#4


„It’s hard to say goodbye”

Rano obudziłam się z bólem głowy. Nie jakoś strasznie dokuczliwym, więc wstałam i zaczęłam szykować się do szkoły. Spojrzałam na zegarek, dziewiąta dwadzieścia dwie?! Czemu Lucas mnie, do cholery, nie obudził? Poszłam do łazienki i jak nigdy w dziesięć minut byłam wyszykowana. Zabrałam kluczyki do auta i ruszyłam do szkoły. Nie opłacało mi się iść na drugą lekcję, bo była już końcówka, wiec czekałam na przerwę. Później poszłam pod klasę do języka angielskiego i usiadłam do ławki.  Nie minęło pięć sekund, a do sali weszła moja przyjaciółka.
-Hej. Co tam słychać?- zagadnęłam, gdy tylko usiadła. Alex nie odpowiedziała. Zachowywała się, jakby mnie nie było.
-Coś się stało?- Dalej nic.
-Alex! Możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi?
Rozpakowała książki i zaczęła coś gryzmolić w zeszycie. Myślałam, że zwariuję. Nienawidzę, gdy się tak zachowuje. Do tej pory zdarzyło jej się do mnie nie odzywać tylko kilka razy, ale zawsze po góra dwóch dniach nie dawała rady i wygarniała mi, co ją wkurzyło i było ok. Była z tych, co nie potrafią długo trzymać w sobie emocji, więc postanowiłam, że poczekam, aż wymięknie. W przerwie na lunch poszłam najpierw do łazienki. Gdy przyszłam na stołówkę, spojrzałam na nasz stolik. Wszyscy się śmiali. Świetnie, może teraz wyciągnę od Alex, o co jej chodzi. Kiedy usiadłam, przy naszym stoliku zapadła cisza.
-Co jest z wami? –spytałam już nieźle zirytowana. Bez zmian. Spojrzałam na mojego brata. Miał rozwalony łuk brwiowy, a Jake usta i nos. To musiało być z wczoraj.
- Chodzi o wczoraj, tak? Wściekasz się na mnie tylko dlatego, że koleś cię uderzył?- spytałam, patrząc się na Luka. Nic nie odpowiedział, tylko siedział i jadł kanapkę.
-Lucas, nie zachowuj się jak dziecko. Przecież to nie moja wina.
-Nie twoja wina?!- wydarł się. - Masz racę! To nie twoja wina, że martwię się o ciebie jak głupi, że łażę po klubach, szukając cię i modląc się, żebyś tylko znowu się nie spiła albo żeby ktoś cię nie zgwałcił, jak będziesz zalana w trzy dupy. Nie twoja wina, że wczoraj znowu pojechałem cię szukać, bo nie chce stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby. I nie, to nie twoja wina, że wczoraj pobił mnie twój facet, tylko dlatego, że chciałem cię zabrać do domu całą i zdrową!
Gdy skończył, nie mogłam się ruszyć. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł wściekły ze stołówki, a Alex pobiegła za nim. Spojrzałam po stolikach. Wszyscy mi się przyglądali i szeptali do siebie. Zauważyłam, że Jacob z głupkowatym uśmiechem mi się przygląda.
-Na co się tak gapisz, przygłupie?- wymruczałam zła.
-Strasznie się zmieniłaś, Katie. Nie to żebym marudził, jak dla mnie to super. Jesteś teraz taka drapieżna i seksowna. Ale twoim przyjaciołom się to nie podoba.
-Zamknij się padalcu- wycedziłam przez zęby, na co ten się tylko zaśmiał.
Czułam na sobie przeszywające spojrzenia.Miałam dość. Chciałam się urwać, ale postanowiłam jednak zostać. W końcu to tylko dwie lekcje. Wzięłam swoją torbę, ruszyłam do wyjścia ze stołówki i  poszłam pod klasę od fizyki. Usiadłam na parapecie, wyjęłam słuchawki i podłączyłam do telefonu. Włączyłam Grace Potter i The Nocturnals – Paris. Choć bardzo często ją słuchałam, to nie znałam dokładnie tekstu, dlatego tylko podśpiewywałam fragment z "oh la la". Gdy zadzwonił dzwonek weszłam do klasy, nie wyjmując nawet słuchawek, usiadłam w ostatniej ławce i przesiedziałam tak całą godzinę. Ostatnia lekcja to był wf. Przebrałam się w dresy i wyszłam na korytarz. Po chwili zadzwonił dzwonek. Pan Maslow otworzył drzwi na salę i już po chwili sprawdzał obecność.
-Sarah Daldry
-Jestem- odpowiedziała drobna blondynka
-Jacob Evans. – O nie.
 Musiałam się przesłyszeć. Spojrzałam przez moje lewe ramię i kogo zobaczyłam? Tego głupka. Teraz nie dość, że będę musiała spędzać z nim przerwy, to jeszcze trzy godziny na wf-ie. Bomba. Gdy tylko pan Maslow skończył sprawdzać obecność, zaczął dobierać nas w pary do ćwiczenia w siatkówkę. Modliłam się tylko, żeby nie przydzielił mnie do Jake’a. Na szczęście moje modlitwy zostały wysłuchane, bo byłam w parze z przystojnym Dylanem. Odbijałam z nim piłkę, gdy nagle troszkę za mocno uderzyłam i trafiłam w głowę tego idioty. Odwrócił się wściekły i spojrzał po sali aż natrafił mój wzrok i zaczął iść w moim kierunku.
- Nie dość, że boli mnie przez ciebie nos to teraz i głowa. Może znajdź sobie kogoś innego do dręczenia?- powiedział trochę wkurzony.
- Nie, dziękuję, ty nadajesz się idealnie- posłałam mu uśmieszek i wyrwałam piłkę.
Reszta lekcji upłynęła w miarę spokojnie. Przebrałam się w normalne ciuchy i wyszłam ze szkoły. Postanowiłam nie wracać na razie do domu, tylko wybrać się w moje ulubione miejsce. Wsiadłam do mojego Volkswagena New Beetle i pojechałam.
Na klif dotarłam po jakichś dwudziestu minutach. Rozejrzałam się i oczywiście nikogo tu nie było. Pamiętam, jak pierwszy raz tu przyjechałam. Chciałam się znaleźć jak najdalej od domu, jak najdalej od cmentarza i od bólu. Trwał właśnie pogrzeb, a mnie tam nie było. Nie czułam się na siłach, żeby tam jechać. Nie dałam rady zmusić się do pożegnania Maxa. Nie mogłam znieść tego, że nie byłam przy nim, kiedy mnie potrzebował. Poczucie winy mnie zabijało. Byłam na niego zła, że przez tę idiotkę upił się i jeszcze wsiadł piany za kółko. Po moim policzku spłynęła łza, a zaraz po niej następne. Nie chciałam płakać, chciałam być silna, ale to wszystko mnie już przerastało. Tęskniłam za nim. Brakowało mi też Lucasa. Wbrew pozorom przywiązałam się do naszych wspólnych wygłupów i rozmów. Od śmierci Max’a czułam, że z każdym dniem oddalamy się od siebie, aż w końcu powstała między nami bariera. Teraz potrafimy się tylko na siebie wydzierać. Pamiętam, jak w podstawówce bawiłam się z Alex, gdy nagle starszy od nas chłopak podszedł, wyrwał mi z rąk lalkę i urwał jej głowę. Byłam dzieckiem, więc to przeżycie okazało się dla mnie bardzo traumatyczne. Pobiegłam z płaczem do braci, a już na następnej przerwie bili się z chłopakiem i jego kolegami. Oczywiście nie obeszło się bez wzywania rodziców do szkoły. Pokrzyczeli trochę, ale ostatecznie byli dumni, że wstawili się za mną i Alex. Zawsze byli moim aniołami stróżami. I niestety jednego z nich straciłam, a jak tak dalej pójdzie to to samo stanie się z drugim. Chciałam żeby było jak kiedyś, ale tylko alkohol pozwalał mi zapominać o poczuciu winy. Rany, jaka ja jestem żałosna. Wściekła podniosłam kamyk z ziemi, zamachnęłam się i wyrzuciłam go w morze. Gdy się uspokoiłam, nie wiedząc co ze sobą zrobić, postanowiłam pojechać do opuszczonego budynku firmy Quinn, gdzie zawsze spotykałam się z Ethanem. Odbywały się tam nielegalne wyścigi. Gdy tylko zajechałam przed budynek, wyszukałam w tłumie pijanych nastolatków mojego chłopaka. Stał oparty o swój motor. Podeszłam do niego pewnym krokiem i przywitałam się namiętnym całusem.
-Cześć mała. Co ty tutaj robisz?- spytał, uśmiechając się do mnie.
-Pomyślałam, że przyjadę się spotkać z moim chłopakiem, więc jestem.
-Widzę. Jak tam Braciak i jego kumpel? –spytał zadowolony.
-Poobijałeś ich wczoraj, ale nic im nie jest. Nie musiałeś tak mocno bić- powiedziałam.
-Nie pierdol. Przecież nic im się takiego nie stało. Zresztą należało się Lucasowi. Sama mówiłaś, że już cię nieźle wkurwia- mówiąc to odstawił piwo i spojrzał na mnie lekko wkurzony.
Nic mu nie odpowiedziałam. To prawda, mój brat ostatnio na prawdę działał mi na nerwy, ale nigdy nie chciałam, żeby stała mu się krzywda. Po chwili przyszedł do nas kumpel Ethana, Derek.
-Ethan, ścigasz się?- ledwo wybełkotał.
-Nie mam dzisiaj ochoty-powiedział popijając piwo.
-A co z tobą, Kate? Chcesz się ścigać?
-Czemu nie?- wsiadłam na motor Ethana. Podjechałam na linię startu i czekałam na znak od dziewczyny z chorągiewką. Gdy tylko nią machnęła, ruszyłam. Pędziłam wokół budynku i czułam, że żyję. Próbowałam właśnie wyminąć jednego ze ścigających, gdy zrobiło się ogromne zamieszanie. Ludzie zaczęli wsiadać do swoich samochodów i uciekać. Usłyszałam tylko, jak ktoś krzyczy.
-Policja!
Więcej nie musiałam słyszeć. Wykręciłam motor na bramę wyjazdową. Już prawie byłam przy wyjeździe z firmy, kiedy pojawił się wóz policyjny. Zatrzymałam się i zaczęłam biec na nogach. Schowałam się za jednym ze śmietników i poczekałam, aż radiowóz pojedzie dalej. Później puściłam się biegiem w stronę mojego auta. Gdy tylko włożyłam kluczyki do stacyjki, nadjechały kolejne radiowozy i mnie otoczyły.Pięknie! Jeszcze tego mi tylko brakowało.Gorzej już chyba być nie może…

8 komentarzy:

  1. Hej...
    Twoje opowiadanie jest naprawde bardzo fajne i ciekawe i z wielka checia bede je czytac i komentowac, ale pod warunkiem, ze ty bedziesz czytac i komentowac mojego bloga. Bo opowiadan w tym stylu, o tej tematyce, jest wiele... Nie odbierz tylko tego prosze jako hejta czy cos takiego! Bo naprawde fajnie piszesz, ale chyba rozumiesz, ze kazdy chce miec czytelnikow...
    Ojojoj... Policja?? O.o No to bedzie sie dzialo! :D Fajnego ma tego chlopaka... ;/ Mi tam sie on nie podoba... Pobil jej brata?? Ja bym na jej miejscu mu nie pozwolila...
    Czekam na nexa i zapraszam do siebie! ;) (Linki w zakladce SPAM) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne opowiadanie przynajmniej lepsze niż moje
    pozdrawiam queen bee
    http://czternascienieznaczysiedemo3fa.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się charakter twoich opowiadań:) Na pewno tu jeszcze wrócę.

    http://takewhatyouneed1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Dawno temu zostawiłaś u mnie komentarz. A ostatnio jak przeglądałam co mam w spamie to postanowiłam zajrzeć. I jak najbardziej tego nie żałuję. Masz fajny styl pisania. Rozdział są ciekawe i raczej nie zauważyłam błędów.

    Serdecznie zapraszam do mnie. Nie przeraź się tylko ilością rozdziałów. :)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem już coraz więcej i coraz bardziej jestem z siebie dumna ! :) rozumiem, ze jej brat po prostu gdy dowiedział sie o zdradzie swojej dziewczyny upić sie i wydarzyła sie tragedia. Teraz rozumiem dlaczeg nie wsiadła wtedy za kierownice, to wszystko wyjaśnia. Nielegalne wyścigi ? Tu mnie zaskoczyłaś ! Nie spodziewałam sie takiego obrotu sytuacji! Złapali ja ! Teraz Kukasz całkiem sie wkurzy...

    Czas na następna cześć.
    bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojojoj dzieje sie, nielegalne wyścigi lohohoh grubo. Masz fajny styl pisania, szybko i przyjemnie sie czyta. Mam nadzieje że kolejne rozdziały nie sa tak krótkie, bo przelece i juz bede na 29 rozdziale.

    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. No i kolejne opowiadanie już za mną. Bardzo się wciągnęłam w tą historię :) Lucas w tym opowiadaniu niezbyt mi pasował, zmienił się troszkę. No, ale nie dziwmy się. Pojechał „uratować” siostrę, a ta napuściła na niego grupkę osiłków. Współczuję Lucasowi, to naprawdę fajny chłopak :)
    W końcu zaczynam rozumieć Kate, pije, aby złagodzić ból. Przyzwyczajam się do niej. W końcu! Być może niedługo ją polubię ;)
    Lucas, mój kochany bohater (♥) - „To nie twoja wina, że martwię się o ciebie jak głupi, że łażę po klubach, szukając cię i modląc się, żebyś tylko znowu się nie spiła albo żeby ktoś cię nie zgwałcił, jak będziesz zalana w trzy dupy
    Nie wiem co dzieje się z Jacobem, raz jest najlepszym przyjacielem, a później zmienia się w prostaka. No nie wiem, nie wiem xd - „Nie to żebym marudził, jak dla mnie to super. Jesteś teraz taka drapieżna i seksowna. Ale twoim przyjaciołom się to nie podoba.”

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) Czekam na opinie ;)
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany Lucas <3
      No cóż tak to z Jakem jest. Niewiadomy czego się spodziewać :>

      Usuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie bardzo ważne, dlatego zachęcam do komentowania. Chciałabym poznać waszą opinię ;)

© grabarz from WS | XX.