#25


„Right here”

Po burzliwym weekendzie trzeba było wrócić do codzienności. Ale nie narzekałam, chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało albo raczej o tym, co się mogło stać. Przyjechaliśmy do szkoły wszyscy jednym samochodem, ale nie wchodziliśmy do budynku. Zamiast tego staliśmy i co chwilę na zmianę się rozśmieszaliśmy. A to Tay z Lucasem się wygłupiali albo ja z Jakem. Dawno się już tak nie śmiałam. Nareszcie czułam, że wszystko w moim życiu zaczyna się układać. Kiedy zadzwonił dzwonek, razem z Jakem poszliśmy do klasy. Nie potrafiliśmy spokojnie wysiedzieć, mieliśmy za dobre humory. Co chwilę żartowaliśmy. Kiedy po raz kolejny nauczyciel zwrócił nam uwagę, postanowiliśmy pograć w kółko i krzyżyk, potem w statki, a na koniec rysowaliśmy swoje karykatury.
-Jake, ale masz mi namalować ładny tyłek – wyszeptałam, uważnie patrząc na nauczyciela, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
-To ma być karykatura, Katie. Więc będziesz miała malutki tyłeczek, a cycki jak u Pameli Anderson – odpowiedział dość poważnie. A ja cały czas starałam się nie uśmiechać, chociaż całe moje ciało chciało krzyczeć ze szczęścia. Po jakiejś minucie zadzwonił dzwonek, więc wyszliśmy pośpiesznie z klasy.
-Jake daj zobaczyć! – Próbowałam wyrwać mu kartkę, którą zgniótł na pół.
-Nie jest jeszcze skończony, Kate! Nie pokażę ci go, dopóki nie skończę – zaśmiał się.
Cały czas szłam obok niego i próbowałam go namówić do pokazania jego „dzieła”, kiedy nagle ktoś z naprzeciwka uderzył mnie z ramienia. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam zadziorny uśmiech Sarah.
-Hej. Mogłabyś na przyszłość trochę bardziej uważać, jak chodzisz, Sarah – powiedziałam i odwróciłam się z zamiarem pójścia dalej.
-To ty powinnaś uważać na mnie, Kate. Nie daruję ci tego, że wygadałaś się Holly, rozumiesz? – powiedziała, po czym powoli do mnie podeszła i wyszeptała mi do ucha. –I odbiorę ci tego pięknisia, więc ciesz się, póki możesz – wysyczała i szybkim krokiem odeszła w przeciwną stronę. Zatkało mnie. Co miała na myśli? Nie byliśmy razem, więc o co jej chodziło? Będzie próbowała nas skłócić? Powiedziała to pewnie tylko po to, by kontynuować tę bezsensowną kłótnię. Nie zamierzałam dać się jej w to wciągnąć. Potrząsnęłam głową i z powrotem obróciłam się do Jake’a.
-Wszystko w porządku, Katie? Co ci powiedziała? – dopytywał Jacob.
-Nic ważnego. Nie przejmuj się. Chodźmy na stołówkę, strasznie chce mi się jeść – odpowiedziałam, zbywając go, i ruszyłam na stołówkę.
-Hej, Jake, może zabierzemy dzisiaj Sama do parku rozrywki? Obiecałam mu, że w tym tygodniu gdzieś w trójkę wyjdziemy – zagadnęłam, żeby szybko zmienić temat.
-Pewnie, mały na pewno się ucieszy. Uwielbia cię – podsumował.
-I z wzajemnością – uśmiechnęłam się. Byliśmy jednymi z pierwszych przy stoliku, więc wzięliśmy jedzenie i usiedliśmy. Sięgnęłam po sztućce i wtedy Jake złapał mnie za jedną rękę.
-Hej, co to jest? – spytał, podciągając jeszcze wyżej mój rękaw.
-Tatuaż – odpowiedziałam, po czym szybko naciągnęłam z powrotem rękaw na nadgarstek.
-Widzę. Luke wie? – ciągnął.
-Nie wydaje mi się. Przynajmniej mu nie mówiłam.
Spojrzał na mnie podejrzanie, ale już nic nie mówił. Po kilku minutach reszta paczki do nas dołączyła. Wesoło rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Umówiliśmy się, że w weekend nie idziemy na żadną imprezę, ponieważ za często to robiliśmy. No bo ileż można, prawda? W naszym przypadku bardzo często. Postanowiliśmy, że w sobotę pójdziemy na kręgle, a potem coś zjeść. Po przerwie udałam się na angielski i inne lekcje. Po zajęciach poszłam do domu, zjadłam obiad i „poodrabiałam” trochę lekcje. Jakoś zdać trzeba. A coś w przyszłości robić muszę. Około siedemnastej zeszłam na dół. Zastałam tam rodziców siedzących w salonie. Mama siedziała i czytała książkę z nogami na tacie, a on oglądał telewizję. Usiadłam na fotelu znajdującym się po lewej stronie taty.
-Co oglądasz, tatku? – zagadnęłam.
-Słyszałem, że ma być dzisiaj mecz Bobcats z Chicago Bulls, a ja bardzo chciałbym go obejrzeć. – Cóż, nasza rodzina była niezwykle zaangażowana w kibicowanie drużynie Bobcats.
-Czekaj, daj na chwilę pilota. – Włączyłam odpowiedni i już po chwili razem z tatą oglądaliśmy mecz. Tak się wciągnęłam, że przegapiłam umówioną godzinę. Jakoś po osiemnastej usłyszałam dzwonek, a że oboje z tatą byliśmy zbyt pochłonięci, mama poszła otworzyć. Po chwili w salonie pojawili się bracia.
-Jake! Sam! Bardzo was przepraszam, po prostu się wciągnęłam – powiedziałam przepraszająco, biorąc swoją kurtkę i podchodząc do chłopaków.
-Spokojnie, jeśli chcesz, możemy to przełożyć – zasugerował Jacob. Sammy spuścił głowę, a mi się od razu zrobiło podwójnie głupio.
-Nie! W porządku. To co, Sammy, gotowy na zabawę? – spytałam małego.
-No pewnie! Jest tyle kolejek, na których musimy się przejechać, Katie! Zobaczysz, spodoba ci się – zapewnił, na co kiwnęłam z uśmiechem głową. Spojrzałam na Jake’a.
-To chodźmy.
Zanim doszliśmy do wesołego miasteczka, udaliśmy się najpierw na lody. Specjalnie się nie śpieszyliśmy, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Sammy koło nas skakał szczęśliwy. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
-Ścigamy się! Kto ostatni przy otwarciu, ten stawia lody! – krzyknął Sam i popędził w stronę wejścia. Spojrzeliśmy po sobie z Jakem i ruszyliśmy za nim, nawzajem się przepychając i zanosząc śmiechem.
-Sammy, to rozumiem, że stawiasz nam lody, tak? – spytał sapiąc, Jake, kiedy dobiegliśmy na miejsce.
-W twoich snach, gamoniu! – odpowiedział, wystawiając mu język i zanosząc się śmiechem. Na co spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Oż ty mały skurczybyku! – krzyknął Jake, śmiejąc się. Złapał małego w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
-Jake! Nie mów tak na niego! – Wybałuszyłam oczy, a po chwili kiedy zaczął z nim uciekać, pokręciłam głową i ruszyłam za nimi, śmiejąc się. Wariaty.
Byliśmy prawdopodobnie na każdej możliwej kolejce, oprócz kolosa, ponieważ nie mieliśmy co zrobić z małym. Uzgodniliśmy, że kiedyś się tu sami wybierzemy, tylko żeby go zaliczyć. Później poszliśmy na autka. Siedziałam w jednym z Sammym. Zamiast stukać się z Jacobem, uciekaliśmy przed nim ile się tylko dało. W końcu tak go wykiwaliśmy, że uderzyliśmy go w „tyłek”. Chłopaki wzięli sobie po wacie cukrowej. Oczywiście trochę im podbierałam i w pewnym momencie Jacob wziął spory kawałek i zaczął mi ją na chama wpychać do buzi. Spojrzałam na niego z miną „chcesz powtórki z urodzin?” Zaczął się śmiać i opowiedział o tym Samowi. Kiedy już zrobiło się trochę ciemno, postanowiliśmy zrobić ostatni przystanek na stoisku z różnymi konkurencjami. Było rzucanie monetą do miski z wodą, kółeczkiem w butelki, celowanie pistoletami na wodę w tarczę. Oczywiście podeszliśmy do każdego w celu zdobycia jakiegoś upominku. Sammy wygrał w rzucaniu kółkiem i otrzymał piłkę. Po chwili i Jake wygrał i dostał bransoletkę. Chyba ekspedientka pomyślała, że jesteśmy razem.
-Um, Katie, to dla ciebie – powiedział, wyciągając ją w moją stronę.
-Co, myślisz, że jak dasz dziewczynie biżuterię, to będzie twoja? Phi, grubo się mylisz – odpowiedziałam, odwracając się do niego tyłem i po chwili usłyszałam tylko jego parsknięcie. Na moich ustach mimowolnie wkradł się uśmiech. Wzięłam pistolecik z wodą przymocowany rurką do stanowiska, lekko się przesunęłam i opryskałam trochę Jake’a, po czym przeniosłam moje pole rażenia na mini Jacoba.
-Oż ty mendo! Nie ujdzie ci to na sucho! To jest wojna! Sammy! – krzyknął Jake, oboje rzucili się na pistolety i zaczęli mnie nimi oblewać. Zaczęłam piszczeć, co zwróciło uwagę ekspedientki.
-Hej! Co wy robicie, dzieciaki?! Przestańcie! Już mi stąd zmykajcie, bo inaczej zawołam ochronę! – krzyczała kobieta, grożąc nam. Zabraliśmy swoje rzeczy i uciekliśmy, zanosząc się śmiechem. Moje włosy były mokrusieńkie, podobnie jak bluzki chłopaków.
-Ej, ale serio ją przyjmij. Załóżmy, że to będzie mój pierwszy prezent dla ciebie – powiedział Jake, podając mi bransoletkę.
-Więc sugerujesz będziesz dawał mi więcej prezentów? Ah, czego dziewczyna może bardziej chcieć od biżuterii? – spytałam, składając ręce i unosząc oczy ku niebu.
Jacob zaśmiał się, a w między czasie wziął moją rękę i mi ją założył. Wiadomo, była z wesołego miasteczka, więc dość tandetna, ale miała w sobie urok. Takiej pierwszej miłości, niedrogich prezentów, błahych problemów. Szliśmy już w stronę domu, było coś koło dwudziestej, może trochę później. Zadzwonił telefon Jake’a.
-To mama – powiedział do nas. Odebrał i zaczął się tłumaczyć. –Tak, mamo, zdaję sobie sprawę, która jest godzina. Tak, wiem, że spóźniliśmy się na kolację. Zaraz przyjdziemy, tylko odprowadzimy Kate, ok? Tak, jest z nami. Jasne, przekażę jej. – Po tym się rozłączył.
-Mama kazała zaprosić cię na kolację, Katie. – Kiedy zauważył, że już otwierałam usta, żeby się jakoś wykręcić, szybko dodał: - I nie przyjmuje odmowy.
Głośno westchnęłam i udaliśmy się w stronę domu Państwa Evans. U niego byłam dopiero drugi raz, a jego ojca miałam zobaczyć po raz pierwszy. Przy drzwiach zaczęłam się trochę denerwować. Teoretycznie to nie był jego biologiczny tata, ale i tak chciałam, żeby mnie polubił. Kiedy weszliśmy do środka, Sammy od razu pobiegł pochwalić się mamie. Udaliśmy się do salonu, a kiedy mama chłopaków ich zobaczyła zarządziła, żeby poszli się przebrać. Mnie dała ręcznik na wysuszenie włosów. Kiedy skończyłam, weszłam nieśmiało do kuchni. Chłopaki już nakrywali do stołu. Poznałam tatę Sama i ojczyma Jake’a, który okazał się być naprawdę sympatycznym człowiekiem. Kiedy przysiedliśmy do kolacji, byłam już całkowicie rozluźniona. Reszta wieczoru minęła nam w miłej atmosferze. ___________________________________________________
Bardzo przepraszam, że nie było tak długo rozdziału, ale wiecie trzecia klasa technikum do tego jeszcze doszło prawko, więc wiadomo jak to jest. Ogólnie rozdział był gotowy już w tamtym tygodniu, ale beta dopiero dzisiaj sprawdziła(za co bardzo jej dziękuję <3). Nie przedłużając, miłego czytania! :*

18 komentarzy:

  1. Oh, jaka szkoda,że był on taki krótki! Po prostu uwielbiam losy Kate! Jest to już dwudziesty piąty odcinek, a Ty nadal nie połączyłaś tej dwójki! Ah, naprawdę każesz nam żyć w ciągłym napięciu.
    Uwielbiam wesołe miasteczko! Mają cztery lata, czy dwadzieścia jeden, zawsze będę się tam czuła jak ryba w wodzie. Dlatego też, ten rozdział naprawdę był bardzo wyjątkowy! ;)

    Z niecierpliwością czekam na kolejne części opowiadania. Szczególnie te, gdzie jest Lucas, którego wręcz uwielbiam! ;)

    Do usłyszenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam wesołe miasteczka! Ta adrenalina mm ;3
      Oj i jeszcze trochę was pomęczę i nie połączę tych dwoje, jeszcze długa droga przed nimi :>
      Dziękuję za komentarz! :*

      Usuń
  2. Cudowny *-*
    Przepraszam, ale nie mam sily na pisanie czegos wiecej xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha luzik. Widzę ciężki sobotni wieczór był xd

      Usuń
    2. Dobra. Mam wiecej sily i przeczytalam jeszcze raz xd No i moge sie wypowiedziec xd
      kocham Sammyego. I Jake. (nie zebym go na poczatku hejcila xd gdzieżby xd)
      Chce zeby Katie byla z Jake'em. Byli by cudowni xd
      A Sarah to sucz. Nienawidze jej. Zdzielilabym ją młotem czy cos. Albo nawet z glana by mi wystarczylo. Czulabym sie usatysfakcjonowana.
      NO I NIECH TANCZA W NASTEPNYM ROZDZIALE. Bo to jest slodkie xd

      Usuń
  3. "-Jake, ale masz mi namalować ładny tyłek" - leżę, Katie mnie powaliła :D
    Sarah. Zniknij.
    Sammy jest taki uroczy. Chciałabym takiego braciszka ^^
    Bardzo dobry rozdział :) Wesołe miasteczka są fajne. A ta bransoletka to uroczy gest ;)
    Kate poznała ojczyma JAke'a i powoli stała się tzw. przyjaciółką rodziny. Miło. :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa Katie ma swoje momenty :D
      Oj Sarah jeszcze trochę namiesza. Sammy to taki wymarzony braciszek.
      Dziękuję, za komentarz! :)

      Usuń
  4. No to przeczytałam całość. Ciekawe opowiadanie. :)
    Prosty język, interesująca fabuła.
    O treści to mogę powiedzieć, że losy Kate są dość przewrotne. Śmierć brata, ucieczka w alkohol, brak wsparcia rodziny, później wszystko dochodzi do stabilizacji. Przyjaciele i brat zawsze pomagają. Kochani <3 I znowu zaczęła tańczyć. :)
    Ethan kompletnie mnie zaskoczył podczas zerwania. Ale wykazał się wrażliwością, o którą go nie podejrzewałam.
    Sammy i Jake lekiem na zło. Ten ostatni jest tajemniczy i chyba jeszcze nie raz zaskoczy.
    A rozdział ciekawy i przyjemny :) Wesołe miasteczko i można poczuć się jak dziecko again.
    Informujesz może o notkach?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż Kate nie ma łatwo, ale jak każdy w życiu ma dobre i złe chwile. A taniec jest jej lekarstwem. Z Ethanem właśnie o to mi chodziło. Wszyscy zakładali, że ich zerwanie będzie paskudne i zapewne bardzo nieprzyjemne. Dlatego specjalnie tak to poprowadziłam. Nie każdy jest zawsze do końca zniszczony, zły.
      Oj Jake zdecydowanie zaskoczy Kate wiele razy.
      Wybacz, ale nie. Niby to nie zajmuje dużo czasu, ale często o tym zapominam, więc jeśli ktoś chce być na bieżąco to albo będzie co jakiś czas zaglądał albo doda do obserwowanych :)
      Dziękuję bardzo za komentarz. Cieszę się, że podoba ci się opowiadanie <3

      Usuń
  5. Cudo *.*
    Zakochałam się w twoim blogu po raz kolejny <3
    Sarah mnie wnerwia i to mocno wnerwia. Niech sobie lepiej usiądzie w jakimś kącie i siedzi z buzią na kłódkę. A jak coś namiesza między gołąbeczkami, to zabiję...
    Karykatury, tak? Weź wstaw w następnym rozdziale obrazki :D
    Czekam na nn ;)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z rysunkami będzie u mnie ciężko. Kiedyś tam może i potrafiłam malować, rysować, ale niestety w gimnazjum mój talent zniknął ;_;
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  6. cześć tej strony Lupin zajęło mi to prawda trochę długo przeczytanie wszystkich dwudziestu pięciu rozdziałów ale opłacało się bardzo fajnie piszesz luźno ładnie się czyta czasami zdarzają się jakieś błędy ale to taka drobnostka staram się większości pisać pozytywnie a nie zniechęcić do pisania jednak tobie nie mam większości nic do zarzucenia tylko ta treść mogłaby być troszkę dłuższa
    zachęcona do czytania pozdrawiam Lupin
    Ps.W wolnym czasie zasprszam do siebie Capitan-America-Age-Of-Heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam już wszystkie Twoje opowiadania i jestem pod wrażeniem. Piszesz cudownie, lekko aż chce się czytać i czytać. Mam nadzieję że kolejny rozdział ukarze się jak najszybciej.

    Zapraszam również do siebie: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, jak mi się to podoba ! :) Z przyjemnością będę czytać następne rozdziały! :)
    Zapraszam do mnie :)
    martynaart.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe opowiadanie *.* Mega mnie wciągneło :) Gdy tylko znajdę troche czasu przeczytam resztę
    Zapraszam - http://pazury-kolorowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku przeczytałam ten rozdział i po prostu nie wiem jak to zrobię, bo praca trochę mnie ogranicza czasowo, ale będę musiała przeczytać całe opowiadanie od samego początku. Kurcze tak mnie zaciekawiłaś, ze chyba zaraz sie za to zabiorę. oj co ja bym dała żeby tam być na miejscu Kate. pięknie piszesz, pisz jak najwięcej, amm nadzieję, że nastepny rozdział pojawi sie niedługo. Szkoda, że nie można cię zaobserwować, cóż będę wdzieczna jeśli powiadomisz mnie o następnym rozdziale, tylko proszę nie zapomnij :)
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się spodobał! Rozdział będzie na dniach, czekam tylko, aż moja beta ją sprawdzi. Co masz na myśli, że nie da się zaobserwować?
      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  11. Dopiero teraz znalazłam chwilę czasu by przeczytać ten rozdział. Uwielbiam wesołe miasteczka :) Ciesze się, że Katie i Jake się się dogadują. Wydaje mi się, że są na dobrej drodze do wielkiej miłość i tego im właśnie życzę :)
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do mnie : dwie-dusze.blogspot.com
    Love, Lili <3

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie bardzo ważne, dlatego zachęcam do komentowania. Chciałabym poznać waszą opinię ;)

© grabarz from WS | XX.