#11


„Make a move”

Nareszcie w domu. Padałem. Dziś był mój pierwszy trening koszykówki. Gdyby nie Lucas, pewnie nigdy nie wpadłbym na to, żeby chociaż spróbować dostać się do drużyny. Kiedy w sobotę graliśmy u niego na podwórku w kosza, był zaskoczony, że nie należałem do zespołu w poprzedniej szkole. Mówił, że przydałby im się jeszcze jeden rozgrywający i tym oto sposobem zaciągnął mnie na trening. Na początku trener nie był przekonany co do tego pomysłu, cholera, sam nie byłem co do tego przekonany. Kiedy zobaczył, jak gram, powiedział, że nie ma mowy, żeby mnie nie przyjął. Byłem w szoku, ale nie powiem, żebym narzekał.
Ściągnąłem buty i wszedłem w głąb domu, gdzie już rozchodził się zapach sosu.
-Mmm, cześć, mamo. Ale tu ładnie pachnie- mówiąc to, ucałowałem ją w policzek.
-Cześć, synku. A gdzieś ty się tyle czasu podziewał?- spytała zmartwiona.
-Nie uwierzysz. Byłem na treningu koszykówki i wiesz co? Dostałem się do drużyny- powiedziałem zadowolony, podkradając kawałek ogórka z surówki.
-To cudownie. Jestem z ciebie dumna- powiedziała zadowolona mama.
            -Jakeii! – usłyszałem za plecami, po czym „coś” wtuliło się we mnie.  Oczywiście tym „czymś” był mój młodszy brat Sam.
-Cześć brzdącu. Jak ci minął dzień? – Kucnąłem obok niego i poczochrałem mu lekko włosy.
-Całkiem dobrze. Dzisiaj mam pierwszą lekcję tańca- powiedział szczęśliwy.
-Właśnie, Jake, co do tego, um, mógłbyś go zawieść? Muszę załatwić jeszcze kilka spraw co do otwarcia kwiaciarni.
-Jasne mamo, nie ma sprawy- odpowiedziałem.
-Jakeii, kiedy ostatni raz się kąpałeś? – spytał mały, marszcząc śmiesznie nos.
            -Twierdzisz, że śmierdzę?- zaśmiałem się. Po czym wziąłem Sammy’ego, przerzuciłem sobie przez ramię i zacząłem z nim biegać po kuchni.
            -Chłopcy, proszę. Tylko bez wygłupów. Sammy, siadaj do stołu, już ci nakładam obiad, a ty- tu wskazała na mnie- marsz pod prysznic.
Zasalutowałem, postawiłem małego i poszedłem się wykąpać. Po piętnastu minutach byłem gotowy. Zjadłem obiad, po czym poszedłem do salonu. Siedział tam Sammy i grał w grę. Wziąłem konsolę i się do niego przyłączyłem. Sam był moim przyrodnim bratem. Kiedy miałem dwanaście lat mama zostawiła tatę. Rok później poznała Jacksona. Koleś był naprawdę w porządku i całkiem dobrze się z nim dogadywałem, natomiast z moim prawdziwym ojcem nie było już tak kolorowo.
-Jake, pamiętasz, że masz zawieść Sama na zajęcia, prawda?- spytała mama, ubierając się.
-Tak mamo, pamiętam. Na którą to w ogóle?- spytałem, nie odrywając wzroku od telewizora
-Siedemnastą, wyjdźcie w razie czego troszkę szybciej, dobrze?
-Jasne, nie martw się, damy sobie radę- uspokoiłem ją.
Spojrzała na mnie z lekkim powątpieniem. Po chwili jednak kiwnęła głową, ucałowała nas i wyszła.
-Co ty na to, żeby pójść na lody? – spytałem.
-Pewnie. Na lody zawsze mam ochotę- odpowiedział entuzjastycznie.
-W takim razie musimy się zbierać, bo jest przed szesnastą, a zanim dojdziemy, minie trochę czasu.
Ubraliśmy się i poszliśmy na miasto.
***
Pod budynek doszliśmy idealnie o siedemnastej. Weszliśmy do środka, trochę musiałem się natrudzić, żeby znaleźć właściwą salę, ale się udało.
-Dzień dobry, przyprowadziłem brata na zajęcia- powiedziałem do brunetki.
-Dzień dobry. Cześć, jak masz na imię, przystojniaku? – zagadnęła kobieta do brata. Gdzieś już ją chyba widziałem.
-Sammy Evans, a pani?- spytał pewnie. Kurde, ten dzieciak się nikogo nie wstydzi.
-Emma Fulton. Miło mi cię poznać, Sammy- powiedziała, uśmiechając się do niego przyjaźnie i podając mu rękę.
Czy ona przypadkiem nie była dzisiaj chwilę na sali? Z cheerleaderkami? 
-Dobra, ja będę leciał. O której po niego przyjść?- spytałem, wsadzając ręce do kieszeni.
-Myślę, że tak za dwie godzinki- powiedziała, przenosząc wzrok z brata na mnie.
-Spoko. Dasz sobie radę młody? – spytałem Sama.
-Nie mam dwóch latek. Umiem sobie sam poradzić – powiedział lekko naburmuszony.
-A tak, jasne. Trzymaj się i daj z siebie wszystko- zaśmiałem się i poczochrałem mu włosy.
Co za typek. I to jest moja rodzina? No cóż, bywa. Szedłem korytarzem do wyjścia kiedy, przez otwarte drzwi zobaczyłem jak ktoś tańczy. Przynajmniej tak z początku mi się wydawało. Kiedy uchyliłem szerzej drzwi, moim oczom ukazała się zgrabna sylwetka młodej dziewczyny. Nie widziałem twarzy, ale po ruchach poznałem, że coś jej nie wychodzi.
-Pomóc ci może?- spytałem. Lubię zawierać nowe znajomości, zwłaszcza z pięknymi tancerkami.
-To są chyba jakieś żarty. Ty naprawdę mnie śledzisz. Nie masz własnego życia czy jak?!- krzyknęła, wyłączając muzykę.
Ups, że też to musiała być ona.
-Sorry, nie wiedziałem, że to ty, Katie- powiedziałem, podnosząc ręce w geście obronnym.
-Ależ oczywiście, że nie! Ugh, jesteś niewiarygodny! Jak długo się tak czaiłeś? – spytała, łapiąc się pod boki.
-Z dziesięć sekund może. Później zobaczyłem jak tańczysz i postanowiłem ci pomóc- mówiąc to, wszedłem do pomieszczenia. Posłałem jej jeden z moich najlepszych uśmiechów, żeby się trochę rozluźniła, ale chyba tylko pogorszyłem sprawę.
-Co ty sobie wyobrażasz?! – rzuciła wściekła.
-Ciebie pod prysznicem- zaśmiałem się. Kolejny błąd, jak tak dalej pójdzie, to nic po mnie nie zostanie. Dosłownie mogłem zobaczyć dym wylatujący z jej uszu.
-Posłuchaj mnie, ty zadufany w sobie lalusiu. Nie obchodzi mnie, ile dziewczyn zdołałeś omamić, ale wiedz, że na pewno nie będę jedną z nich, jasne?!
-Dobra, ok, wyluzuj. Nawet nie wiedziałem, że to ty tu tańczysz, jeśli można to nazwać tańcem- zaśmiałem się ale szybko doprowadziłem się do porządku widząc kolejny zabójczy wzrok ze strony brunetki- Słuchaj, wydaje mi się, że potrzebna ci pomoc.
-I myślisz, że akurat ty możesz mi pomóc? – spytała z kpiną, krzyżując ręce na piersiach.
-Umiem całkiem dobrze tańczyć, o ile jeszcze pamiętasz-zrobiłem przerwę na delikatny uśmiech, po czym kontynuowałem- Potrzebujesz inspiracji, Katie. A ja wiem, gdzie możesz ją znaleźć.
-Dobrze, więc mi powiedz gdzie mam iść, to tam pójdę- powiedziała.
-O niee, albo idziesz ze mną, albo wcale – odparłem pewnym głosem.
Spojrzała na mnie zła, ale widziałem w jej oczach wahanie.
-No dalej, Katie. Zaufaj mi- powiedziałem, słodko się uśmiechając.
Na moje słowa prychnęła. Nosz kurwa, byłem tak blisko przekonania jej.
-Taak, bo ostatnim razem to był taki dobry pomysł – powiedziała z grymasem na twarzy.
-Daj mi szansę pokazać ci, że się zmieniłem i nie jestem aż takim dupkiem, za jakiego mnie uważasz.
Po chwili zastanowienia odpowiedziała.
-Dobra, ale bez żadnych głupich gierek. I nie będziesz próbował mnie pocałować ani nic z tych rzeczy, jasne?- Kiwnąłem głową na zgodę.- Więc, gdzie idziemy?
-Na plac zabaw- powiedziałem z szerokim uśmiechem.


9 komentarzy:

  1. Super rozdział!!!!! Bardzo fajnie piszesz przez co bardzo przyjemnie się czyta. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
    Życzę weny :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny rozdział! Taki lekki i żartobliwy jak lubię. Umiliłaś mi wolną godzinę między lekcjami! :D
    Ten mały Sammy jest taki uroczy. I Jake w tym rozdziale wydaje się całkiem fajny! A Katie jak zawsze zadziorna.
    Pozdrawiam! :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział ciekawy i dobrze się go czyta, choć jest baaaaaardzo długi ( według mnie, bo przywyknęłam do krótszych ). Rozdział żartobliwy i interesujący... A miejsce spotkania - plac zabaw... Muszę przyznać, że się nie spodziewałam, a lubię takie zaskoczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu niesamowity blog, bardzo mi się podoba. Piszesz tak prosto,że aż chcę się czytać, jestem pod wrażeniem. Jestem dopiero na drugim rozdziale, ale nadrobię to i bedę oczywiście kontynuować. Zapraszam do siebie.
    http://trudny-wybor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Wpadam tu po poleceniu bloga na FB i dochodzę do wniosku, że BARDZO podoba mi się Twój blog :)
    Cała fabuła przemyślana.
    Są małe błędy, głównie w postaci braku przecinków lub isnienie w złych miejscach, ale ogólnie całość prezentuje się nieźle :)
    Twoje postaci są wyraziste, dobrze zarysowane.
    Dodane do obserwowanych :)

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: una-infinidad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny zresztą jak zawsze.
    Czekam na cos ciekawego między Katie a Jake'm.
    Pozdrawiam i weny

    OdpowiedzUsuń
  7. S U P E R blog !!! <3
    Jestem na nim pierwszy raz i nie żałuję że na niego wpadłam.
    Podoba mi się twoja twórczość :)
    Czekam na kolejny wspaniały rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Raven.

    Zapraszam na mojego nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  8. spodobało mi się to opowiadanie :)
    czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Plac zabaw? Dlaczego akurat plac zabaw?
    Oho! Widzę, że Kate delikatnie zmieniła do niego podejście! Zresztą jest on zapewne za bardzo przystojny, aby nie móc! Iw ogóle strasznie mi się podoba, ze czasem piszesz z jej punktu widzenia, a czasem z jego. Jestem w stanie bardziej poznać każdą z postacji, wiesz? Jestem zauroczona!

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie opinie i uwagi są dla mnie bardzo ważne, dlatego zachęcam do komentowania. Chciałabym poznać waszą opinię ;)

© grabarz from WS | XX.