzinę!- wydzierałam się. Nie panowałam już nad sobą.
-A myślisz, że nam było łatwo po śmierci twojego brata?- załkała mama. - Nie masz pojęcia, jak jest mi ciężko znieść myśl, że moje kochane dziecko nie żyje.
-Masz rację, nie wiem! Bo niby skąd miałabym wiedzieć?! Całymi dniami nie ma cię w domu, a jak już jesteś to i tak idziesz do swojego pokoju i z niego nie wychodzisz! Mam wrażenie, jakby Max nie był jedynym, którego straciłam. - Nie byłam już dłużej w stanie zatrzymać łez.
-Kate, nie mów tak. - Lucas spróbował do mnie podejść i przytulić, ale szybko się odsunęłam.
- A ty niby co? Zaufałam ci! Miałam nadzieję, że mi pomożesz! Ale ty potrafisz tylko za mną łazić, jakbym potrzebowała opiekunki, a wcale jej nie potrzebuję!
-Na to wygląda, że potrzebujesz! Ktoś musi się tobą zająć, kiedy nie jesteś w stanie ustać na nogach!
-To nie twoja sprawa co robię!- Odepchnęłam go z całej siły, kiedy ponownie zaczął się do mnie zbliżać.
-A właśnie, że moja. Jesteś moją siostrą i zrobię wszystko, żeby nie stała ci się krzywda!
-Już potrafię o siebie zadbać i nie potrzebuję twojego zakichanego nosa, węszącego wszędzie, gdzie się pojawię! Potrzebowałam, byś się mną zajął dwa miesiące temu, a teraz świetnie sobie radzę sama!
-Właśnie można było to dzisiaj świetnie zauważyć! Ale wiesz co?! Prawda jest taka, że odcięłaś się od nas! Wydaje ci się, że nie próbowałem ci pomóc? Że nie próbowałem z tobą rozmawiać?! Próbowałem, ale ty mnie za każdym razem zbywałaś, Kate! Za każdym cholernym razem! W końcu postanowiłem, że dam ci czas na ochłonięcie. Myślałem, że jak to wszystko do ciebie dojdzie, przyjmiesz moją pomoc. Ale nie! Ciebie coraz częściej nie było w domu, wpadłaś w jakieś złe towarzystwo i od tamtej pory czuję, że z każdym dniem bardziej cię tracę.
-Myślisz, że za tobą nie tęsknię i że nie chcę, żeby było jak kiedyś? Jasne, że chcę. Ale nie potrafię wytrzymać z myślą, że po części nie żyje przeze mnie. Że gdybym nie była tak zapatrzona w moje marzenie zostania pieprzoną tancereczką, to by żył! – Rozpłakałam się już na dobre. Byłam tak rozhisteryzowana, że ledwo co widziałam przez łzy co chwila lecące z oczu. -W dzień jego śmierci dzwonił do mnie, Luke! Dzwonił i chciał pogadać, a ja mu powiedziałam, że właśnie idę na kurs tańca, z jednym z najlepszych instruktorów w Nowym Jorku. Nawet nie zauważyłam, w jakim był stanie, taka byłam przejęta. A wiesz co odpowiedział?! Dobrze mała, spełniaj marzenia i nigdy się nie poddawaj. Kocham cię, pamiętaj o tym. Mogłam temu zapobiec! Gdybym tylko pozwoliła mu się wyżalić-załkałam, a Lucas zaczął mnie uspokajać i znowu spróbował mnie przytulić, ale po raz kolejny mu się wyrwałam, tylko że tym razem nie odpuścił. Złapał mnie za nadgarstki i mocno do siebie przytulił.
-Cii, już dobrze. To nie twoja wina. Nic nie mogłaś zrobić. Wszystko dobrze, jestem przy tobie.

5 komentarzy:

  1. Ojejciu. Jakie to genialne. Przez caly czas mialam lzy w oczach. Gratuluje. Pieknie to opisalyscie.
    Zauwazylam kilka literowek.
    Pozdrawiam i zycze weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka ostra rozmowa, ale w sumie dobrze, że w końcu sobie to wszystko wyjaśnili :) Fajnie oddałaś dramatyzm całej sytuacji.

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na nowy rozdział! :)

    http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu rewelacyjny !!!
    Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie.
    Myślę, że będę tutaj zaglądać częściej i z niecierpliwością czekam nn, kochana ♥
    http://i-and-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam pisać ten komentarz po raz trzeci. Cały czas mój telefon sie zawiesza i robi jakieś dziwne protesty, ah! Co mam powiedzieć ? Rozdział jest strasznie smutny. Takie sCzererozmowy pełne żalu po prostu poruszają serce człowieka. Ta sytuacja jest tragiczna. Z jednej strony dziewczyna Maksa zdradziła go z facetem, który mógłby być jej ojcem. A ona co robi ? Mówi do niej "witam niedoszła szfagirecze"! Tragedia! Idę czytać dalej. Wciąż wyczekuje watpliwości miedzy Katie i Jackobem! Tu będzie coś naprawdę interesującego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale jak ja kocham jak ktoś jest przytulany ale ns początku byl zlspany za nadgardtki no cóż moja definicja miłości znowu sie odzywa, post cudowny,

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie bardzo ważne, dlatego zachęcam do komentowania. Chciałabym poznać waszą opinię ;)

© grabarz from WS | XX.