„It’s hard to say goodbye”
Rano obudziłam się z bólem głowy. Nie jakoś strasznie
dokuczliwym, więc wstałam i zaczęłam szykować się do szkoły. Spojrzałam na
zegarek, dziewiąta dwadzieścia dwie?! Czemu Lucas mnie, do cholery, nie obudził? Poszłam do łazienki i
jak nigdy w dziesięć minut byłam wyszykowana. Zabrałam kluczyki do auta i
ruszyłam do szkoły. Nie opłacało mi się iść na drugą lekcję, bo była już
końcówka, wiec czekałam na przerwę. Później poszłam pod klasę do języka
angielskiego i usiadłam do ławki. Nie
minęło pięć sekund, a do sali weszła moja przyjaciółka.
-Hej. Co tam słychać?- zagadnęłam, gdy tylko usiadła. Alex nie
odpowiedziała. Zachowywała się, jakby mnie nie było.
-Coś się stało?- Dalej nic.
-Alex! Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi?
Rozpakowała książki i zaczęła coś gryzmolić w zeszycie.
Myślałam, że zwariuję. Nienawidzę, gdy się tak zachowuje. Do tej pory zdarzyło
jej się do mnie nie odzywać tylko kilka razy, ale zawsze po góra dwóch dniach
nie dawała rady i wygarniała mi, co ją wkurzyło i było ok. Była z tych, co nie
potrafią długo trzymać w sobie emocji, więc postanowiłam, że poczekam, aż wymięknie.
W przerwie na lunch poszłam najpierw do łazienki. Gdy przyszłam na stołówkę,
spojrzałam na nasz stolik. Wszyscy się śmiali. Świetnie, może teraz wyciągnę od Alex, o co jej chodzi. Kiedy usiadłam, przy naszym stoliku zapadła cisza.
-Co jest z wami? –spytałam już nieźle zirytowana.
Bez zmian. Spojrzałam na mojego brata. Miał rozwalony łuk brwiowy,
a Jake usta i nos. To musiało być z wczoraj.
- Chodzi o wczoraj, tak? Wściekasz się na mnie tylko dlatego,
że koleś cię uderzył?- spytałam, patrząc się na Luka. Nic nie odpowiedział, tylko
siedział i jadł kanapkę.
-Lucas, nie zachowuj się jak dziecko. Przecież to nie moja
wina.
-Nie twoja wina?!- wydarł się. - Masz racę! To nie twoja wina,
że martwię się o ciebie jak głupi, że łażę po klubach, szukając cię i modląc
się, żebyś tylko znowu się nie spiła albo żeby ktoś cię nie zgwałcił, jak
będziesz zalana w trzy dupy. Nie twoja wina, że wczoraj znowu pojechałem cię
szukać, bo nie chce stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby. I nie, to nie twoja
wina, że wczoraj pobił mnie twój facet, tylko dlatego, że chciałem cię zabrać
do domu całą i zdrową!
Gdy skończył, nie mogłam się ruszyć. Zabrał swoje rzeczy i
wyszedł wściekły ze stołówki, a Alex pobiegła za nim. Spojrzałam po
stolikach. Wszyscy mi się przyglądali i szeptali do siebie. Zauważyłam, że Jacob
z głupkowatym uśmiechem mi się przygląda.
-Na co się tak gapisz, przygłupie?- wymruczałam zła.
-Strasznie się zmieniłaś, Katie. Nie to żebym marudził, jak
dla mnie to super. Jesteś teraz taka drapieżna i seksowna. Ale twoim
przyjaciołom się to nie podoba.
-Zamknij się padalcu- wycedziłam przez zęby, na co ten się tylko
zaśmiał.
Czułam na sobie przeszywające spojrzenia.Miałam dość. Chciałam się urwać, ale postanowiłam jednak
zostać. W końcu to tylko dwie lekcje. Wzięłam swoją torbę, ruszyłam do wyjścia
ze stołówki i poszłam pod klasę od
fizyki. Usiadłam na parapecie, wyjęłam słuchawki i podłączyłam do telefonu.
Włączyłam Grace Potter i The Nocturnals – Paris. Choć bardzo często ją
słuchałam, to nie znałam dokładnie tekstu, dlatego tylko podśpiewywałam
fragment z "oh la la". Gdy zadzwonił dzwonek weszłam do klasy, nie wyjmując
nawet słuchawek, usiadłam w ostatniej ławce i przesiedziałam tak całą godzinę.
Ostatnia lekcja to był wf. Przebrałam się w dresy i wyszłam na korytarz. Po
chwili zadzwonił dzwonek. Pan Maslow otworzył drzwi na salę i już po chwili
sprawdzał obecność.
-Sarah Daldry
-Jestem- odpowiedziała drobna blondynka
-Jacob Evans. – O nie.
Musiałam się
przesłyszeć. Spojrzałam przez moje lewe ramię i kogo zobaczyłam? Tego głupka.
Teraz nie dość, że będę musiała spędzać z nim przerwy, to jeszcze trzy godziny na wf-ie.
Bomba. Gdy tylko pan Maslow skończył sprawdzać obecność, zaczął dobierać nas w
pary do ćwiczenia w siatkówkę. Modliłam się tylko, żeby nie przydzielił mnie do
Jake’a. Na szczęście moje modlitwy zostały wysłuchane, bo byłam w parze z
przystojnym Dylanem. Odbijałam z nim piłkę, gdy nagle troszkę za mocno uderzyłam i trafiłam w głowę tego idioty. Odwrócił się wściekły i spojrzał po sali aż
natrafił mój wzrok i zaczął
iść w moim kierunku.
- Nie dość, że boli mnie przez ciebie nos to teraz i głowa.
Może znajdź sobie kogoś innego do dręczenia?- powiedział trochę wkurzony.
- Nie, dziękuję, ty nadajesz się idealnie- posłałam mu uśmieszek
i wyrwałam piłkę.
Reszta lekcji upłynęła w miarę spokojnie. Przebrałam się w
normalne ciuchy i wyszłam ze szkoły. Postanowiłam nie wracać na razie do domu,
tylko wybrać się w moje ulubione miejsce. Wsiadłam do mojego Volkswagena New
Beetle i pojechałam.
Na klif dotarłam po jakichś dwudziestu minutach. Rozejrzałam
się i oczywiście nikogo tu nie było. Pamiętam, jak pierwszy raz tu
przyjechałam. Chciałam się znaleźć jak najdalej od domu, jak najdalej od
cmentarza i od bólu. Trwał właśnie pogrzeb, a mnie tam nie było. Nie czułam się na siłach, żeby tam jechać. Nie dałam rady zmusić się do pożegnania Maxa. Nie
mogłam znieść tego, że nie byłam przy nim, kiedy mnie potrzebował. Poczucie
winy mnie zabijało. Byłam na niego zła, że przez tę idiotkę upił się i jeszcze
wsiadł piany za kółko. Po moim policzku spłynęła łza, a zaraz po niej następne.
Nie chciałam płakać, chciałam być silna, ale to wszystko mnie już przerastało. Tęskniłam
za nim. Brakowało mi też Lucasa. Wbrew pozorom przywiązałam się do naszych wspólnych
wygłupów i rozmów. Od śmierci Max’a czułam, że z każdym dniem oddalamy się od
siebie, aż w końcu powstała między nami bariera. Teraz potrafimy się tylko na
siebie wydzierać. Pamiętam, jak w podstawówce bawiłam się z Alex, gdy nagle
starszy od nas chłopak podszedł, wyrwał mi z rąk lalkę i urwał jej
głowę. Byłam dzieckiem, więc to przeżycie okazało się dla mnie bardzo traumatyczne. Pobiegłam
z płaczem do braci, a już na następnej przerwie bili się z chłopakiem i jego
kolegami. Oczywiście nie obeszło się bez wzywania rodziców do szkoły.
Pokrzyczeli trochę, ale ostatecznie byli dumni, że wstawili się za mną i Alex. Zawsze
byli moim aniołami stróżami. I niestety jednego z nich straciłam, a jak tak
dalej pójdzie to to samo stanie się z drugim. Chciałam żeby było jak kiedyś, ale tylko
alkohol pozwalał mi zapominać o poczuciu winy. Rany, jaka ja jestem żałosna.
Wściekła podniosłam kamyk z ziemi, zamachnęłam się i wyrzuciłam go w morze. Gdy
się uspokoiłam, nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiłam pojechać do opuszczonego budynku firmy Quinn, gdzie zawsze spotykałam się z Ethanem. Odbywały się tam nielegalne wyścigi. Gdy tylko
zajechałam przed budynek, wyszukałam w tłumie pijanych nastolatków mojego
chłopaka. Stał oparty o swój motor. Podeszłam do niego pewnym krokiem i
przywitałam się namiętnym całusem.
-Cześć mała. Co ty tutaj robisz?- spytał, uśmiechając się do
mnie.
-Pomyślałam, że przyjadę się spotkać z moim chłopakiem, więc
jestem.
-Widzę. Jak tam Braciak i jego kumpel? –spytał zadowolony.
-Poobijałeś ich wczoraj, ale nic im nie jest. Nie musiałeś tak
mocno bić- powiedziałam.
-Nie pierdol. Przecież nic im się takiego nie stało. Zresztą należało się Lucasowi. Sama mówiłaś, że już cię nieźle wkurwia- mówiąc to
odstawił piwo i spojrzał na mnie lekko wkurzony.
Nic mu nie odpowiedziałam. To prawda, mój brat ostatnio na
prawdę działał mi na nerwy, ale nigdy nie chciałam, żeby stała mu się krzywda.
Po chwili przyszedł do nas kumpel Ethana, Derek.
-Ethan, ścigasz się?- ledwo wybełkotał.
-Nie mam dzisiaj ochoty-powiedział popijając piwo.
-A co z tobą, Kate? Chcesz się ścigać?
-Czemu nie?- wsiadłam na motor Ethana. Podjechałam na
linię startu i czekałam na znak od dziewczyny z chorągiewką. Gdy tylko nią machnęła, ruszyłam. Pędziłam wokół budynku i czułam, że żyję. Próbowałam
właśnie wyminąć jednego ze ścigających, gdy zrobiło się ogromne zamieszanie. Ludzie
zaczęli wsiadać do swoich samochodów i uciekać. Usłyszałam tylko, jak ktoś
krzyczy.
-Policja!
Więcej nie musiałam słyszeć. Wykręciłam motor na bramę wyjazdową.
Już prawie byłam przy wyjeździe z firmy, kiedy pojawił się wóz
policyjny. Zatrzymałam się i zaczęłam biec na nogach. Schowałam się za jednym ze śmietników i poczekałam, aż radiowóz pojedzie dalej. Później puściłam się biegiem w stronę mojego auta. Gdy tylko włożyłam kluczyki do stacyjki, nadjechały kolejne radiowozy i mnie otoczyły.Pięknie! Jeszcze tego mi
tylko brakowało.Gorzej już chyba być nie może…
Hej...
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest naprawde bardzo fajne i ciekawe i z wielka checia bede je czytac i komentowac, ale pod warunkiem, ze ty bedziesz czytac i komentowac mojego bloga. Bo opowiadan w tym stylu, o tej tematyce, jest wiele... Nie odbierz tylko tego prosze jako hejta czy cos takiego! Bo naprawde fajnie piszesz, ale chyba rozumiesz, ze kazdy chce miec czytelnikow...
Ojojoj... Policja?? O.o No to bedzie sie dzialo! :D Fajnego ma tego chlopaka... ;/ Mi tam sie on nie podoba... Pobil jej brata?? Ja bym na jej miejscu mu nie pozwolila...
Czekam na nexa i zapraszam do siebie! ;) (Linki w zakladce SPAM) ;)
fajne opowiadanie przynajmniej lepsze niż moje
OdpowiedzUsuńpozdrawiam queen bee
http://czternascienieznaczysiedemo3fa.blog.pl/
Podoba mi się charakter twoich opowiadań:) Na pewno tu jeszcze wrócę.
OdpowiedzUsuńhttp://takewhatyouneed1.blogspot.com/
Hej. Dawno temu zostawiłaś u mnie komentarz. A ostatnio jak przeglądałam co mam w spamie to postanowiłam zajrzeć. I jak najbardziej tego nie żałuję. Masz fajny styl pisania. Rozdział są ciekawe i raczej nie zauważyłam błędów.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie. Nie przeraź się tylko ilością rozdziałów. :)
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny. :)
Wiem już coraz więcej i coraz bardziej jestem z siebie dumna ! :) rozumiem, ze jej brat po prostu gdy dowiedział sie o zdradzie swojej dziewczyny upić sie i wydarzyła sie tragedia. Teraz rozumiem dlaczeg nie wsiadła wtedy za kierownice, to wszystko wyjaśnia. Nielegalne wyścigi ? Tu mnie zaskoczyłaś ! Nie spodziewałam sie takiego obrotu sytuacji! Złapali ja ! Teraz Kukasz całkiem sie wkurzy...
OdpowiedzUsuńCzas na następna cześć.
bezcenna.blogspot.com
Ojojoj dzieje sie, nielegalne wyścigi lohohoh grubo. Masz fajny styl pisania, szybko i przyjemnie sie czyta. Mam nadzieje że kolejne rozdziały nie sa tak krótkie, bo przelece i juz bede na 29 rozdziale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
No i kolejne opowiadanie już za mną. Bardzo się wciągnęłam w tą historię :) Lucas w tym opowiadaniu niezbyt mi pasował, zmienił się troszkę. No, ale nie dziwmy się. Pojechał „uratować” siostrę, a ta napuściła na niego grupkę osiłków. Współczuję Lucasowi, to naprawdę fajny chłopak :)
OdpowiedzUsuńW końcu zaczynam rozumieć Kate, pije, aby złagodzić ból. Przyzwyczajam się do niej. W końcu! Być może niedługo ją polubię ;)
Lucas, mój kochany bohater (♥) - „To nie twoja wina, że martwię się o ciebie jak głupi, że łażę po klubach, szukając cię i modląc się, żebyś tylko znowu się nie spiła albo żeby ktoś cię nie zgwałcił, jak będziesz zalana w trzy dupy
Nie wiem co dzieje się z Jacobem, raz jest najlepszym przyjacielem, a później zmienia się w prostaka. No nie wiem, nie wiem xd - „Nie to żebym marudził, jak dla mnie to super. Jesteś teraz taka drapieżna i seksowna. Ale twoim przyjaciołom się to nie podoba.”
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) Czekam na opinie ;)
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Kochany Lucas <3
UsuńNo cóż tak to z Jakem jest. Niewiadomy czego się spodziewać :>