#30


 „That’s the way it is”

Wróciłam do domu po dość ciężkim dniu. No bo czy trzy kartkówki i sprawdzian nie definiują dnia jako ciężkiego? Cóż, w każdym razie u mnie owszem. Położyłam torbę na wieszaku i poszłam do kuchni. Rodzice jeszcze nie wrócili, co ostatnimi czasy było zadziwiające. Bywali w domu, jak długo mogli. Starali się już tak ciężko nie pracować, co oczywiście mnie i Luka bardzo cieszyło.
Wyjęłam z lodówki wczorajszą ogórkową i sobie odgrzałam. Potem umyłam po sobie miskę i poszłam do siebie. Sprawdziłam, jakie lekcje miałam do zrobienia i w miarę szybko je odrobiłam. Niestety bardzo opornie szło mi z matematyką. Chyba będę musiała skombinować sobie jakiegoś przystojnego korepetytora. Albo nieee, lepiej wezmę dziewczynę. Nie będzie mnie tak rozpraszała. Jeszcze chwilę się męczyłam, kiedy z dołu usłyszałam krzątaninę. Zeszłam na dół, aby sprawdzić, kto przyszedł. Okazało się, że to mama.
- Cześć, jak tam w pracy? – zagadnęłam siadając przy ladzie.
- No wiesz, ciężko jak każdego dnia. Praca lekarza nie jest łatwa.  Ciekawe czy twój brat wytrzyma studia medyczne – zaśmiała się. Wspominałam już, że Lucas ma zamiar zostać lekarzem, a nie koszykarzem? Taa, ciekawe czy będzie dalej obstawiał przy swoim.
- Jake dzisiaj też zostanie na kolacji? – spytała mama.
- Nie, czemu miałby zostawać? – odpowiedziałam pytaniem.
- Wiesz, ostatnio często u nas przesiaduje i spędzacie ze sobą całkiem sporo czasu, więc się tylko zastanawiałam, czy jesteście razem, czy…? – spytała. Nawet nie dokończyła zdania, bo nie wiedziała jak.
- Nie, mamo, nie jesteśmy. Jake jest moim przyjacielem. Zupełnie jak Tayler czy Logan – odparłam naburmuszona.
- Co do Taylera to już zdałam sobie sprawę, że nie będziecie razem, a Logana nigdy nie brałam pod uwagę z wiadomych przyczyn.
- Tak, jest gejem. Ale to nie zmienia faktu, że cała trójka to tylko przyjaciele.
- Dobrze, Kate. Skoro tak mówisz – powiedziała bez przekonania. I mogłabym przysiąc, że dostrzegłam kpiarski uśmiech! No pięknie, własna matka mi nie wierzy.
Wywróciłam oczami i wróciłam do swojego pokoju. Z braku ciekawych rzeczy do roboty wzięłam się za malowanie paznokci. Włączyłam sobie film, żeby się czymś zająć i oczywiście żeby paznokcie w pełni wyschły. Kiedy już byłam pewna, że są suche sięgnęłam po telefon. Rozmówca odebrał dopiero po jakiś pięciu sygnałach.
- Cześć, Tay. Co robisz? – zagadnęłam. Z oddali słyszałam śmiechy i krzyki.
- Jestem na skateparku. Co jest? – spytał zdyszany.
- Mogę wpaść? Trochę mi się nudzi – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jasne, wpadaj. Może sama pojeździsz – zasugerował.
- Taa, wątpię. Za jakieś dwadzieścia minut będę.
Kiedy się rozłączyłam, podeszłam do mojej garderoby. Wyszukałam jakąś torbę i powsadzałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam jakąś energiczną piosenkę, żeby lepiej mi się szło. W ciągu dziesięciu minut byłam na miejscu. Wyszukałam wzrokiem mojego przyjaciela. Zaliczał właśnie w pięknym stylu jedną z ramp. Ruszyłam w jego stronę, uważając, aby nikt mnie nie przejechał.
- Cześć – przywitałam się.
- O, już jesteś. Fajnie. Rozgość się. Jeszcze chwilę pojeżdżę i do ciebie wrócę – odpowiedział zmachany Tayler.
Kiwnęłam głową. Usiadłam na jednej z najwyższych z ramp i przyglądałam się, jak chłopacy wykonywali przeróżne rzeczy. Byłam w szoku. Jak oni to w ogóle robili? Jakieś salta i inne dość niebezpieczne akrobacje. Byłam naprawdę pod wrażeniem. Niby byłam tancerką i miałam całkiem niezłą koordynację ruchową, ale na takich wygibasach na pewno bym poległa.
- Co tutaj tak sama siedzisz? – Odwróciłam się w stronę nieznajomego głosu. Był to dość wysoki ciemnoskóry chłopak. Miał nienaturalnie długą szyję, która bardzo rzucała się w oczy. Przeniosłam wzrok na jego twarz. Miał krótkie, kędzierzawe, ciemne włosy. Uśmiechał się do mnie, dzięki czemu mogłam zobaczyć urocze dołeczki w jego policzkach.
- Czekam, aż kumpel skończy latać – odpowiedziałam, wskazując głową w stronę Taylera. Nieznajomy zaśmiał się na moje słowa.
- Czyli według ciebie każdy stąd lata? – spytał.
- A nie? Wyczyniacie niesamowite rzeczy – zasugerowałam.
- Uważasz, że to jest niesamowite? – spytał, wskazując tak jak ja głową. – To patrz na to.
Nim się obejrzałam, wziął deskę i ruszył w dół rampy, robiąc przy tym zadziwiające rzeczy. Szybko wstałam na równe nogi, żeby go tylko nie stracić z pola widzenia. To, co robił było nie do pomyślenia. W jednej sekundzie byłam zachwycona jego wyczynami, żeby w drugiej krzyknąć z przerażenia, kiedy zderzył się z jakimś chłopakiem. Zaczęłam szybko schodzić po rampie, żeby dotrzeć do obu chłopaków. W trakcie mojej gonitwy dostrzegałam, że obaj się powoli podnoszą. Kiedy zdążyłam się przy nich znaleźć, usłyszałam jak zaczynają się kłócić.
- Co ty, kretynie, wyrabiasz? – spytał mój nowy kolega.
- Mówiłem, że ja chcę do niej zagadać! Nie musiałeś lecieć na łeb na szyję, żeby jej zaimponować. I sam jesteś kretynem, kretynie!
- Wszystko w porządku? – spytałam, powoli do nich podchodząc.
- Tak, po prostu Josh nie zawsze wie, jak się zachować w towarzystwie ładnej kobiety – zasugerował kolega Afroamerykanina.
- Finn, to nie moja wina, że cię wyprzedziłem – odparł wkurzony Josh. Nagle koło mnie pojawił się mój przyjaciel.
- Co wy, pacany, wyprawiacie z moją przyjaciółką? – spytał, patrząc na nich wyczekująco. Obaj chłopacy zaczęli się nawzajem przekrzykiwać niczym przedszkolaki.
- Wydaje mi się, że obaj chcieli mnie poderwać – powiedziałam Taylerowi, ucinając ich kłótnię. Spojrzeli na mnie zdziwieni, ale już się nie odezwali.
- O nie! Kate nie będziecie podrywać. Po moim trupie! – krzyknął Tay.
Po tej krótkiej informacji znowu zaczęli się nawzajem przekrzykiwać. Musiałam ich jakoś uciszyć, bo dłużej bym tego nie zniosła.
- Mam chłopaka.
Momentalnie ucichli. Ah, jak to niewiele potrzeba, by zamknąć ich buźki, a miny były bezcenne. Przez następną godzinę mieliśmy z nich niezły ubaw.  Ich entuzjazm co do mojej osoby trochę osłabł, ale nadal obaj ścigali się w zabawianiu mnie, co dostarczało nam kolejnej porcji śmiechu. Byli bardzo żywiołowi i pewni siebie. Z miejsca ich polubiłam, więc kiedy Tay powiedział, że czekają na nas przyjaciele na boisku, było mi trochę żal ich zostawiać.
- Hej, a może chcielibyście pograć z nami w koszykówkę? – zagadnęłam. Oczywiście energia ich rozpierała, więc nie bardzo się zdziwiłam, kiedy się zgodzili.
Ruszyliśmy spacerkiem w stronę boiska. Po drodze zdążyliśmy się ścigać, zagrać w mini kalambury i w „pocałuj, ożeń się, zabij”
- No dobra, to kogo z naszej trójki byś wybrała do poszczególnej kategorii? – spytał Josh.
- Ożeniłabym się z Taylerem, ponieważ znam go prawie całe życie i wiem, że bylibyśmy świetnym małżeństwem. Ciebie hm… myślę, że bym pocałowała, no bo wiesz te usta mmm, a Jake’a bym zabiła.
- Jakiego Jake’a? – spytał skonsternowany Afroamerykanin.
- O, zaraz go poznasz, spokojnie. Jest jak wielki wrzód na tyłku – wyjaśniłam.
- To co, chcesz mnie pocałować czy nie? – spytał Josh, rozkładając ręce. Wybuchłam śmiechem.
***
- To w jakie drużyny się dobieramy? – spytał Luke, trzymając piłkę od koszykówki pod ramię.
- To może ja, Josh, Jake i Sammy w jednej, a wy w drugiej? – zasugerowałam.
- Woow, chwila! Czemu wzięłaś sobie prawie samych najlepszych graczy? – spytał oburzony Tayler.
- Jakich tam znowu najlepszych? Macie mojego brata, a Jake jest totalną ciamajdą i wzięłam go z litości – odparłam.
Nim się spostrzegłam, rzucił i to dosłownie, mnie sobie na ramię i żwawym krokiem kierował się w stronę pobliskiego stawu.
- Jake, puszczaj mnie! Jacob! Jake! Daj spokój, przecież wiesz, że żartowałam! Jake! Pomocy! – darłam się w niebogłosy, niestety nikt nie raczył przyjść mi z pomocą. Dopiero po kilku sekundach zobaczyłam małą postać biegnącą w naszą stronę.
-Jakei, puść Katie! – wołał za nim Sammy. Jake raptownie się zatrzymał.
- A co z tego będę miał? – spytał.
- Oddam ci połowę mojej mlecznej czekolady – zasugerował malec.
- Truskawkowej – uciął Jake.
- Nie mam! – oburzył się chłopczyk.
- Daj spokój. Wiem, że masz schowaną w koszu z zabawkami w śmieciarce – odpowiedział pewnie Loczek.
- Eh, no dobra, niech będzie – odparł smutno mały. Bracia uścisnęli sobie dłonie i już po chwili ponownie stałam na własnych nogach.
- Dziękuję, Sammy. Kupię ci za to dwie czekolady truskawkowe – odpowiedziałam, przytulając go i całując w policzek. Wszyscy zadowoleni ruszyliśmy w stronę boiska.
- To już teraz wiadomo, kto jest twoim facetem, Kate – zasugerował Josh, cicho się śmiejąc.
- A żebyś wiedział. Sammy to najwspanialszy facet pod słońcem! W przyszłości będzie miał masę wielbicielek.
            Mały lekko się zarumienił, ale nic nie powiedział. Chłopacy powiedzieli mu kilka słów otuchy i się trochę rozluźnił. Kiedy w końcu się dogadaliśmy w sprawie drużyn, które wyglądały następująco: Ja, Luke, Josh i Sammy na Jake’a, Alex, Taylera i Finna, mogliśmy zacząć „grać”. To ani  odrobinę nie przypominało tej właściwej. No bo jak tu nazwać to „grą”, kiedy Luke łapie w pasie swoją dziewczynę, ja wskakuję Jake’owi na plecy, Sammy uczepia się nogi Taylera, a Finn i Josh się przepychają. No komedia jakaś. Chociaż powiem, że wszyscy się zmęczyliśmy tak samo jakbyśmy rzeczywiście grali. Wyczerpani położyliśmy się na boisku, tworząc a’la krąg. Zaczynało się już powoli ściemniać, więc po chwili wygłupów i odpoczynków postanowiliśmy się zbierać do domów. Pożegnałam się ze wszystkimi i z Lukiem ruszyliśmy.
            - To był całkiem udany mecz – zaśmiał się Luke.
            - Taa, zupełnie inny, niż ten, który grasz w szkole – odpowiedziałam.
- Racja, ale nie mam nic przeciwko. Świetnie się bawiłem – odparł z nieobecną miną.
- A w szkole nie? – spytałam.
            - To już nie to samo co kiedyś. Dlatego zrezygnowałem z pisania podania do jakiegokolwiek college’u sportowego. Muszę się teraz skupić na collegach związanych z medycyną.
            - Czyli już na pewno nie wiążesz przyszłości z koszykówką? – zasugerowałam, aby się upewnić.
            - Na to wygląda. A co z tobą? – Zwrócił się do mnie.
            - Zastanawiam się nad Julliardem, ale sama nie wiem – odpowiedziałam.
            - Chcesz wiązać przyszłość z tańcem? – spytał.
            - Chciałabym. Ale co jeśli się nie dostanę albo coś mi się stanie? Muszę mieć jakiś zapasowy plan, prawda?
            - Coś wymyślimy, ok? Musimy do końca grudnia rozesłać podania, więc spokojnie, mamy jeszcze trochę czasu. – Pokiwałam w odpowiedzi głową.
***
Postanowiliśmy, że w piątkowy wieczór pójdziemy do klubu Iana. Dawno nas tam nie było. Założyłam na siebie białą bluzkę z Jacka Danielsa z wycięciem z boku. To tego rozkloszowaną spódniczkę ze skóry i lity. Wyszliśmy około godziny dziewiętnastej. Oczywiście jechaliśmy jednym autem, żeby potem jedna niepijąca osoba wracała. Dzisiaj niestety wypadło na mnie, dlatego przed wyjazdem upewniłam się, czy aby na pewno w bagażniku znajdują się moje zapasowe trampki. Póki co, w stronę klubu kierował Lucas. Odbieraliśmy po kolei Alex, Taylera i Jake’a. W aucie puszczaliśmy kawałki z płyty, żeby wkręcić się w nastrój zabawy. Kiedy dotarliśmy do celu, chwilę szukaliśmy miejsca do zaparkowania. Potem ruszyliśmy do klubu. Tam od razu skierowaliśmy się do baru.
- Cześć Ian! Jak leci?
- O proszę, któż to się pojawił w moich progach. Dawno was tu nie było. Czyżbyście dorośli i już nie wiedzieli, jak się bawić? – spytał mój kuzyn.
- Ian, my żyjemy zabawą. Po prostu nie zawsze twój klub jest naszym pierwszym wyborem. Ani drugim, trzecim… - Nie dokończyłam, bo Ian ruchem ręki pokazał, żebym przestała. Zaczęliśmy się śmiać z jego naburmuszonej miny.
- No dobra, co wam podać? – spytał dość dyskretnie.
- Coś średnio mocnego – odpowiedział Lucas.
- Jasne. A ty to kto? – skierował to pytanie w stronę Jake’a.
- To mój kuzyn. Przeprowadził się tu na początku września. Jeszcze nie mieliście okazji się poznać. – Alex szybko ich sobie przedstawiła i poszliśmy się bawić. Jake z Taylerem co chwilę zmieniali dziewczyny w tańcu, łamiąc porzuconym kobietom serca. Zaczynali być coraz bardziej wstawieni. Ja też się dobrze bawiłam, pomimo tego że nie miałam w sobie ani grama alkoholu. Postanowiłam wyjść na świeże powietrze, żeby trochę ochłonąć. Spojrzałam w niebo, ale nie dopatrzyłam się ani jednej gwiazdy. To pewnie przez te wszystkie światła w centrum miasta. Westchnęłam i skierowałam się z powrotem w stronę klubu. Kiedy tylko weszłam, drogę zastąpił mi Jake.
- A to ty – powiedział zaskoczony, jakby mnie widział pierwszy raz w życiu na oczy.
- Tak, ja. A kogo się spodziewałeś? – spytałam.
- Eh, nie o to chodzi. Po prostu przegram zakład – powiedział posępnie, kierując się w stronę baru.
- Zakład? Jaki zakład? O czym ty mówisz?
- Założyłem się z Taylerem, że pocałuję pierwszą dziewczynę, która wejdzie do klubu, ale ciebie przecież nie pocałuję – odpowiedział posępnie.
- Czemu nie? To znaczy nie to żebym nalegała, ale czemu nie możesz mnie pocałować? – spytałam od niechcenia.
- Nie chcę. To znaczy… Nie w taki sposób – wydusił.
- Co? Co masz na myśli, Jake?
- Ja, nic. Nie to chciałem powiedzieć. Zresztą nieważne – odpowiedział i szybkim chwiejącym się krokiem poszedł w stronę baru. 

14 komentarzy:

  1. CUDOWNY!!! Nic dodać nic ująć.
    Świetnie napisane, przecudowne sytuacje i końcowa rozmowa z Jake'em.
    Czekam na kolejny rozdział
    Weny
    ~Paris
    PS: sorry że z anonima

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za uwagę. Ale czy w amerykańskim szkolnictwie występują kartkówki? Bo mnie się wydaje, że testy. Ale mogę się mylić.
    I w USA nie jada się często zup. Ale ogórkowa jest pyszna! Szczególnie moich dziadków :3
    "- Wiesz, ostatnio często u nas przesiaduje i spędzacie ze sobą całkiem sporo czasu, więc się tylko zastanawiałam, czy jesteście razem, czy…?" - pani mamo Katie, ja mam takie samo wrażenie :D I chciałabym usłyszeć "tak", a nie tłumaczenie że "jesteśmy przyjaciółmi".
    "- Dobrze, Kate. Skoro tak mówisz – powiedziała bez przekonania. I mogłabym przysiąc, że dostrzegłam kpiarski uśmiech! No pięknie, własna matka mi nie wierzy." - ja jej się nie dziwię. No hello, Jake spedza strasznie dużo czasu u ciebie, Kate. Strasznie dużo.
    Podryw na skejtera - robisz to źle. Ale polubiłam Finna i Josha :)
    "-Mam chłopaka." - taa, Kate. Masz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz :P
    "- To co, chcesz mnie pocałować czy nie? – spytał Josh, rozkładając ręce. " - leżę <3
    Jest Sammy = rozdział musi być dobry :3
    "- Jakich tam znowu najlepszych? Macie mojego brata, a Jake jest totalną ciamajdą i wzięłam go z litości " - dobrze, dobrze, szczerość to podstawa :D
    "Nim się spostrzegłam, rzucił i to dosłownie, mnie sobie na ramię i żwawym krokiem kierował się w stronę pobliskiego stawu." - dajesz, Jake! Do wody z nią!
    "Dopiero po kilku sekundach zobaczyłam małą postać biegnącą w naszą stronę.
    -Jakei, puść Katie! – wołał za nim Sammy" - AWW *__* Jak ja mam Sammy'ego nie kochać?! <3 <3 <3
    Kate przehandlowana za połowę czekolady truskawkowej, no nie wierzę :D
    "No bo jak tu nazwać to „grą”, kiedy Luke łapie w pasie swoją dziewczynę, ja wskakuję Jake’owi na plecy, Sammy uczepia się nogi Taylera, a Finn i Josh się przepychają" - to się nazywa gra w koszykodotykówkę :P
    Końcówka rozdziału wygrywa u mnie wszystko, a "- Nie chcę. To znaczy… Nie w taki sposób" zostaje tekstem rozdziału! O rany. Jake wyznał, że chciałby pocałować Kate, ale nie w ramach zakładu. To takie... dojrzałe i słodkie. Choć efekt psuje to, że już trochę wypił. Ale przecież żarty pijanego to prawda trzeżwego.

    Uroczy rozdział, bo Sammy! <3
    Naprawdę dobrze się czyta, ale... Dla mnie kończy się w takim momencie, że mam ochotę Cię znaleźć, Firefly, i zapytać głośno: "Dlaczego teraz?!"

    No nic. Tyle ode mnie :)

    Czekam na nn ^^
    I zapraszam na 55 rozdział Rozważnej, bo chyba nie czytałaś.
    Uściski! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile cytatów *.* ;o
      Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy są kartkówki czy testy. ;/
      Moi amerykańcy są inni i jedzą zupy XD
      Może już wkrótce dostaniesz swoje "tak" :>
      Też polubiłam Finna i Josha i myślę, że spróbuję coś z nich wykrzesać *.*
      Cleo czy ty jesteś przeciw Kate?! O.o Czym ta biedna brunetka ci zawiniła, że chce, żeby wylądowała w wodzie? :<
      Koszykodotykówka?! Padłam XD
      Doookładnieee. Trzeźwy by w życiu tego nie powiedział.
      O przepraszam bardzo! Wypraszam sobie! A ty to niby co robisz w "Rozważnej i romantycznej"? Tooo samo! I karzesz mi tyle czekać ;<
      Ale wiem, że na walentynki będzie świetny rozdział *.*
      Kochana, zawsze czytam na bieżąco. Postaram się jutro go skomentować. Ja nie mam pojęcia jak ludzie w maturalnej klasie mogą znaleźć dla siebie czas. Ja nie jestem w maturalnej a totalnie mi go brakuje! A ty, zdaje się, jesteś na studiach to już w ogóle kosmos ;o
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Temat moich studiów wolę przemilczeć :P Szykują się kolejne.
      O, jestem na tak! Ja chcę więcej Josha i Finna!
      Ależ skąd! Nie jestem przeciwko Kate! Po prostu sądzę, że mała kąpiel w stawie jej nie zaszkodzi, a jedynie ożywi jej popołudnie z przyjaciółmi :3
      Tak jakoś wpadłam na nazwę koszykodotykówka podczas czytania. Mój mózg jest przerażający.
      Ale Rozważna niedługo będzie miała swoje wielkie wydarzenie! Po prostu nie chcę, byś ciągnęła całą sprawę Kate i Jake'a jak ja pod 57 rozdział, to aż za długo.
      A ja się zawsze martwię, jak nie widzę komentarza od Świetlika, że może coś się stało, że nie przeczytał albo się rozczarował rozdziałem czy też zachowaniem Logana.
      Buziaki! :*

      Usuń
  3. W TAKIM MOMENCIE?! NIEE! DLACZEGO?!
    NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE,BŁAGAM!
    (przepraszam za histerię, już powracam do rzeczywistości)
    Świetny rozdział, z zapartym tchem czekam na więcej! :) No i jest Sammy ♥♥♥ Kocham czekoladę truskawkową, więc rozumiem dlaczego Jake przehandlował Kate xd
    Mój blog - klik ♡
    PS NO ALE ŻEBY W TAKIM MOMENCIE?!

    OdpowiedzUsuń
  4. boskie. kiedy kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbardziej komercyjne święto ever - walentynki :))

      Usuń
  5. Rozdział świetny jak wszystkie zresztą :) Historia się trochę rozkręca. Najbardziej spodobała mi się rozmowę całkiem na końcu. Na calutkim końcu... Dlaczego tylko tyle i czemu tak szybko koniec? (pyt. retoryczne x) ) Po prostu uwielbiam Jake'a *.* Jest taki słodki - ale nie przesłodzony - i taki ohh i ahh... *,* No się przyznał, że chciałby ją pocałować, a fakt, że nie poprzez zakład sprawił, że jeszcze bardziej go ubóstwiam. ;] Czekam na więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się ostatnia część baardzo podoba :>
      Uf to dobrze, bo przesłodzony Jake to ostatni o czym marzę :)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  6. Cudo! Po prostu cudo! Trafiłam na tego bloga przez innego bloga (xd) i nie żałuję!
    Świetne opisy, dialogi. . .
    Relacje Jake i Kate są coraz bardziej gorące ^^
    30 rozdziałów w jeden dzień, ale nie jestem zawiedziona
    Czekam na CD :*
    pozdrawiam, Dark ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne, historia po woli się coraz bardziej rozwija, ciekawe, co będzie potem ;) http://damsel-ammy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, bardzo dużo u Ciebie tych rozdziałów, ale postaram się zaglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie, no nie! Czy oni są nadal ślepi i po prostu nie widzą, że są genetycznie dla siebie zaprogramowani. No powiedz mi. PRZECIEŻ TO WIDAĆ GOŁYM OCZKIEM, ŻE I JEDNO I DRUGIE.... Ah, jestem tak spragniona bliskości między nimi, że po prostu szok. Prowadzą tryb życia o którym za zawszę marzyłam. To po prostu przez nadmiar tego amerykańskiego stylu bycia, wiesz? Rozdział ostatni przede mną. Wybacz, że moje komentarze nie są za bardzo składne, ale taka jestem ciekawa na czym zakończe swoje "nadrabianie". UCIEKAM! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem spragniona ich bliskości! ;c
      Wybaczam! Moje komentarze też często są nieskładne ;_;

      Usuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie bardzo ważne, dlatego zachęcam do komentowania. Chciałabym poznać waszą opinię ;)

© grabarz from WS | XX.